DNA Tom.1. Spirale zagłady recenzja

Nie ta opowieść

TYLKO U NAS
Autor: @boberw89 ·4 minuty
2025-06-16
Skomentuj
2 Polubienia
Maciej Górniak, DNA. Tom 1. Spirale zagłady – czyli jak stworzyć świat, ale zapomnieć, po co się go stworzyło. Albo – bardziej uczciwie – stworzyć świat tak drobiazgowy, tak obudowany detalem, że sam zamienia się w bunkier, do którego czytelnik już nie ma klucza. Na początku wygląda to dobrze. Za dobrze. Okładka robi robotę – spiralna nić DNA przecinająca kosmos jak włókno czasu, a w centrum Ziemia, nie nadrukowana, lecz przyklejona – błyszczy jak oko czuwającego boga lub wszechświata, który wie więcej, niż chciałby powiedzieć. Wydawniczy sznyt. Detal z ambicją. Wrażenie obietnicy. I jeszcze ten slogan z tyłu: „Powieść oparta na faktach, które dopiero się wydarzą”. Czysty lep. Nie jesteś z kamienia. Czujesz dreszcz. Otwierasz. I wtedy zaczyna się właściwa opowieść. A raczej – opowieść, która bardzo chce być właściwa. Pierwsze pęknięcie przychodzi od razu – już w prologu. „Być może ta opowieść jest właśnie o Tobie” – pisze autor z przekonaniem, jakby cytował zwiastun „Oszukać przeznaczenie” w wersji metafizycznej. Nie, Macieju – nie jest. Bo żeby coś było o mnie, musi mnie to dotyczyć. A żeby mnie dotyczyło, musi mnie w ogóle obchodzić. A ja nie obchodzę tego świata. Poznajemy Nerburis – istoty osadzone w dobrobycie, biologicznie wyspecjalizowane, ale tak hermetyczne, że trudno je poczuć. Ich świat nie żyje, tylko funkcjonuje. Ich tragedie nie bolą, bo są zaledwie zasugerowane. Ich wybory nie ważą – bo nie mają kto ich dźwigać. Górniak ma wyobraźnię. Ma wizję. Ma potrzebę. Ale świat Hatilac nie żyje dzięki postaciom – on żyje zamiast nich. To narrator niesie wszystko na plecach, narrator w trybie „profesor z mikrofonem”. Nie snuje, lecz wykłada. Nie pokazuje, lecz tłumaczy. Czytasz i czujesz, że coś tu nie gra – zamiast iść z bohaterem, siedzisz na wykładzie. Wysłuchujesz fragmentów biologii, opisów roślin, ekosystemów, procesów atmosferycznych, składników gleby i fauny międzyplanetarnej. Wszystko to dopracowane, wszystko ambitne. I wszystko to męczy. To nie powieść, to dokumentacja. W pewnym momencie lektury (gdzieś po jednej trzeciej) zaczynasz mieć wątpliwości, czy to jeszcze powieść science fiction. Nie ma napięcia, nie ma śledztwa, nie ma emocjonalnych stawkek. Są tylko kolejne porcje informacji: flory, fauny, geologii. A potem – fizyka kwantowa. Trzy strony uproszczonego wykładu o czasoprzestrzeni. Niepodłączonego do postaci. Niepodłączonego do emocji. Edukacja? Może. Ale nie literatura. To tak, jakbyś w środku opowieści o Titanicu przeczytał referat o strukturze stali kadłubowej. Narracja porusza się jak pociąg osobowy w środku lata: powoli, głośno, z przystankami na „głęboką refleksję”, „przestrogę cywilizacyjną” i „egzystencjalny akapit”. A gdy wreszcie pojawia się akcja – choćby atak na Saaghella – autor chowa się za suchą relacją. „Stało się to i tamto, w taki i taki sposób”. Bez dramaturgii. Bez napięcia. Bez kropli potu. Jakby wstydził się, że coś się dzieje. Jakby akcja była hańbą dla powagi jego idei. I tu dochodzimy do najpoważniejszego zarzutu: brak bohatera. Nie chodzi o brak imion. Chodzi o brak centrum. Brak osoby, przez którą możemy wejść w świat. Jest Pierwszy Mędrzec – nieco zmutowany Yoda, mówi zdaniami, które brzmią jak cytaty z podręcznika duchowości. Ale on nie niesie fabuły. Nie zmienia się. Nie podejmuje ryzyka. Nie niesie konsekwencji. I to nie jego wina – to konstrukcja winna. Książka nie ma postaci, które można pokochać, znienawidzić, zrozumieć albo zlekceważyć. Książka ma struktury. Schematy. Systemy. A ty – czytelniku – stoisz przed nimi, z nosem przy szybie, i próbujesz znaleźć choćby ślad emocji. Nic z tego. Porównania cisną się same. Tolkien – przesadnie opisowy, ale jego opisy żyją dzięki hobbitom. Martin – zakochany w heraldyce, ale każda scena tętni polityką postaci. A tu? Tu wszystko podane z góry. Zanim bohater coś zrozumie – już zostało wytłumaczone. Zanim wydarzy się coś znaczącego – narrator mówi, co się wydarzy. To jakby Agatha Christie napisała: „Zabił go ogrodnik. Ale zanim do tego dojdziemy...” Czyta się powoli. Nie z zapartym tchem. Nie z fascynacją. Tylko z wytężonym wysiłkiem. Rozdział, przerwa. Dwa rozdziały, tydzień przerwy. Ona leży na półce. Ty ją omijasz. I wracasz do niej tylko wtedy, gdy nie masz nic innego. I choć zakończenie teoretycznie domyka całość, nie ma w nim siły. Bo jeśli przez kilkaset stron nie zainwestowałeś emocji w postacie – nie obchodzi cię, jak się to wszystko kończy. A kończy się. I tyle. Bez fanfar. Bez ciosu. Czy to znaczy, że to książka zła? Nie. To książka dla kogoś innego. Dla kogoś, kto w Diunie kochał indeks nazw bardziej niż Paula Atrydę. Dla tych, którzy czytają „trylogię Fundacji” jak dokument planetarny. Dla tych, którzy nie potrzebują fabularnego kręgosłupa, tylko architektonicznej konstrukcji. A Górniak? Ma talent. Ma pasję. Ma obsesję świata. Ale zanim wyda tom drugi, powinien zadać sobie jedno pytanie – nie filozoficzne, nie kosmologiczne, nie metaforyczne: Czy chce pisać dla ludzi, czy tylko o ludziach? Bo świat, choćby najpiękniejszy, nie opowie się sam. A literatura – nawet science fiction – zaczyna się wtedy, gdy komuś coś się dzieje. A nie wtedy, gdy wszystko zostało już wyjaśnione.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2025-06-16
× 2 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
DNA Tom.1. Spirale zagłady
DNA Tom.1. Spirale zagłady
Maciej Górniak
3/10
Cykl: DNA, tom 1

