Czy zdarzyło Ci się kiedyś poczuć, że miejsce, które powinno tętnić życiem, skrywa mroczną przeszłość, aż zapiera dech w piersiach? Bo „Schronisko, które zostało zapomniane” Sławomira Gortycha potrafi wzbudzić dokładnie takie uczucia – od górskiego chłodu po narastające napięcie jak ciężki, wilgotny powietrze między dawnymi murami hotelu Sanssouci.
Jako wielbicielka karkonoskich klimatów i historii o przeszłości naznaczonej tajemnicą, pochłonęłam tę powieść bez chwili wahania. Autor, znany ze świetnych książek kryminalnych, po raz kolejny zaprasza nas w podróż pełną zwrotów akcji, splecionych czasów i niewypowiedzianych sekretów. I choć historia dzieje się na trzech płaszczyznach – 1944, 1992 i 2008 rok – to w żadnym momencie nie czułam się zagubiona. Ba! Czułam się, jakbym sama wspinała się po karkonoskich ścieżkach, z każdą stroną odkrywając coraz więcej tego, co przez lata spowijało hotel.
Na początku poznajemy konferencję dyplomatów z Niemiec w 1944 r., potem zabawę spirytystyczną w opuszczonym budynku lat 90., by wreszcie dojść do roku 2008 i odnalezienia zamurowanych zwłok w piwnicach. Ta konstrukcja fabularna nie tylko trzyma w napięciu – ona wciąga bez reszty. Każdy z tych wątków jest niczym kolejna warstwa starej farby, spod której wyłania się prawda, a autor prowadzi nas z gracją i dokładnością.
Tomek Wilczur, nasz przewodnik po tych wydarzeniach, jest mężczyzną z charakterem, wspomnieniami i misją. Gdy staje do obrony Jacka Węglorza, lokalnego historyka oskarżanego o zbrodnię sprzed lat, czujemy, że sięgnie po każdy niuans tej zagadki. I naprawdę – chce się z nim dojść aż na szczyt.
Co mnie urzekło najbardziej, to świadomość miejsca. Karkonosze są tu nie tylko tłem – stają się niemym bohaterem. Opisy górskich szlaków, znanych miejsców jak Miłków czy Dom Hauptmanna, sprawiają, że możesz wstać od lektury i od razu poczuć zapach igliwia. Ten lokalny patriotyzm i uwielbienie dla topografii – czapka z głów.
Nie mogę też pominąć mrocznej atmosfery – każdy zakamarek hotelu, każdy stary korytarz i piwnica przesiąknięte są historią, a autor tak plastycznie opisuje historie z czasów wojny i powojennej rzeczywistości, że niemal słyszysz szelest gazet i kroki w pustym korytarzu.
Potężny plus za koronkową robotę historyczną, z której wyłania się fascynująca wizja tajnej konferencji, ale też za plot twist na koniec, którego się nie spodziewałam – złapał mnie jak lawina.
Co mnie nieco przytłoczyło – początkowo jest dużo postaci i czasem ciężko było je wszystkie ogarnąć. Ale szybko się odnajdujemy, szczególnie jeśli już śledziliśmy wcześniejsze tomy. I choć to fakt, że autor z każdym rozdziałem rozbudowuje narrację, to warto dać mu chwilę na rozgrzanie.
Ocena: 9/10 – bo „Schronisko, które zostało zapomniane” to dojrzała, klimatyczna i emocjonalna powieść, która zgrabnie łączy historię, tajemnicę i górski klimat. Idealna dla miłośników psychologicznych i historycznych zagadek z domieszką magii Karkonoszy.