Zbliża się lato, a wraz z nim wakacje i mnóstwo wspomnień z dzieciństwa, które odżyły podczas lektury książki "Moje babcie nie ubierają się u CHANEL".
Główna bohaterka, Gabi, jest już w takim wieku, że odwiedzanie babć i spędzanie u nich czasu zeszło na dalszy plan. Zostało zastąpione przez TikToka, przyjaciółki i wszystko to, co akurat modne i na czasie wśród młodzieży. Jednak babcie Gabrysi wcale nie są takie, jak mogłoby się wydawać. Nie siedzą pod kocykiem i nie dziergają kapci dla wnucząt. One chodzą na protesty, uczą się nowych rzeczy, a co więcej, rozwiązują zagadki!
Od czasu przeczytania "Wielkiej draki w Fińskiej Dzielnicy", mam totalną słabość do książek, w których pojawiają się babcie. Swoje wspominam bardzo ciepło i naprawdę cieszę się, że je miałam.
Podczas lektury "Moje babcie nie ubierają się u Chanel", zauważyłam, że kiedy byłam młodsza. Jeszcze przed magiczną trzynastką ( prawdopodobniej) , dużo chętniej spędzałam czas z moją babcią. Jednak patrząc z perspektywy minionych lat, widzę, że to w pewne wakacje po prostu też się zmieniło. Jakby most łączący mnie z moją babcią się w pewnym momencie załamał i już nie siedziałam tam przez dobry miesiąc. Raczej sporadycznie wpadałam i wypadałam, pędząc dalej ze swoją młodzieńczą energią.
W tamtych latach nie było jeszcze TikToka, tylko coś w stylu Musical.ly (jeśli dobrze pamiętam). Ale bez względu na to, jakie akurat aplikacje są na topie, można zauważyć, że niezależnie od pokolenia pewne rzeczy po prostu się zmieniają, nasze priorytety, podejście do bliskich, sposób spędzania czasu. I chyba właśnie dlatego tak dobrze czyta się książki, które przypominają nam o tym, co kiedyś było dla nas ważne.
Bo Gabi, spod tej całej zasłony cringu, zaczyna dostrzegać pewne rzeczy. Z każdą kolejną stroną sama dochodzi do wniosku: "Kurczę, jak to się stało? Moja babcia gdzieś tam chodzi, coś ogarnia, a ja nawet o tym nie wiedziałam… Mało tego, nagrywa live’y na TikToka!"
I wiecie co? Myślę, że przyszłe babcie z naszego pokolenia naprawdę mogą być nieźle obcykane, jeśli chodzi o technologię i social media.
Zaczęłam sobie to nawet wyobrażać, starsza pani, która rzuca do telefonu.
"Real!" a chwilę później, z pełną powagą, dodaje, "Ikdse..." prosto w kamerę.
Jak myślicie, to realna przyszłość, czy już ponosi mnie wyobraźnia? Myślę, że jednak coś w tym jest. Może nasze przyszłe babcie nie będą zmuszone rozwiązywać zagadek zaginionej broszki, ale kto wie? Mogą zaskoczyć swoje wnuki tym, że ogarniają nowinki technologiczne, które bądźmy szczerzy, do tego czasu pewnie i tak się zmienią dziesięć razy.
"Moje babcie nie ubierają się u CHANEL" to fantastyczna lektura nie tylko dla młodszych, ale i dla starszych. Oczywiście, jeśli ktoś gustuje w takich klimatach. Mnie skusiła oprawa graficzna i absolutnie nie żałuję. To książka, do której z przyjemnością będę wracać. Bo ma w sobie coś więcej niż tylko zabawną fabułę. Przemyca też wartości i daje do myślenia. Czasem wystarczy kilka stron, żeby spojrzeć inaczej na coś, co zdawało się oczywiste.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.