Pierwszy tom 𝑅𝑜𝑧𝑑𝑧𝑖𝑒𝑙𝑜𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑧 𝑙𝑜𝑠 był dla mnie wspaniałą historią, pełną emocji i prawdy, której nie sposób zapomnieć. Stał się wyjątkowym doświadczeniem czytelniczym, które na długo pozostało w mojej pamięci. Dlatego z wielkim przejęciem sięgnęłam po kontynuację, zwłaszcza że pierwszy tom zakończył się w zaskakujący sposób, w zupełnie nieoczekiwanym momencie. 𝑅𝑜𝑧𝑑𝑧𝑖𝑒𝑙𝑒𝑛𝑖 𝟸 to dalszy ciąg tej opowieści, dlatego najlepiej sięgnąć po nią po zapoznaniu się z pierwszym tomem. Tylko wtedy można w pełni poczuć, co się wydarzyło, zrozumieć emocje bohaterów i lepiej poznać świat Anny, Jamesa i Anieli. Ich losy stają się wtedy jeszcze bardziej realne i bliskie.
Ta historia powstała z potrzeby serca. Autorka napisała ją na cześć swojej babci Anieli i jej braci, którzy po rozstaniu nigdy już się nie spotkali. Ich historia mogłaby zniknąć w odmętach czasu, gdyby nie ta przejmująca i pełna emocji opowieść. W drugiej części autorka opowiada dalsze losy Anny i Jamesa oraz Anieli, która z drżeniem serca wypatrywała powrotu swoich dzieci z przymusowych robót w Niemczech.
Duża część fabuły rozgrywa się w Tarnowskich Górach, rodzinnym mieście autorki, co jeszcze mocniej podkreśla autentyczność opowieści. Ta część poruszyła mnie jeszcze bardziej niż poprzednia. Wiele razy miałam łzy w oczach, śledząc losy bohaterów i ich zmagania o bliskość oraz godne życie. Jest dynamicznie, emocjonalnie i pełne niespodzianek, i właśnie dlatego znów zatraciłam się w tej książce bez reszty.
Anna załamuje się. Wszystko, o czym marzyła, wszystko, na co pracowała, nagle przestaje mieć znaczenie. Wernisaż w Londynie, który miał być spełnieniem jej artystycznych planów, omal nie doszedł do skutku, bo komuś bardzo na tym zależało. Ktoś celowo zniszczył to, co budowała z taką pasją. Anna podejrzewa, że za całą intrygą stoi James. W zasadzie jest tego niemal pewna. Ich relacja gwałtownie się urywa, a niedopowiedzenia zaczynają rosnąć jak mury nie do przeskoczenia. Anna postanowiła zawalczyć o swoje marzenia, bo nie wyobrażała sobie życia ze świadomością, że się poddała i zrezygnowała z tego, co było dla niej najważniejsze. Nie potrafiła pojąć, jak ten piękny sen mógł zamienić się w katastrofę. Oddała Jamesowi serce, a on ją zranił i zniszczył. Nie chciała, by to, co wydarzyło się między nimi, wpłynęło na atmosferę w rodzinie. Miała poczucie, że sama jest sobie winna, że dopuściła Jamesa zbyt blisko, a on to wykorzystał. Bała się, że swoim zachowaniem naruszyła jedność rodziny, która była dla niej najważniejsza.
Zraniona wraca do Polski i unika kontaktu. Ucieka przed nim, przed sobą, przed tym, co czuje. Bo przecież serce wciąż bije tak samo mocno, ale rozum nie dopuszcza go do głosu. Tymczasem James nie potrafi pojąć, co się właściwie stało. Albo naprawdę nie wie, albo nie chce się do niczego przyznać. Z determinacją przyjeżdża do Anny, szuka odpowiedzi, próbuje odzyskać to, co utracił. Dni, które spędził z Anną, były niezwykłe. Naturalne, zwyczajne, a jednocześnie wyjątkowe i niepowtarzalne. Przy niej odkrył świat na nowo. Niczego więcej nie potrzebował. Musiał jakoś wszystko wyjaśnić i oczyścić atmosferę.
