Powiem tak… nota wydawnicza ani trochę nie oddaje tego, co ta książka sobą przedstawia. Bawiłam się świetnie, czytałam z chusteczkami, bo łzy śmiechu płynęły rzewnie! To świetna podróż przez filozofię, moralność i religię w przewrotnym i ironicznym stylu—czyli dokładnie to, co ostatnio idealnie trafia w mój gust.
Przenieśmy się do Raju wraz z Dobrym Łotrem—jednym z dwóch skazańców ukrzyżowanych obok Chrystusa. Na krzyżu wyraził skruchę i jako jeden z pierwszych dostąpił łaski zbawienia. I tutaj kończy się powaga tej historii, bo Raj wcale nie jest tym, czym sobie go wyobrażamy. Toaleta? Owszem, jest, ale zyskuje tu całkiem nowe znaczenie, zasługując na kilka przewrotnych rozdziałów. Wśród abstrakcyjnych przedmiotów, które według autora powinny znaleźć się w Niebie, toczą się rozmowy z Bogiem i innymi postaciami, rzucając wyzwanie porządkowi rzeczy, sensowi życia i sprawiedliwości. To niekończąca się debata, pełna zagadek i paradoksów. Historia prowadzona jest w formie refleksyjnych zapisków i dialogów, które w jednej chwili doprowadzają do spazmatycznego śmiechu, by zaraz potem wprowadzić cię w stan zadumy i melancholii.
Dobry Łotr gra tu główną rolę—pełen wątpliwości, ironii i refleksji. „Jakim cudem znalazłem się w Raju?!”—to pytanie przewija się przez jego rozmowy z Bogiem, które stają się centralnym punktem każdego rozdziału, pełnym filozoficznych przesłań autora. Jednak Bóg w tej opowieści nie jest tym, którego znamy z lekcji religii. Jest bardziej ludzki, krytyczny, daleki od idealnego, miłosiernego obrazu, a przy tym niepozbawiony własnych humorków i wątpliwości. Pozwala Łotrowi zadawać pytania, ale odpowiedzi okazują się niełatwe, nieoczywiste—często prowadzą do jeszcze większych rozterek. W tle pojawiają się postacie drugoplanowe, które urozmaicają narrację i nadają jej głębię. Niektóre to duchy przeszłości, inne są metaforami ludzkich przekonań i pragnień. Ich obecność wzbogaca ironiczno-satyryczne dialogi, sprawiając, że rozmowy między Łotrem a Bogiem nabierają jeszcze większego dynamizmu i wielowarstwowości.
„Zapiski Dobrego Łotra” to w gruncie rzeczy księga pełna głębokich motywów, ale podana w humorystycznej formie. Razem z głównym bohaterem wyruszamy w poszukiwanie sensu życia, zadajemy sobie niełatwe pytania o moralność i sprawiedliwość we współczesnym świecie. Jednym z najistotniejszych motywów jest tutaj religia i dogmaty, ale nie są one przedstawione jako coś absolutnie jednoznacznego. Autor podważa utarte schematy, które znamy od najmłodszych lat, stawiając je w zupełnie nowym świetle. Ironia i absurd grają tu pierwsze skrzypce, a historia prowadzona jest tak, że podkreśla paradoksy ludzkiej egzystencji. Sama podchodziłam do tej książki dość sceptycznie, głównie przez tematykę religijną, która ostatnio nie należy do moich ulubionych. Jednak sposób, w jaki autor pod przykrywką absurdu zastanawia się nad głębszymi tematami, absolutnie wygrał to rozdanie.
Andrzej Mathiasz posługuje się prostym, dynamicznym językiem, co sprawiło, że pochłonęłam tę książkę w jeden wieczór. Mieszanka humoru (chwilami nawet czarnego), ironii i absurdu doskonale współgra z poważnymi refleksjami—dla mnie to strzał w dziesiątkę. Autor perfekcyjnie łączy surrealistyczne rozmowy z konkretnymi, fundamentalnymi pytaniami o ludzkość, dzięki czemu narracja nie przygniata, a wręcz skłania do myślenia. Jedną z największych zalet książki jest jej forma, przypominająca pamiętnik Łotra—pełen zapisków i przemyśleń.Nie znajdziemy tu liniowej, jednoznacznej fabuły, co pozwala w pełni skupić się na tym, co najważniejsze. Każdy z nas zadaje sobie własne pytania i kończy książkę z własnymi refleksjami, które zostają w głowie na długo.
Nie jest to łatwa książka do oceny, przyznam bez bicia. Dla jednych może być błyskotliwym, ironicznym przedstawieniem doczesnych problemów, dla innych—może wywołać mieszane uczucia, a nawet urazić. Jej największą zaletą jest głębokie przesłanie filozoficzne, ukazane w absurdalnej i ironicznej formie. Dialogi są świetnie skonstruowane, przemyślane, a zapiski perfekcyjnie je uzupełniają, dodając historii jeszcze więcej wymiarów. To opowieść, która niebanalnie spogląda na religię, moralność, sens życia, a także wszystko, co się z nimi w jakiś sposób łączy. Ja książkę pochłonęłam i świetnie się przy niej bawiłam, choć momentami zatrzymywałam się, by zastanowić się nad niełatwymi pytaniami—niekoniecznie związanymi tylko z religią. Co mnie frustrowało? Pytania bez odpowiedzi. Ale zdaję sobie sprawę, że taki był zamysł—to czytelnik musi sam znaleźć odpowiedzi na te najtrudniejsze.
Czy jest to książka dla każdego? Zdecydowanie nie! To pozycja intrygująca, nietypowa i zabawna, ale może okazać się wyzwaniem dla niektórych czytelników. Mimo zużytych ze śmiechu chusteczek, to historia typu „śmiech przez łzy”, więc nie jest to lektura, którą czyta się jedynie dla rozrywki. To filozoficzna podróż, zmuszająca do refleksji nad trudnymi tematami—nie tylko religijnymi. Jej prześmiewcza forma działa jak dyfuzor, łagodząc ciężar poruszanych kwestii. Czy wszystkim przypadnie do gustu ten rodzaj humoru? Pewnie nie, ale jeśli lubisz nietypowe książki, które bawią i skłaniają do myślenia jednocześnie, może być strzałem w dziesiątkę. Świetnie mi się ją czytało po „Pół sposobu jak tanio ocalić świat”—oba tytuły mają podobny poziom absurdalności i przewrotnej analizy rzeczywistości, choć uderzają w nieco odmienne poglądy.