Uważacie, że twórcy powinni się trzymać jednego gatunku, czy lubicie jak nieco eksperymentują i sprawdzają jak im pójdzie w innych ?
Często obecnie na rynku książkowym można spotkać historie pisane na tzw jedno kopyto, w kółko te same wątki, takie odgrzewane kotlety i … w efekcie łatwo wpaść w kryzys czytelniczy jak już po prostu nic nas naprawdę nie jest w stanie zaskoczyć.
Ewelina Dobosz ma wprawę w pisaniu romansów i dobrze jej to idzie. Ale postanowiła się wyłamać, wydać książka po swojemu w niejednym tego słowa znaczeniu. W efekcie dostaliśmy ślicznie wydanego “Zmyślonego” - mieszankę thrillera z romansem.
Wychowałam się na wsi, na odludziu, nieco podobnym do tego, na którym mieszka Weronika. Wszędzie daleko, dookoła pusto. Niby można czuć się bezpiecznie ale… aby na pewno ? Przez 19 lat jej życia przekonała się ile złego może ją spotkać w domowym zaciszu. Tam gdzie nic nie powinno jej grozić. I teraz ponownie straciła poczucie bezpieczeństwa, bo pod jej dachem znalazł się intruz…
Zmyślony, bo tak kazał do siebie mówić, potrzebuje schronienia przed ludźmi, którzy go szukają. A nie będą brali raczej pod uwagę, że ukrył się u niej. To miało być tylko chwilowe i nie miało jej nic grozić, ani z jego strony ani z żadnej innej. Ale nie dość, że między tą dwójką szybko zaczyna iskrzyć, to w okolicy dzieją się rzeczy… przerażające.
“W życiu tak to już właśnie jest. Poświęcasz się dla innych, jesteś w stanie zmienić swoje życie dla drugiego człowieka, a nagle otwierasz oczy i dostrzegasz, że jesteś sam.”
Zbyt wiele tajemnic skrywa Igor, zbyt wiele nie chce jej mówić, a ona o zbyt wiele go podejrzewa, by to przyciąganie jakie odczuwają, dopuścić do głosu. A nawet jak rozsądek traci kontrolę, zawsze coś im przeszkodzi. I wciąż czuć, że są w niebezpieczeństwie choć podobno tak dobrze się ten Zmyślony przed zagrożeniem ukrył. Czy ściągnie na nią nieszczęście? Czy po wszystkim zniknie z jej życia i wszystko będzie po staremu? Czy po tym jak jej przyjaciółka zostaje zamordowana, wszystko może tak po prostu wrócić do normy ?
Ta książka to od początku cała lista pytań, na które czytając kolejne rozdziały szukałam odpowiedzi. Ale otrzymując jedną odpowiedź, zyskiwałam… kolejne kilka pytań. Ciągle coś było niepewne, wzbudzało podejrzenia. Wciąż nie wiedziałam czego spodziewać się po bohaterach, bo oboje mieli swoje tajemnice. Niby on więcej ale może jednak ona nie wie, jak wielką rolę w tym wszystkim sama odgrywa? Naprawdę rozwikłanie kolejnych zagadek coraz bardziej mnie szokowało. Autorka nie ułatwiała ich rozwikłania nam, ani życia bohaterom. Tu jeden zwrot akcji, ściga kolejny, a już w szczególności czym bliżej końca tym ich więcej. Czy jest szansa aby ta historia miała szczęśliwe zakończenie? Przekonajcie się sami;)
Podobało mi się to, nawet bardzo. Czułam klimat tej wiejskiej chatki, tych koszmarów przeszłości jakich oboje doświadczyli. Czułam wątpliwości i uczucia jakie nimi targały, tę chemię między nimi i przekonanie, że nie ma szans by prócz pożądania, coś mogło się z tego rozwinąć. Czułam ich przerażenie gdy sytuacja robiła się coraz bardziej dramatyczna. Strach i nieufność gdy się poznawali. Po prostu - tę książkę się czuje od początku do końca. I zaskakuje nas wszelkimi emocjami i wydarzeniami raz za razem. Czego chcieć więcej ? Następnego tomu oczywiście. Ja już czekam. A póki Ewelina pisze, kombinuje jak nam zrobić wodę z mózgu ponownie, czytajcie wstęp historii Weroniki i Igora. Polecam serdecznie i dziękuję za egzemplarz.