Z każdym kolejnym pobytem w Tarnowskich Górach James odkrywa nie tylko prawdę o ich rozstaniu, lecz także o sobie samym. Zagłębia się w historię rodziny, w przeszłość, która powoli odsłania przed nim kolejne warstwy. Nie zdawał sobie sprawy, że to miejsce w ogóle istnieje, że właśnie tu może mieć fizyczny kontakt ze swoją przeszłością. A Anna? Choć długo się broni, w końcu pozwala mu się zbliżyć. Tylko czy to wystarczy? I czy miłość, która przetrwała tyle prób, udźwignie kolejną? Ich relacja to huśtawka emocji, buzujących uczuć, niedopowiedzeń, pomyłek i błędnie odczytanych sytuacji. Był moment, gdy James sądził, że Anna go porzuciła i tryumfowała. Miała swoją wystawę, a on poznał smak porażki. Kochał Annę, ale uznał, że musi o niej zapomnieć. Anna zaś nikomu nie zamierzała mówić, jak było naprawdę, i kłamała najbliższym prosto w oczy. James zniszczył wszystko, co ich łączyło. Nie planowała wiązać się z człowiekiem, któremu nie ufała. Ma jednak tajemnicę, którą chce mu ujawnić. Tymczasem zdarza się coś, co ścina ją z nóg. Znów czuje się zdradzona i oszukana. A jednak prawda, którą tak bardzo chce ukryć, i tak wyjdzie na jaw, choćby nie wiadomo jak bardzo się starała. Co zrobi James, gdy ją odkryje?
Równolegle autorka przedstawia losy rodziny Anieli, która cieszy się obecnością swoich dzieci. Brakuje jej tylko córki Jadzi, ale tę pustkę wypełnia wnuczek, mały Julek. Cała miłość, którą przez lata nosiła w sobie i którą przelewała na swoje dzieci, teraz z nawiązką do niej wraca. Nad jej życiem wreszcie świeci słońce, choć jedna czarna chmurka wciąż unosi się nad jej głową. Nie wiadomo, co było dla niej trudniejsze, czekanie na powrót dzieci, czy poznanie prawdy. Szczęście miesza się u niej z półszczęściem, radość z żałobą. Prawda o Julku, którą wyznaje jej syn, na zawsze musi pozostać tajemnicą. Franek i Jadzia dotrzymali obietnicy. Wrócili z tułaczki do domu, choć… rodziców już tam nie zastali. Tak bardzo tęsknili za tym miejscem, tak wiele nadziei pokładali w powrocie. Jednak Polska, do której przyjechali, nie była już tą samą ojczyzną. Rządzili tu komuniści, a on musiał trzymać język za zębami. Czasem myślał, że może lepiej było zostać w zachodniej Europie i spróbować odnaleźć rodzinę w Anglii. Janek, za jeden nieprzemyślany dowcip o Stalinie, spędził półtora roku w więzieniu. Nie mógł uwierzyć, że za coś tak błahego można odebrać człowiekowi wolność. Nie o taką Polskę walczył. Nie dla niej zginęła jego siostra Jadzia. Anielę zawsze coś trzymało przy życiu. Coś pchało ją naprzód. Najpierw była to potrzeba przetrwania w obcym, niechcianym domu. Potem pojawiły się dzieci. Janek, pierworodny, Krysia, piękna jak majowy poranek, Jadzia, ten nieoszlifowany diament, i Franek, uparty i pracowity. A ponad tym wszystkim była tęsknota. Cicha, niegasnąca melancholia za rodziną, którą kiedyś utraciła. Za ojcem i matką, za braćmi, którzy gdzieś przepadli w szerokim świecie. Aż nadszedł dzień, kiedy Aniela ruszyła w swoją ostatnią drogę. Odeszła, ale wierzyła, że nadal będzie mogła czuwać nad swoją rodziną, którą tak kochała.
Niesamowite wrażenie zrobiła na mnie postawa Johna, który wierzy, że przeciwności losu hartują i kształtują nas, ale tylko wtedy, gdy odważnie stajemy z nimi twarzą w twarz, zamiast uciekać z pola walki. Zawsze jest ktoś, dla kogo warto żyć. Żyjemy dla innych, dla ludzi, dla naszych bliskich i o tym nie powinniśmy zapominać. Trzeba pamiętać, że dopóki mamy rodzinę, mamy też wsparcie i siłę, by przetrwać trudne chwile. Domowe podwórko zawsze przynosi ukojenie, a czasem nawet podpowiada, co dalej. Wszystko można osiągnąć ciężką pracą, talentem i determinacją. Dziadkowie, tacy jak John i Wiktoria, są najważniejszym ogniwem łączącym rodzinę.. Gdyby ich zabrakło, świat nie byłby taki sam. Doskonale zdają sobie z tego sprawę zarówno Anna, jak i James, któremu dziadek kiedyś powiedział, że nie musi biec, wystarczy, że zrobi pierwszy krok. To właśnie dziadek zachęca go do działania, do rozmowy zamiast milczenia, do wyjaśnienia wszystkiego, co zostało niewypowiedziane.
