Podobno to najtrudniejszy problem – umysł obdarzony świadomością. Tak bardzo brakuje odpowiedzi, że nawet niektórzy fizycy doszli do wniosku, że uda się i im napisać kilka publikacji w tym temacie. A tak poważniej, George Musser uznał słusznie, że każde odświeżające spojrzenie na świadomość ze specyficznym dla każdej nauki instrumentarium zwiększa szansę na formułowanie lepszych sądów. Nie przepadam za takimi książkami, czyli stanowiącymi w dużym stopniu kompilacje poglądów ludzi spotkanych przez autora na intelektualnej drodze. Za każdym razem taka konstrukcja generuje u mnie pytania o stopień kompletności prezentowanej materii, o obiektywizm i wielkość wkładu autora w prezentowane wnioski. Jeżeli jednak się przezwycięży uprzedzenia, to z lektury wychodzi intrygująca obserwacja o stanie badań nad świadomością. Sama interdyscyplinarność może onieśmielać – biologia, filozofia, fizyka i informatyka. W wielu punktach sprzeczne przekonania przywołane przez dziennikarza naukowego pokazują, gdzie lokują się w tym wyścigu po Świętego Graala istnienia: kognitywistyka, mechanika kwantowa, neuronauka i sieci neuronowe. „Fizyka na tropie świadomości” to raport z frontu badań teoretycznych i doświadczalnych, w których nie ma granic na inspiracje, na odważne pytania i wyobraźnię. Jeśli potraktować pracę Mussera jako efekt kompilacyjnych analiz, to spisał się momentami co najwyżej dobrze.
Publikacja jest dość chaotycznym spojrzeniem na front badań nad świadomością (rozumianym jako przypadłość i być może nawet nieuchronność, choć nie jako okoliczność deprecjonująca), w którym nauki przyrodnicze, wsparte ostatnimi osiągnięciami cyfrowego przetwarzania, budują swoisty palimpsest na zakurzonych nieco ideach filozofii. Sukces w zrozumieniu mechanizmów tworzących umysł, który następnie sam prezentuje przekonania na podstawie interakcji, to być może bliska przyszłość, a może nierealna uzurpacja. Wciąż poruszamy się we mgle. Choć pewne kierunki badawcze, które Musser opisuje zaczynając od spektakularnych osiągnięć narzędzi programistycznych, a których sieci neuronowe z jednej strony mogą być zabawką, ale z drugiej są w istocie realizacją inspirowaną mózgiem, rokują. Na uwagę zasługuje odnotowanie dwóch nowych i popularnych podejść do świadomości – teorii przetwarzania predykcyjnego i teorii zintegrowanej informacji (str. 106-131). Stanowią one w zasadzie intelektualną oś narracji książki w tym sensie, że zyskały popularność u przyrodników w XXI wieku kosztem idei klasycznych. Obie wychodzą poza język semantycznych ograniczeń ugruntowanych podejść (np. dualizmu, monizmu, funkcjonalizmu) dzięki zaoferowanej grupie wskaźników ilościowych i czerpaniu z ustaleń fizyki w obszarze pomiaru kwantowego. Opowiadając o rodzącej się popularności teorii umysłu u ‘ścisłowców’, pokrótce podsumowuje ograniczenia i możliwości trzech nauk wspierających odwieczne zagadki ontologii czy epistemologii.
Lawirując między materializmem i solipsyzmem, emergencją i redukcjonizmem, przyczynowością a nieskorelowaniem, trzecio- i pierwszo- osobowym podejściem, lokalnością i globalnością czy różnymi interpretacjami problemu pomiaru w mechanice kwantowej, dziennikarz zaledwie jakby ‘otwiera drzwi wielkich budowli’ by przyjrzeć się z progu bogactwu wnętrz. Jeżeli czytelnik nie jest biologiem, fizykiem czy informatykiem, to połowa tekstu może być nieczytelna. Sama koncepcja wolnej woli chyba niepotrzebnie odwraca uwagę od istoty fenomenu umysłu (str. 273) sugerując zbyt głęboki jej związek z wyborem dokonywanym podczas pomiaru rozumianego bardzo ściśle. Równie ważne, nieortodoksyjne koncepcje Rovellego, związane z relacyjnością, rozpłynęły się w filozoficznym języku (str. 202-206). Wybór lżejszej formy narracyjnej, z szybkimi przeskokami między badaczami, jest zarówno atrakcyjny i niebezpieczny dla odbiorcy. Zagrożenie wynika z pozornej łatwości problematyki, bo przecież każdy ma coś do powiedzenia o umyśle. W efekcie można infantylnie sformatować wnioski, gdzie splątanie kwantowe jest halucynacją, a ‘czarna skrzynka’ sieci neuronowej zastępuje już ‘tabuny teoretyzujących darmozjadów’. Na założonym poziomie ogólności, chyba nie da się uniknąć takich niebezpieczeństw. Już same modele związane ze sztuczna inteligencją, w interpretacji historycznej Mussera, pozostawiają solidne niedomówienia – czy konkretny akapit opisuje model teoretyczny, czy realizację na krzemowej płytce?
