Wtedy kwitły forsycje : [pamięci dzieci - ofiar Holocaustu = in memory of the children - the victims of Holocaust] recenzja

SZALOM!

Autor: @z_kultury_ ·6 minut
2012-04-04
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Wtedy kwitły forsycje i była piękna wiosna. Żółte gałązki, pełne kwiatów zdobiły ogródki…

W tym całym wiosennym pięknie, swoje najgorsze chwile przeżywali oni - setki tysięcy Żydów w całej Polsce. Wiosna 1943 roku była jednak najstraszliwsza dla tych, którzy znajdowali się w getcie warszawskim. 19 kwietnia tego roku rozpoczął się dla mieszkańców warszawskiego getta, początek końca ich drogi życiowej. O tych właśnie wydarzeniach, pisze w swojej książce pt.: „Wtedy kwitły forsycje” Joanna Iwaszkiewicz.

O Joannie Iwaszkiewicz wiadomo niewiele. Co prawda jej nazwisko wskazywałoby na związki rodzinne z zasłużonym dla historii polskiej literatury Jarosławem Iwaszkiewiczem, ale niestety nie znalazłam ku tej relacji żadnych dowodów. Być może książka „Wtedy kwitły forsycje” jest jedyną w jej dorobku, co wyjaśniałoby tak skąpe informacje na temat samej autorki.

Jak trafnie zauważyli wydawcy tej publikacji, jest ona kompilacją dwóch zupełnie nieprzystających do siebie części. Pierwsza z nich to zbiór reportaży, druga zaś to fragmenty różnych dokumentów napisanych przez ofiary holocaustu i świadków zagłady Żydów na ziemiach polskich.

Część pierwsza tej książki została opatrzona tytułem „Na tropach”. My, czytelnicy wertując kolejne strony, udajemy się z autorką na poszukiwania śladów pamięci po holocauście. Joanna Iwaszkiewicz stara się na podstawie źródeł odnalezionych w Żydowskim Instytucie Historycznym oraz różnego rodzaju literatury mówiącej o zagładzie Żydów, odtworzyć historię ich życia. Iwaszkiewicz szuka zwłaszcza śladów lub wspomnień o dzieciach żydowskich, którym żyć przyszło w czasach II wojny światowej. W części tej poznajemy wielu Żydów, których losy połączyły się w momencie śmierci z rąk Niemców. Jednak najbardziej wzruszające są dwie sylwetki, które nie sposób ominąć przy omawianiu tej książki.

Przedstawiam Wam Mosze Ajzyka, mieszkańca przedwojennej wsi Chylice. Mosze to 8-letni chłopiec, który pomaga tacie w handlu. Każdego ranka chodzi wraz z tatą objuczonym wiklinowymi koszami z różnorodnym towarem po wsiach, by zarobić parę groszy na chleb. Wszyscy w okolicy znają Mosze i jego tatę. Wiedzą, że ta para to „solidna firma” i chętnie kupują od nich towary. Zarobione pieniądze ledwo wystarczają na przeżycie, ale Mosze nigdy nie narzeka. Jest dumny z taty i obiecuje, że gdy dorośnie, kupi wózek, by ojciec nie musiał nosić koszy na plecach. Plany Moszego przerywa jednak wojna. Pewnego dnia, dziecko ledwo uchodzi z życiem z rąk Niemców, którzy torturując go, podpalają mu pejsy. Później jest już tylko gorzej. Żydzi z okolicznych wsi trafiają do warszawskiego getta. Rodzina Ajzyków również. Chłopiec jednak wielokrotnie wymyka się getta i powraca na wieś, by prosić znajomych mieszkańców o jedzenie. Jego ojciec zamknięty „po żydowskiej stronie” umierał, a chłopiec za nic nie chciał go opuścić. Mieszkańcy Chylic i Piaseczna wielokrotnie proponowali mu schronienie, Mosze jednak zawsze odmawiał i wracał do getta. Nawet, kiedy ojciec chciał go oddać pod opiekę Janusza Korczaka, chłopiec odmówił, by zostać z tatą. Podczas swojego ostatniego pobytu u znajomych „po aryjskiej stronie”, Mosze poprosił o gałązkę forsycji. Chciał, by tata umierając, widział „złote słoneczka”. W tym miejscu historia tej rodziny urywa się…

Dziś widziałem Janusza Korczaka,
Jak szedł z dziećmi w ostatnim pochodzie,
A dzieci były czyściutko ubrane,
Jak na spacer niedzielny w ogrodzie…*

Jest w tej części książki jeszcze jeden ważny bohater. Tym razem to dorosły Żyd, którego polskie nazwisko znacie chyba wszyscy. To Janusz Korczak, a właściwie Henryk Goldszmit. Człowiek, o którym grzechem byłoby nie wspomnieć. Z jednej strony przeciwnik bezmyślnego płodzenia dzieci, z drugiej kierownik Domu Sierot w getcie warszawskim. Mężczyzna, który poświęcił życie za dzieci i dla dzieci. Relacje o jego ostatnim spacerze z podopiecznymi, opublikowane w książce Joanny Iwaszkiewicz, są przejmujące. Jego pamiętnik pisany niemal do dnia śmierci, potwierdza, że Korczak wiedział o rychłej zagładzie. Mimo tego, do końca się nie poddał. A kiedy już usłyszał „wyrok” i wraz z dziećmi szedł na Umschlagplatz, był pełen spokoju. Tym spokojem obdarzył również dzieci, które grzecznie czwórkami szły wraz z nim na śmierć. Kiedy czytamy o tym, że miał możliwość uratowania się przed wejściem do wagonu pociągu i nie skorzystał z niej mówiąc: „ Mnie z dziećmi nie rozdzielą, mnie rozdzielić z dziećmi może tylko śmierć. Moje miejsce i serce jest przy nich…”*, trudno ukryć wzruszenie. Poza dwiema przedstawionymi przeze mnie postaciami, znajdziecie w tej części książki jeszcze wiele innych, których losy mniej lub bardziej zapadną wam w pamięć. Ale to jeszcze nie wszystko.