Poruszyła mnie mądrość babci Wiktorii, która przeszła tak wiele i dzięki temu doskonale rozumie rozterki Anny. Wie, jak trudno zdecydować, czy warto dać komuś drugą szansę, czy lepiej raz na zawsze zamknąć przed nim drzwi. Życie potrafi być przewrotne. Jeszcze niedawno Anna miała spokój i poczucie stabilizacji, a teraz wszystkie żywioły jakby sprzysięgły się przeciwko niej. Nie chciała cierpieć, a jednak cierpiała.
𝑅𝑜𝑧𝑑𝑧𝑖𝑒𝑙𝑒𝑛𝑖 𝟸 to niezwykle poruszająca historia. Z bijącym sercem śledziłam relację Anny i Jamesa, która przypominała nieustanną walkę dwóch żywiołów, pełną namiętności, bólu, a jednak nie pozbawioną nadziei na wytrwanie pomimo przeciwności. Wzruszyła mnie również opowieść o rodzinie Anieli, która, odchodząc z tego świata, dobrze wiedziała, że w życiu liczy się tylko miłość. To właśnie ona, niczym niewidzialna tarcza, otula rodzinę i daje jej siłę.
A scena, która szczególnie zapadła mi w serce, to Wigilia w domu Jamesa. To jeden z tych momentów, które na długo zostają w pamięci, pełen emocji i mądrego przesłania płynącego ze słów dziadka skierowanych do całej rodziny: 𝑁𝑖𝑒 𝑤𝑖𝑒𝑚, 𝑖𝑙𝑒 𝑗𝑒𝑠𝑧𝑐𝑧𝑒 𝑡𝑎𝑘𝑖𝑐ℎ 𝑊𝑖𝑔𝑖𝑙𝑖𝑖 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑑𝑒 𝑚𝑛ą, 𝑤𝑖ę𝑐 𝑘𝑎ż𝑑𝑒 𝑡𝑎𝑘𝑖𝑒 𝑠𝑝𝑜𝑡𝑘𝑎𝑛𝑖𝑒 𝑡𝑜 𝑑𝑙𝑎 𝑚𝑛𝑖𝑒 𝑠𝑘𝑎𝑟𝑏. 𝑃𝑎𝑡𝑟𝑧ę 𝑛𝑎 𝑤𝑎𝑠 𝑖 𝑤𝑖𝑑𝑧ę 𝑐𝑖ą𝑔ł𝑜ść – 𝑡𝑜, ż𝑒 𝑟𝑜𝑑𝑧𝑖𝑛𝑎 𝑡𝑟𝑤𝑎, 𝑚𝑖𝑚𝑜 𝑟óż𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑏𝑢𝑟𝑧 𝑖 𝑧𝑎𝑘𝑟ę𝑡ó𝑤. Ż𝑦𝑐𝑧ę 𝑤𝑎𝑚 𝑧𝑑𝑟𝑜𝑤𝑖𝑎, 𝑧𝑔𝑜𝑑𝑦 𝑖 𝑡𝑒𝑔𝑜, 𝑏𝑦ś𝑐𝑖𝑒 𝑧𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒 𝑤𝑟𝑎𝑐𝑎𝑙𝑖 𝑑𝑜 𝑠𝑖𝑒𝑏𝑖𝑒, 𝑛𝑖𝑒𝑧𝑎𝑙𝑒ż𝑛𝑖𝑒 𝑜𝑑 𝑡𝑒𝑔𝑜, 𝑐𝑜 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑛𝑖𝑒𝑠𝑖𝑒 ż𝑦𝑐𝑖𝑒. 𝐵𝑜 𝑑𝑜𝑚… 𝑡𝑜 𝑛𝑖𝑒 𝑚𝑢𝑟𝑦. 𝑇𝑜 𝑙𝑢𝑑𝑧𝑖𝑒, 𝑘𝑡ó𝑟𝑧𝑦 𝑝𝑟𝑧𝑦 𝑛𝑖𝑚 𝑡𝑟𝑤𝑎𝑗ą.
Cykl 𝑅𝑜𝑧𝑑𝑧𝑖𝑒𝑙𝑒𝑛𝑖 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑧 𝑙𝑜𝑠 to nie tylko opowieść o przeszłości, lecz także most porozumienia między pokoleniami, który ma sprawić, że historia babci Anieli i jej braci nie zniknie w odmętach czasu. Czytając, czułam, jak ważne jest, by te wspomnienia przetrwały i były przekazywane dalej z szacunkiem oraz miłością, które autorka włożyła w każde słowo. Przepiękne jest też przesłanie: jedno życie się kończy, a drugie się zaczyna. Wszystko, co piękne, tworzymy razem.