Czy myślisz czasem o tym, jak wyglądałoby Twoje małżeństwo, gdybyście mogli spojrzeć na siebie zupełnie na nowo – z większą czułością, ale i większą świadomością własnego bagażu?
Ja ostatnio dużo o tym myślę. Może to kwestia stażu, może zmęczenia codziennością, a może zwykła ludzka potrzeba bliskości, która z czasem potrafi się gdzieś rozmyć. I właśnie wtedy trafiłam na książkę, która nie była łatwa. Ale była potrzebna. „Małżeństwo. Krucha więź” Augustusa Y. Napiera to nie typowy poradnik z checklistą i gotowymi rozwiązaniami. To coś głębszego. Prawdziwa, bezkompromisowa analiza tego, co dzieje się w związkach – i w nas samych.
Autor to doświadczony terapeuta, który nie tylko przytacza historie swoich pacjentów, ale też dzieli się doświadczeniem własnego małżeństwa. I to czuć w każdej stronie – że nie pisze z pozycji „wszechwiedzącego specjalisty”, ale z perspektywy człowieka, który też mierzy się z trudnymi emocjami, z niewypowiedzianymi potrzebami, z dziecięcym lękiem o porzucenie, który potrafi odzywać się nawet po kilkunastu latach wspólnego życia.
Ta książka zabiera nas w podróż przez różne etapy związku – od zakochania, przez pierwsze kryzysy, aż po świadomą, dojrzałą relację. Ale nie łudzi – nie obiecuje, że będzie łatwo. Wręcz przeciwnie: pokazuje, jak kruche potrafią być więzi między dwojgiem ludzi, jeśli zabraknie rozmowy, uważności i zrozumienia dla własnych emocji. Zaskoczyło mnie, jak wiele momentów przywołało moje własne myśli i doświadczenia – te, które często spycham na bok w codziennym pędzie.
Napier pisze prostym językiem, ale z ogromną głębią. Nie daje gotowych rozwiązań, nie każe „zrobić ćwiczenia z rozdziału 7”. Zamiast tego – zaprasza do refleksji. Momentami czułam się, jakbym siedziała z nim na terapii par i słuchała historii, które – choć nie moje – były mi bardzo bliskie. Może dlatego, że w każdej parze pojawiają się podobne schematy: walka o bliskość, strach przed odsłonięciem się, oczekiwania, których druga strona nigdy nie poznała, bo… nigdy ich nie wypowiedzieliśmy.
To nie jest książka na jeden wieczór. To książka, która zostaje w głowie, do której wraca się myślami, zwłaszcza po trudniejszej rozmowie albo w ciszy po kłótni. Jest w niej coś kojącego, ale też bardzo prawdziwego. Pokazuje, że kryzys nie musi oznaczać końca, ale może być początkiem nowego – bardziej świadomego – etapu. Pod warunkiem, że obie strony będą gotowe nie tylko patrzeć na siebie, ale i w siebie.
Jeśli jesteś w związku – czy to świeżym, czy z wieloletnim stażem – ta książka może być ważnym punktem zatrzymania. Takim, który nie daje gotowych odpowiedzi, ale zadaje właściwe pytania. A czasem to właśnie od pytań zaczyna się prawdziwa bliskość.
Ocena: 9/10 – za autentyczność, emocjonalną głębię i to, że po przeczytaniu czuję się trochę inaczej patrząc na nasze codzienne „drobiazgi”.