Rozpoczynając lekturę „Ślebody” Małgorzaty Fugiel-Kuźmińskiej i Michała Kuźmińskiego, miałam nadzieję na solidny kryminał osadzony w malowniczych Tatrach. Ale ta książka, to coś znacznie więcej niż tylko dobrze skonstruowana intryga. To była prawdziwa podróż w głąb ciemnych zakamarków podhalańskiej historii i ludzkiej duszy, która potrafi zaskoczyć nawet najbardziej doświadczonego badacza.
Początek jest klasyczny – Anka, szukając ukojenia w górskiej scenerii, natrafia na zmasakrowane zwłoki starego górala, Jana Ślebody, w Dolinie Suchej Wody. Od razu wiedziałam, że to nie będzie zwykłe śledztwo. Już sama nazwa „Śleboda” – wolność – niosła ze sobą obietnicę głębszego sensu, którego wkrótce miałam doświadczyć. Autorzy zręcznie prowadzą nas przez świat góralskich wierzeń, dawnych obyczajów i skrywanych latami tajemnic. To nie jest tylko opowieść o morderstwie; to rozbrajająca, momentami wręcz bolesna analiza tego, jak przeszłość, nawet ta najbardziej wstydliwa i ukrywana, potrafi w końcu wyjść na światło dzienne i domagać się swojej ceny.
Zbrodnie, które następują po zabójstwie Jana Ślebody, zdają się karą za stare grzechy. To pojęcie zemsty, przenikające z pokolenia na pokolenie, było dla mnie fascynujące z punktu widzenia antropologicznego. Autorzy nie boją się poruszać trudnych tematów, ukazując ciemne strony historii Podhala, o których rzadko się mówi głośno. Morderstwa z krwią ofiar malującą swastykę to nie tylko makabryczny motyw, ale symbol, który zmusza do refleksji nad tym, jak ideologie potrafią zniekształcić ludzkie wartości i jak długo ich echa mogą rezonować w społeczności.
Anka Serafin to postać, z którą łatwo mi się utożsamić. Jej antropologiczne spojrzenie na świat, próba zrozumienia motywacji ludzi i ich głęboko zakorzenionych przekonań, dodaje historii autentyczności. Nie jest to typowa twarda pani detektyw, ale raczej wrażliwa, inteligentna kobieta, która z każdym krokiem odkrywa nie tylko prawdę o zbrodniach, ale także o sobie. Jej poszukiwanie własnej tożsamości, niejako równoległe do odkrywania mrocznej historii regionu, sprawia, że bohaterka jest wielowymiarowa i wiarygodna.
U boku Anki pojawia się Sebastian Strzygoń, tabloidowy dziennikarz. Początkowo jego postać wydawała mi się zbyt stereotypowa – cyniczny, nastawiony na sensację. Jednak dynamika między nim a Anką rozwija się w interesujący sposób. Ich wspólne śledztwo, pełne sprzeczek i wzajemnego docierania się, dodaje lekkości opowieści, a jednocześnie pokazuje, jak różne perspektywy mogą prowadzić do wspólnego celu. Ta nieoczywista para staje się kluczem do rozwikłania zagadki Murzasichla.
Najważniejsze pytanie, które stawia książka, to: „ile dla górali warta jest śleboda, czyli wolność?” To nie tylko słowo klucz, ale esencja całej powieści. Autorzy pokazują, że wolność może mieć wiele twarzy – może być dążeniem do niezależności, ale także ciężarem przeszłości, która nie pozwala o sobie zapomnieć. To pojęcie wolności w kontekście góralskiej kultury, ich honoru, ale i skrywanych grzechów, jest niezwykle poruszające.
„Śleboda” to kryminał, który zmusza do myślenia. To nie jest lekka lektura na jeden wieczór. Wymaga od czytelnika zaangażowania, chęci zgłębienia trudnych tematów i otwarcia się na mroczną stronę ludzkiej natury. Małgorzata Fugiel-Kuźmińska i Michał Kuźmiński stworzyli dzieło, które zostaje w pamięci na długo po przewróceniu ostatniej strony. Dla mnie jako kogoś, kto interesuje się człowiekiem i jego historią, to była niezwykle wartościowa i wciągająca podróż. Jestem pod wrażeniem głębi, jaką autorzy osiągnęli, nie tracąc przy tym tempa i napięcia charakterystycznego dla dobrego kryminału. Zdecydowanie polecam tym, którzy szukają w literaturze czegoś więcej niż tylko rozrywki.