Wyobraźcie sobie badacza-historyka. Kliologa. Cóż to takiego ta kliologia? - pomyślałam i pobiegłam szukać. Znalazłam. Otóż jest to nauka zajmująca się modelowaniem zmian zachodzących w społeczeństwie. Przewiduje zmiany zachodzące w przyczynowych strukturach tegoż społeczeństwa. Przechodząc na polski - pewien naukowiec po długich badań struktur wiosek zakładanych w średniowiecznych Alpach zauważył dziurę w Schwarzwaldzie. Zdziwił się, że w pewnej dolinie bardzo ładnie położonej i gdzie przyroda sprzyjała założeniu osiedla ludzkiego, nie ma tego osiedla. A powinno być. Traf chciał, ze jego partnerką życiową była bardzo utalentowana pani fizyk, która akurat myślała nad swoją bardzo skomplikowaną teorią - zabijcie mnie, ale nie powtórzę bezbłędnie, czego dotyczyła. W sumie doszło do tego, że ona, spojrzawszy na schemat Toma, przyznała mu rację, że wszelkie naukowe przesłanki sugerują, że tę wieś należy znaleźć. Musiała tam być i basta. Tom udał się do biblioteki szukać źródeł historycznych dotyczących średniowiecznego Schwarzwaldu. Oczywiście wieś znalazł, ale jakież było jego zdziwienie, gdy okazało się, że mieszkańcy wsi zmarli na czarną śmierć, zbierającą swoje żniwo w tamtym okresie w całej Europie. To jednak o niczym nie świadczyło. Jeżeli miejsce było dobre do zamieszkania, powinno być zasiedlone ponownie po epidemii. A tu nie.
Tom znalazł różne legendy na temat demonów zamieszkujących Eifelheim. Ludzie bali się nawet przejeżdżać przez tę dolinę. Podobno mieszkały tam demony. Jak świat światem demony były - dlaczego zatem tym razem wywołały aż takie przerażenie, że wioska zginęła z map?
W tym momencie przenosimy się w średniowiecze do rzeczonej wioski.
Poznajemy jej mieszkańców z ich problemami, pana na zamku, księdza dominikanina i franciszkanina, przyglądamy się relacjom między nimi. Wszystko pięknie do czasu, gdy w wiosce rozlega się dziwny grzmot. Burza? Ale nie ma chmur, nie ma wiatru, jest pogodny dzień.
Dalej nie napiszę, myślę, że i tak dużo zdradziłam. A książka jest warta przeczytania, aczkolwiek uprzedzam, ze nie jest najłatwiejsza. Autor poświęcił dużo miejsca naukowym teoriom i dowodom na istnienie jakichś bardzo skomplikowanych rzeczy. To niestety było trudne w odbiorze. Za to te części, które przenosiły nas do średniowiecza - to było najpiękniejsze. Zresztą - ja lubię takie quasi historyczne powieści, z udziałem historycznych bohaterów i w realnych miejscach. A że przy tym było nieco niesamowicie? To cały urok tej książki.
Nie zapominajmy przy tym o pierwiastku ludzkim - miłości, tolerancji, roli religii i Kościoła w życiu takich dość zamkniętych małych społeczności. Wszak wioska leży wysoko w Alpach, raczej ma mały kontakt ze światem. Pan i ksiądz to dwie wyrocznie, nie można ich pominąć.
Książkę mogę polecić miłośnikom powieści historycznych, myślę, że się nie zawiodą, o ile nie będą w niej szukać tylko nauki, a zechcą rozsmakować się w obrazie ludzi w obliczu zagrożenia i nietypowych zjawisk.