„ON jest zdolny do wszystkiego. Do każdego łotrostwa. W tym akurat to nawet ja nigdy GO nie prześcignę, choćbym nie wiem, jak bardzo się starał!”
„Zapiski Dobrego Łotra” – boska ironia i piekielnie dobre pytania. Intrygująca opowieść, która zderza sacrum z profanum, świętość z ironią, a boską wszechmoc z ludzkim zwątpieniem. Już sam pomysł – Dobry Łotr jako pierwszy mieszkaniec Raju – prowokuje, by spojrzeć na wieczność z niecodziennej perspektywy. Ten przewrotny obraz teologicznej codzienności to prawdziwa perełka dla czytelników lubiących filozoficzne szarady, podszyte gorzkim humorem i egzystencjalnym niepokojem. Ta książka to coś więcej niż tylko zabawna gra słów, pod warstwą ironii kryje się zaskakująca głębia, która niepostrzeżenie skłania do refleksji. Autor z lekkością i humorem prowadzi czytelnika przez zawiłości codzienności, używając przystępnego języka i błyskotliwych zwrotów, które bawią, ale też zostają w głowie na dłużej. To lektura, która zaskakuje trafnością spostrzeżeń i inteligentnym dowcipem nie sposób przejść obok niej obojętnie. To opowieść tyleż przewrotna, co błyskotliwa, która za pomocą humoru, ironii i dialogu prowadzi nas w rejony egzystencjalnych rozterek – bez patosu, za to z pazurem i sercem.
Cała historia prowadzona jest z perspektywy Łotra, co pozwala nam zajrzeć w jego wnętrze i lepiej zrozumieć, co przeżył. Ten zabieg narracyjny sprawia, że opowieść staje się bardziej osobista, autentyczna i poruszająca.
Bohater – tytułowy Dobry Łotr – trafia po śmierci do Raju. Ale nie jest to Raj z pocztówki: mlekiem i miodem nie płynie, a anioły nie grają na harfach. Zamiast tego otrzymujemy przestrzeń dziwnie znajomą, trochę jak przystanek autobusowy między życiem a wiecznością, gdzie spotykamy... Boga. Ale i On nie przypomina tej uładzonych wersji, które znamy z obrazów czy religijnych traktatów. To Bóg z dystansem do własnej boskości, gotowy na sarkazm, żarty i trudne pytania. I właśnie w tych rozmowach – dwugłosie człowieka i Stwórcy – rodzi się siła tej książki. Dialogi między Łotrem a Bogiem są, niczym pojedynek szermierzy: błyskotliwe, pełne ciętych ripost, ale też wzruszających momentów, w których ironia przechodzi w refleksję. Autor, z wyczuciem i dużą inteligencją, zestawia człowieczeństwo z boskością – nie po to, by kogoś nawracać czy szokować, ale by zadawać pytania. Co to znaczy być dobrym? Czy nasze grzechy naprawdę nas definiują? Czy Bóg śmieje się z naszych błędów, czy raczej płacze razem z nami? Nie sposób nie wspomnieć o tym, jak Autor porusza trudne tematy – wiara, miłość, śmierć – bez zadęcia. Zamiast kazań, dostajemy pytania. Zamiast odpowiedzi – przestrzeń do własnych interpretacji. To książka, która nie mówi, co masz myśleć – ona zaprasza cię do myślenia. A przy tym wszystkim jest tu lekkość, dowcip, absurd. Czyta się ją z uśmiechem, czasem z niedowierzaniem, jakby się słuchało opowieści znajomego, który właśnie wrócił z nieprawdopodobnej podróży – do życia po życiu. Nie sądziłam, że książka z takim tytułem może okazać się tak przenikliwa. A jednak. Paradoksalnie to właśnie ta niepozorność – ten „łotrzykowski” luz – czyni ją tak poruszającą. Jakby ktoś podał Ci gorzką prawdę w cukrze, ale Ty i tak wiesz, że to lek. I chcesz więcej. „Zapiski Dobrego Łotra” to literacki trickster – udaje prostą książkę, a tymczasem podsuwa nam lustro. Dla jednych będzie jak łagodny policzek od losu, dla innych niż kubek mocnej kawy po duchowym kacu. Ale jedno jest pewne – zostaje z czytelnikiem długo po przeczytaniu ostatniej strony.
„Przecież to nie było możliwe, żebym ja coś takiego powiedział. Niby usłyszałem to na własne uszy i ujrzałem wszystko na własne oczy, lecz skoro w każdym kłamstwie kryje się ziarenko prawdy, to i w każdej prawdzie może być schowane takie ziarenko, albo i cała sterta kłamstwa”.