Czy da się zobaczyć przyszłość? Czym jest intuicja? Czy CZAS jest na pewno tym, czym nam się wydaje? Z ilu wymiarów składa się rzeczywistość? Czy ludzka chciwość ma granice? Seria DNA to epicka tryl...

Komentarze
DNA Tom.1. Spirale zagłady
DNA Tom.1. Spirale zagłady
Maciej Górniak
3/10
Cykl: DNA, tom 1
Czy da się zobaczyć przyszłość? Czym jest intuicja? Czy CZAS jest na pewno tym, czym nam się wydaje? Z ilu wymiarów składa się rzeczywistość? Czy ludzka chciwość ma granice? Seria DNA to epicka tryl...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @boberw89

Dragon Ball Full Color Saga 1 tom 1
Dragon Ball: Kolor w żyłach legendy

Pierwszy tom „Dragon Ball Full Color: Saga 1” nie tyle otwiera historię, co ją reaktywuje, jakby sam Goku wskoczył z kart czarno-białej przeszłości w świat nasycony świa...

Recenzja książki Dragon Ball Full Color Saga 1 tom 1
Przygody Sherlocka Holmesa
Przygody Sherlocka Holmesa — zbiór, który oddycha mgłą Londynu i tętni rytmem serca genialnego detektywa

Nie sposób przejść obojętnie obok tomu, w którym Holmes wyciąga swoje skrupulatnie naostrzone szpile dedukcji i wbija je w tkankę ludzkich słabości z taką lekkością, jak...

Recenzja książki Przygody Sherlocka Holmesa

Nowe recenzje

Najwyższa wygrana
Najbliższa wygrana
@Malwi:

"Najwyższa wygrana" to kryminał, który nie epatuje przemocą ani sensacją, lecz wciąga nas w gęstą, psychologiczną atmos...

Recenzja książki Najwyższa wygrana
Echa nieodkupionych win
Echa nieodkupionych win
@ewus1703:

Zosia Miszczyk to młoda mama zmagająca się z trudną sytuacją finansową. Z bólem serca zostawia swoją małą córeczkę pod ...

Recenzja książki Echa nieodkupionych win
Warszawa to mój Nowy Jork
Książka, która długo boli
@ewus1703:

Młoda dziewczyna przenosi się do Warszawy z nadzieją na nowe życie. Wierzy, że u boku ukochanego zacznie wszystko od no...

Recenzja książki Warszawa to mój Nowy Jork
© 2007 - 2025 nakanapie.pl