Siostra Małgorzata Borkowska urodzona w 1939 roku cały czas pisze książki i wygłasza konferencje. Siostra Małgorzata jest osobą wszechstronnie wykształconą, studiowała filologię polską, filozofię i teologię, jest także tłumaczką. Napisała wiele prac teologicznych i historycznych, a w wolnych chwilach pisze felietony i powieści fantasy. Przy jej książkach nie sposób się nudzić, potrafi z łatwością przybliżyć najtrudniejsze tematy. O takich osobach często się mówi, że „piszą z pazurem”. Tym razem zabiera nas w podróż do Egiptu w XIV i XV wieku i opowiada o Ojcach Pustyni, mnichach, którzy wybrali samotne życie na pustyni. Opisuje też Matki Pustyni, kobiety, które też wybrały podobny styl życia i poświęcenia się Bogu.
Ojcowie Pustyni znani są głównie z apoftegmatów, króciutkich tekstów, najczęściej zbudowanych na zasadzie: ktoś zapytał – ktoś inny odpowiedział. Oczywiście z tych tekstów poznajemy ich, że byli to normalni ludzie, którzy nie byli święci, grzeszyli, ale mieli olbrzymie pragnienie, żeby grzech wyrzucić ze swojego życia. „Upadam, jestem słaby, ale nie zgadzam się na to, chcę się poprawić, chcę żyć lepiej” . Jednak z tych tekstów mało możemy się dowiedzieć o ich życiu codziennym. Najczęściej Ojcowie Pustyni kojarzą się z samotnym życiem, pustelniczym, ale nie go końca to jest prawdą. Siostra Małgorzata w swojej książce przedstawia życie kilkunastu mnichów.
Antoniego nazywa się pierwszym pustelnikiem, w 270 roku odszedł w głąb pustyni, na bezludne okolice górskie nad Morzem Czerwonym. Gdy w 315 roku Ammun szukał miejsca bez ludzi, dotarł aż do niegościnnego pustkowia zwanego Nitrą. W okolicy były jeziora, na których brzegach osadzała się soda. Woda była zdatna do picia, ale niesmaczna. Niedługo jednak trwała jego samotność, gdyż za nim w te okolice wyruszyło 3000 mnichów. Każdy z nich, dopóki mógł, pracował na swoje utrzymanie. Najczęściej nowo przybyły mnich stawał się uczniem jakiegoś starszego mnicha. Później go opuszczał i zakładał własną pustelnię, ale po niedługim czasie miał własnych uczniów. Taka pustelnia stawała się później osadą mnisią, gdzie często budowano kościół, a także na przykład młyn. Przykładowo Pochomiusz miał tak dużo uczniów, że musiał zorganizować ich życie. Podstawową strukturą był dom liczący od 20 do 40 mnichów, kilka domów tworzyło ród, a od 4 do 10 rodów tworzyło wioskę, a wiosek przybywało. Mnisi też nawzajem się odwiedzali. Nie mówiąc o tym, że mieli licznych gości z zewnątrz. Niektórzy przybywali z potrzeb duchowych, aby porozmawiać z danym Ojcem, a niektórzy z ciekawości, żeby zobaczyć, jak oni żyją. Zaskakująca jest historia Szymona pierwszego słupnika.
Najważniejsze w tej książce, że nie są to suche biografie, gdyż zwykle przedstawia się ich, jako osoby posągowe, wręcz mityczne. Tutaj przedstawieni są, jako osoby normalne, ze swoimi licznymi przywarami i błędami. Jeden z nich nim został mnichem był szmuglerem saletry, złodziejem i szefem bandy przemytników. Większość z nich nie umiała czytać i nawzajem od siebie uczyli się Pisma Św. i Psalmów. Jednak najważniejsze dla nich, dzisiaj byśmy to nazwali tolerancją, było miłosierdzie. Jeden z mnichów zapytał Teodora: „co mam zrobić, aby osiągnąć życie wieczne?” Teodor odrzekł: „Idż i okazuj każdemu miłosierdzie, bo ono ma swobodny przystęp do Boga.” Całość napisana jest bardzo barwnym językiem i obfituje w żartobliwe wydarzenia. Nieraz w trakcie lektury uśmiechałam się. Jednocześnie mogłam poznać początki monastycyzmu napisane w spsoć atrakcyjny, ale jednocześnie pouczający. Ciekawie przedstawia św. Hieronima, czy Kasjana, oraz na końcu św. Benedykta i św. Scholastykę.