Część druga, nazwana przez autorkę „Autentyki”, to zbiór fragmentów oryginalnych dokumentów ofiar holocaustu. Znajdziemy tu listy, pamiętniki pisane przez żydowskie dzieci, sprawozdania z zagłady Żydów w gettach oraz opowieści Żydów pracujących przy zakopywaniu zwłok swoich „braci”. Ta cześć książki jest bez wątpienia ciekawsza. Jest tu tyle pięknych a zarazem wstrząsających historii, że trudno wybrać tą, którą powinnam wam opowiedzieć. Może przedstawię Wam Lejbusia.

W domu rodzinnym Lejbusia zawsze była bieda. Chłopiec był owocem romansu żydowskiego panicza i służącej Biny- jego matki. Kiedy pracodawcy dowiedzieli się o ciąży Biny, zwolnili ją i od tego czasu zaczęły się wszystkie kłopoty. Potem kobieta wyszła za mąż i urodziła córeczkę. Jej mąż jednak został wezwany do wojska i zostawił dom na głowie ciężarnej (po raz kolejny) Biny i małego Lejbusia. Od tej pory 13-letni chłopiec stał się jedynym żywicielem rodziny. Pracował od rana do wieczora, często ponad swoje siły. Ważył tylko 28 kilogramów, a wykonywał wszystkie prace na miarę dorosłych mężczyzn. Mimo jego ogromnych starań, w domu ciągle brakowało jedzenia i pieniędzy. Kiedy urodziła się jego kolejna siostrzyczka, obiecał, że będzie więcej pracował, byle tylko przeżyła. Codziennie starał się zarobić na rodzinę. Aż do tego dnia. Dnia, w którym cała jego rodzina została wysiedlona do getta w Przemyślanach. Już chyba wiecie, jak skończyła się ta historia.

Jak widzicie książka „Wtedy kwitły forsycje” jest publikacją niezwykłą. Po pierwsze ze względu na tematykę, po drugie ze względu na ponadczasowe wartości w niej zawarte. Za sprawą kolejnych kart tej książki poznajemy wiele żydowskich losów. Jest tu kilka historii osób dorosłych, ale przeważają jednak te, których bohaterami są dzieci. Te maleńkie, niewinne istoty, które tak mocno zostały skrzywdzone przez los. Mimo wielkiego bólu i cierpienia, to właśnie za ich sprawą dowiadujemy się, do czego zdolna jest prawdziwa miłość, na czym polega poświęcenie i szacunek względem drugiej osoby. I chociaż można autorce zarzucić trudny język, nieprzemyślaną kompozycję książki czy nielogiczny dobór historii, to nie powinniśmy tego robić. Mimo że książek o tematyce II wojny światowej i holocauście jest wiele, ta bez wątpienia różni się od innych. To zbiór historii, które być może nigdy nie ujrzałyby światła dziennego, gdyby nie zaangażowanie Joanny Iwaszkiewicz. Niech książka „Wtedy kwitły forsycje” będzie dla czytelników obrazem zagłady tych najmniejszych istot a zarazem piękną lekcją miłości, wiary i nadziei na lepsze jutro. Bo te żydowskie dzieci taką nadzieję miały.

*Cytaty zaczerpnięte z książki: J. Iwaszkiewicz. Wtedy kwitły forsycje. Warszawa 2002.
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Komentarze
Wtedy kwitły forsycje : [pamięci dzieci - ofiar Holocaustu = in memory of the children - the victims of Holocaust]
Wtedy kwitły forsycje : [pamięci dzieci - ofiar Holocaustu = in memory of the children - the victims of Holocaust]
Joanna Iwaszkiewicz
10/10

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @z_kultury_

Zadzwoń, jak dojedziesz
O tym, jak silna bywa tęsknota

Przychodzi do Nas niezapowiedziana. Często pojawia się po stracie bliskiej Nam osoby. Sprawia, że Nasze życie powoli traci sens i zmierza do nieuchronnego końca. Tak bol...

Recenzja książki Zadzwoń, jak dojedziesz
Wydrąż mi rodzinę w serze
Serowa rodzina z Sierpc

Sierpc, miejscowość znana przede wszystkim z produkcji serów, po lekturze książki autorstwa Aleksandry Kasprzak pt. „Wydrąż mi rodzinę w serze”, wydanej nakładem Biura L...

Recenzja książki Wydrąż mi rodzinę w serze

Nowe recenzje

Noc cudów
Przepiękna opowieść wigilijna
@violetowykwiat:

Każdy z nas czasem zadaje sobie to pytanie – dlaczego dobrym ludziom przytrafiają się złe rzeczy? Nie ma na to prostej ...

Recenzja książki Noc cudów
Skok na milion
„Prawdziwa miłość jest tak droga, że nawet najw...
@zaczytana.a...:

Krystyna Mirek w swojej najnowszej książce - „Skok na milion” zaprasza nas do świata pełnego napięcia, humoru i ref...

Recenzja książki Skok na milion
Krzyk rzeki
Nauka kontra ludowe wierzenia
@whitedove8:

Kamil zostaje zmuszony przez ojca do wyprowadzki na prowincję, gdzie mężczyzna ma prowadzić badania w wiosce, w której ...

Recenzja książki Krzyk rzeki
© 2007 - 2024 nakanapie.pl