Chris Carter porywa czytelnika w pełną grozy podróż do "krainy aniołów" - Los Angeles, która bynajmniej z anielskości ma niewiele, by nie powiedzieć - nic. Przeciwnie, "Rozmówca" uwodzi głębią okrucieństwa i niegodziwości, wręcz bestialstwa. Uwodzi i zniewala, wciągając w perfidną, śmiertelnie niebezpieczną grę, od której momentami trudno się oderwać.
Carter nie traci czasu na długie wprowadzenia, czy stopniowe budowanie napięcia, przeciwnie, uderza mocnymi epizodami, prawie że od początku.
Sceny zbrodni są niemal namacalne, dzięki obrazowym opisom, które bywają wręcz naturalistyczne. A odczucia te wzmagają się podczas oględzin zwłok oraz miejsca zbrodni. Carter nie idzie na skróty, podkręca wyobraźnię czytelnika podsuwając makabryczne detale. Miłośnicy tego typu literatury powinni być w pełni usatysfakcjonowani, jest to krwawe, brutalne, ale też w jakiś sposób fascynujące.
Kat-morderca odgrywa swego rodzaju spektakl, dopracowany w każdym calu, perfekcyjnie zaplanowany i przeprowadzony. Bawi się z ofiarami oraz stróżami prawa, i działa z coraz większą bezczelnością. Autor wykreował tę postać z dużą starannością. To człowiek niezwykle zdyscyplinowany, działający z dokładnością i wyczuciem, tak by dozować przerażenie i grozę, dawkować małymi porcjami, zwodzić, dawać nadzieję, tylko po to by móc równolegle pastwić się nad dwiema ofiarami. Tak dwiema, mimo iż morduje tylko jedną osobę... Dlaczego? Otóż oprócz fizycznej okrutnej przemocy, a nawet śmiało można powiedzieć rzezi, znęca się również nad bliską ofierze osobą. Dopuszcza się bezlitosnej przemocy psychicznej, wymuszając oglądanie całego "show" poprzez videorozmowę... Ale i tego mu mało, jego gra jest dużo bardziej wyrafinowana i bezwzględna, zaczyna bawić się przerażonym roztrzęsionym "widzem", dając mu złudną szansę na uratowanie życia pokrzywdzonemu.
Wystarczy odpowiedzieć na dwa proste, ba, wręcz banalne pytania... Ale tu z kolei zaczyna się jego psychologiczna gra. Zabawa w kotka i myszkę trwa, i po pierwszej właściwej odpowiedzi, następuje lekkie rozluźnienie, przychodzi nadzieja, by po chwili wszystko runęło.
Pytanie jest proste, na pewno znam odpowiedź, muszę tylko pomyśleć... Ale czas ucieka, stres, strach, presja... Nie ma szans na ocalenie... mogłam to zrobić... wszystko było w moich rękach... i zawiodłam...
Takie traumy zostaną z człowiekiem już do końca życia. Wyrzuty sumienia, poczucie winy i ta obezwładniająca świadomość, że "ponosi się odpowiedzialność" za śmierć bliskiej osoby.
Kunszt zbrodni zaskakuje, ale też budzi podziw. Ta precyzja, pieczołowitość połączona z pomysłowością nadaje wyjątkowego klimatu całej historii. "Nic dwa razy się nie zdarza..." chciałoby się powtórzyć za Wisławą Szymborską, bo tu żadna zbrodnia nie powtórzy się według tego samego scenariusza tortur.
Każda będzie inna, oryginalna, dopasowana do ofiary. To sprawia, że chcemy więcej, zagłębiamy się w ten mroczny świat, próbując poukładać sobie to w głowie, analizując i szacując, kto i dlaczego?
Czy ofiary coś łączy? Na pewno. Tylko co? Czy są to przypadkowe osoby? Raczej nie. Zatem według jakiego klucza są typowane? Czy z kolejnych zbrodni wyłania się jakieś przesłanie, głębszy sens, znany jedynie owemu psychopacie? Być może. Czy morderca to tylko zwykły sadystyczny psychopata? A może kryje się za tym coś więcej?
Rozpoczyna się drobiazgowe, wymagające śledztwo, gdyż sprawca nie zostawia żadnych śladów, nie popełnia błędów, działa wedle starannie przygotowanego planu, uwzględniającego wszelkie niuanse, które mogły by go zdradzić.