Wątpliwa dydaktycznie konstrukcja daje jednak czasem satysfakcję. Polecam chociażby bardzo intrygujące rozwinięcie idei myślowego eksperymentu, tzw. ‘przyjaciela Wignera’ (str. 178-179), który dzięki postępowi fizyki fundamentalnej, w XXI-wieku staje się składnikiem nauki doświadczalnej. To kolejna próba poszukiwania obiektywizmu w rzeczywistości (który może nawet nie być osiągalny) i być może dodatkowa weryfikacja hipotezy wieloświatowej. Interesująco wypadła również dyskusja wprost nad problemem redukcji funkcji falowej. Poprzez pokazanie skrajności stanowisk, stajemy w zawieszeniu – czy świadomość do niej prowadzi, czy to jednak umysł poprzez nadanie sensu zjawiskom redukuje prawdopodobieństwo do zrealizowanej konfiguracji? Sama idea Penrose’a, by nie zapominać o klasycznej teorii grawitacji, doczekała się wyważonej prezentacji, idąc w poprzek początkowemu oburzeniu neuronaukowców na model mikrotubulowy zbudowany przez Noblistę z Hameroffem (str. 142-143). To dla mnie dobry wskaźnik, że autor szukał szerokiej gamy dostępnych ‘na rynku’ koncepcji.
„Fizyka na tropie świadomości” to eksperyment interdyscyplinarności. Może w głowach pozostawi niewiele. Zapewne wzmocni kilka alternatyw, inne odrzuci w wyniku selekcji, bo przecież ani autor (fizyk z wykształcenia), ani czytelnik ( najpewniej jako ciekawy świata konsument treści popularnonaukowych) nie jest w stanie ‘z marszu’ merytorycznie odnieść się spójnie do całego krajobrazu myśli. Dla mnie w zaledwie kilku punktach treść mogła stanowić podstawę do krytycznego spojrzenia. Problem świadomości przez wieki zwodził wielkich tego świata. Obecnie nauki przyrodnicze i procesorowe możliwości obliczeniowe pomagają redefiniować stare zagadki, czasem zaledwie animując mody czy uprzedzenia. Musser, poprzez wielość podanych koncepcji, unaocznia skalę zagadki. Dotyka jej z różnych stron, czasem zupełnie odległych od świata neuronów, naszych snów czy kognitywnych ‘quale’. Zapewne nie chciałby, by podstawową lekcją z lektury było przekonanie, że zagadka świadomości to intelektualna fanaberia, jakaś zabawa ‘wróżenia z fusów’ czy ‘szarlataneria podczaszkowa’. Moje obawy w tym zakresie wzmacnia jednak jego lekkość w posługiwaniu się niejednoznacznym słownictwem, które może niestety nie odbiegać od astrologii czy alchemii – jeśli tylko czytelnik wykaże się niewielką dozą złej woli, czy formatował się na lekturach bazujących na zbitkach w stylu ‘dusza kwantowa’ czy ‘psychologia kwantowa’. W ostatnich zdaniach autor wraca do humanistyczno-optymistycznego odczytania prognoz na przyszłość badań nad świadomością (str. 340):
„Na razie (…) nie pojawiły się jeszcze żadne oznaki, które mogłyby świadczyć o tym, że nauka dotarła do ściany. Nasze umysły wyewoluowały, by zrozumieć świat i jeśli mają zrealizować ten cel, świat musi być zrozumiały. A my jestem częścią tego świata.”
Być może za rogiem czeka nas rewolucja w interpretacji wielu obszarów ludzkiej codzienności. Nauka byłaby niepotrzebna, gdyby zatrzymywała się na potwierdzeniu tego, o czym każdy wie (że rowerem da się jeździć, a zamknięte oczy potrafią zbudować ciekawy świat swobodnie przelatujących myśli). Bo jeśli dać badaczom szansę, to nie tylko opiszą to, co oczywiste, ale może i pomogą budować nowe cele jednostkowe i cywilizacyjne. Umysł, jak baron Münchhausen wyciągający się za włosy z bagna, to nasza nadzieja na rozwikłanie istoty samo-odniesienia.
DOSTATECZNE z MAŁYM plusem – 6.5/10