Arthur Schopenhauer zauważył, że namysł nad technikami prowadzenia dyskusji, jako narzędziami służącymi różnym celom, wymaga ‘odświeżenia’. Nie można Mu się dziwić, skoro wciąż korzystano w jego czasach z przemyśleń Arystotelesa w tej materii. Powstała niemal 200 lat temu „Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów” (*) jest zbiorem ‘chwytów erystycznych’, które mają służyć intelektualnemu zwycięstwu w rozmowie. Nowatorstwo pracy już dawno zostało ‘nadpisane’ rozbudowanymi przemyśleniami kolejnych badaczy z różnych dziedzin – od językoznawców, przez logików, po psychologów i samych filozofów. Warto jednak sięgnąć po tę miniaturkę, szczególnie że ukazało się nowe tłumaczenie.
Zapewne studenci filozofii powinni wiedzieć/nauczyć się jak wyglądał rozwój dialektyki, kto wprowadził ‘ad rem’, ‘ad hominem’ czy ‘petitio principii’. Zaś uśredniony po populacji czytelnik powinien się zapoznać z Schopenhauerem, bo język, bo emanacja klasycznego wykształcenia, bo z kilku perspektyw zupełnie obce nam obyczajowe rozumienie kultur ludzkich. Z drugiej strony, już w samym wstępie filozof bardzo klarownie tłumaczy różne poziomy prowadzenia sporów. Warto przemyśleć Jego rozróżnienie logiki od dialektyki, erystyki czy sofistyki (str. 30-31). Do tego wszechstronność wykształcenia w epoce, gdy nie istniała socjologia Comte’a czy psychologia Wundta, musiała budzić respekt. Schopenhauer bardzo umiejętnie łączy wiedzę, która dziś rozproszona jest po kilku wydziałach uniwersyteckich. Na szczęście tłumacz przezornie zachował greckie i łacińskie sformułowania, które były tak oczywiste w epoce romantyzmu jak dla młodzieży obecnej anglicyzmy czy reprezentacje tekstowe emotikonów.
Sama lista 38 chwytów erystycznych jest, przy odrobinie dobrej woli, możliwa do stosowania i dziś. Co prawda mamy już rozbudowaną i skodyfikowaną listę tzw. bias-ów, czyli błędów poznawczych, to wciąż ten tekst czaruje i archaizmem i nowoczesnością. Są to czasem dość niepełne przymiarki do problemów, które rozbudowały się w XX wieku do całych specjalizacji, jak teoria gier i wspomniany mechanizm uczciwości przy braku pełnej wiedzy (st. 20) zwany obecnie dylematem więźnia. Są nieakceptowane dziś przykłady klasowości (np. honor rycerski i mieszczański potraktowane rozłącznie – str. 44), czy elementy przywoływania do porządku nieletnich, które dziś kończą się w sądzie rodzinnym. Moją uwagę zwróciły chwyty erystyczne, które czerpią z mechanizmów powoływania się na autorytety. Z rozczuleniem czytałem chociażby takie dictum (str. 80):
„Prosty lud szanuje bardzo wiele autorytetów; jeśli zatem nie znajdujemy odpowiedniego, to trzeba się posłużyć takim, który jest na pozór odpowiedni, zacytować, co ktoś kiedyś powiedział w innym sensie lub w innej sytuacji. Najsilniej oddziałują zwykle takie autorytety, których przeciwnik w ogóle nie rozumie. Ludzie nieuczeni odczuwają szczególną cześć dla banałów wygłaszanych po grecku lub łacinie.”
W rozbudowanym posłowiu politolog Olgierd Annusiewicz szeroko komentuje erystyczne techniki Schopenhauera. Zauważa, że powstały, by pomóc nam w obronie własnego stanowiska podczas interlokucji (nie wypada się nie zgodzić z Kotarbińskim i jego analizą ze wstępu do tekstu z jednego z wcześniejszych tłumaczeń). Nie darowałbym sobie, gdybym nie zacytował uwagi politologa: „Politycy bowiem postrzegają cel komunikacji jako przekonanie świata do swoich poglądów, a nie zrozumienie, jakie poglądy ma świat.” Zwróciłbym również uwagę na lekko ale i przenikliwie potraktowany przez Annusiewicza temat ‘Gdyby Erystykę pisać dziś …’. Buduje go kilkanaście ‘transformacji’ ustaleń wielkiego filozofa na współczesność. Szczególnie ciekawie wypadła technika ‘lustrzanego odbicia’ (str. 137-138), która wydaje się bardzo skuteczna, choć Schopenhauer uznałby ją za niegodną użycia przez poważnego filozofa.
„Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów” to dzieło legendarne, bo nowatorskie dla ludzi epoki ładu powiedeńskiego. Erudycja autora, to wiedza rezydująca w głowie (a nie w telefonie), z której korzysta się lekko w miarę potrzeb. Można czytać kolejne chwyty, jako propozycje postaw w konkretnych sytuacjach. Co najmniej połowa z nich wciąż ma szansę na użyteczność, tak wprost. Schopenhauer w sposób bardzo wyczuwalny panuje nad konsekwencjami proponowanych technik, nawet jeśli ‘pozwala’ nam na ataki ‘ad personam’ (szczególnie w chwycie ostatnim – jakby ostatniej desce ratunku). Walor historyczny – bez wątpienia. Źródło wiedzy – tu można zastąpić opiniowany tekst innymi analizami, które pełniej wykorzystują instrumentarium nauk szczegółowych o człowieku. Wciąż jednak wyczuwa się głębię inspiracji współczesnych nam badaczy natury człowieka, nie tylko dzięki posłowiu (**). Lektura książki to czysta przyjemność obcowania z klasycznie wykształconym człowiekiem, który temat potraktował chyba jako praktyczną wprawkę, jakby wbrew wyznawanemu pesymizmowi.
DOBRE – 7/10
/numeracja stron na podstawie wydania : SBM 2024/
=======
* W oryginale niemieckim ten poradnik zatytułował filozof „Dialektyką erystyczną”, a translator sensownie wytłumaczył się z tego i kilku innych uwspółcześnień.
** Wprost mogę potwierdzić, że czytany ostatnio Peter Boghossian w „Przewodniku dla ateistów” szeroko czerpał z Schopenhauera.