I tu do akcji wkracza niezrównany, a jakże, szef sekcji specjalnej wydziału zabójstw - Robert Hunter, wraz ze swoim zespołem.
Postać wyrazista i oryginalna, obdarzona ponadprzeciętną inteligencją, a jednocześnie niosąca bagaż trudnych doświadczeń. Imponuje, fascynuje i zachwyca swoją doskonałością... To bohater w każdym calu, chyba taki właśnie był zamysł autora?!
Trochę to przerysowane, pozbawione tajemniczości, wielowarstwowej osobowości, przez co nie intryguje, choć niewątpliwie może pociągać.
I jednak mimo tych oczywistych atutów Huntera, według mnie to postać antagonisty prowokowała głębsze zainteresowanie oraz ekscytację, bo po prostu była skomplikowana, nieoczywista, zagadkowa i ciekawa psychologicznie.
Generalnie wszystkie figury literackie mają tu swoją historię i osobowość, są dobrze i przejrzyście ukazani. A taką wisienkę na torcie, stanowi bezapelacyjnie Pan J. - postać z drugiego planu, jednakowoż niebanalna, istotna dla fabuły i frapująca tak, że nie ustępuje swoją charyzmą samemu genialnemu skądinąd detektywowi.
A finałowa rozmowa obu panów, uprzejma, rzeczowa a jednak pełna niedopowiedzeń i zawoalowanych insynuacji stanowi adekwatną puentę, jeśli chodzi o zbrodnię i karę, lub właśnie jej brak... Brak sprawiedliwości, który popycha do zemsty... A to z kolei samonapędzająca się spirala zła, karma która wraca, wciąż i wciąż od nowa.
Podsumowując, interesująca i wciągająca, chociaż nieco sztampowa fabuła, wartka akcja, oraz elementy śledztwa opierające się na analizie kryminalistycznej, a także dedukcji popartej psychologicznymi przesłankami bez wątpienia przemawiają na korzyść lektury. Płynna narracja, z epizodami z życia osobistego śledczego wnosi trochę oddechu i świeżości, w kontraście do bardzo sugestywnych obrazów samych zbrodni, co balansuje całość.
I to co podobało mi się chyba najbardziej, to szeroko pojęty aspekt mediów społecznościowych, jako motyw przewodni, bo tak chyba należałoby to nazwać. Dlaczego? Bo przewijają się one naprawdę często i stanowią niejako oś akcji.
Są to zarówno narzędzia śledczych służące do badania sprawy w niektórych jej aspektach, jak i źródło wiedzy oraz kluczowych informacji dla mordercy, i w końcu stanowią także praprzyczynę serii zdarzeń, prowadzących do negatywnego finału, by w konsekwencji stać się zarzewiem tragedii oraz bodźcem do szukania sprawiedliwości na własnych warunkach.
W dzisiejszych czasach temat mediów społecznościowych oraz zagrożeń z nimi związanych jest równie powszechny co, niestety, powszedni. Mało kto się tak naprawdę zastanawia, czy to co podaje do publicznej wiadomości może być potencjalnie niebezpieczne.
A okazuje się, że jest wysoce prawdopodobne, iż zwykłe, prozaiczne wydawałoby się informacje i fakty z życia będą wykorzystane i to w brutalny sposób. Wystarczy tylko, że znajdzie się odpowiednio zdeterminowana osoba, chcąca zaszkodzić, skrzywdzić...
Lektura oprócz walorów kryminalnych niesie ważne przesłanie społeczne i zmusza do refleksji. Bo to przecież nie jest jedynie fikcja literacka, to jest nasza rzeczywistość, codzienność.
Gdzie jest zatem granica między promowaniem (?) siebie, dzieleniem się szczegółami swojego życia, pragnieniem bycia popularnym, lubianym, a czymś co już zakrawa na wirtualny, egzystencjalny ekshibicjonizm?
Chęć dokumentowania własnej historii czasami ociera się o brawurę, determinację graniczącą z obsesją. Tylko czy dla tego jednego zdjęcia warto ryzykować życiem własnym lub cudzym? Czy w ogóle ktokolwiek zastanawia się nad tym ryzykiem, potencjalnym zagrożeniem i konserwacjami?
"Rozmówca" pokazuje tę drugą, mroczną stronę oddziaływania mediów społecznościowych na życie, w sposób dosadny i brutalny. Po lekturze na pewno wiele osób zrewiduje swój stosunek do tego zagadnienia, więc choćby z tego względu, ku przestrodze, warto tę pozycję polecić.