Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "ani w hagne", znaleziono 13

Doświadczałem tego samego, co zdarzało mi się odczuwać, gdy samotnie kroczyłem nocą długim, hotelowym korytarzem lub przejeżdżałem o zmroku obok nieczynnej stacji benzynowej z migającym neonem. Strach, niepewność i głuche napięcie.
Demokracja kończy się w momencie, gdy zaczyna się trening lub mecz. (...) Wtedy rację mam tylko ja. Po prostu nie wierzę w skuteczność innych - nazwijmy to - systemów określających relację trener - zawodnicy.
Jeśli ufasz zespołowi, wszystko mu podporządkujesz.
Zgodziliśmy się wszyscy na taką harówkę, ale widzieliśmy w tym sens. Wiedzieliśmy, że jak dobrze to przepracujemy, to będziemy wygrywać. Sport w tym czasie był w zasadzie jedyną możliwością, by wyjechać na Zachód i zobaczyć kawałek świata. A poza tym zapewniam, że jak człowiek wygrywa, to zaraz zapomina o tym, że wcześniej musiał zasuwać. Za trenera Szlagora trenowaliśmy niewiele mniej, a efektu nie było żadnego. I to jest dopiero frustrujące, że tyle pracy człowiek wkładał, a wszystko potem i tak było do luftu. Sami wiedzieliśmy, że tylko ciężką pracą możemy dojść do czegoś w sporcie. Dlatego przyjęliśmy na siebie role "ofiar Kata" z pełną świadomością.
Ale najważniejsze było wypracowanie w sobie maksymalnego zaangażowania w każdy gest na boisku. Bo żadnego zagrania nie można nauczyć się perfekcyjnie bez stuprocentowego zaangażowania. Nie pomoże nawet milion powtórzeń. Zagrywka to jest serce, głowa, dusza, a dopiero potem ręka. Kiedy siedzę obok boiska, wiem, jaki będzie serwis, zanim zawodnik podrzuci piłkę.
W sporcie jest tak, że jeśli jest zbyt dobrze... to jest źle. Jak słyszę czy czytam wypowiedzi trenerów, że w drużynie przed ważnym meczem jest wspaniała atmosfera, to wiem, że rywal zleje im tyłek.
Wiadomo, jak to u nas jest, gdy ktoś osiągnie wielki sukces. Zawsze znajdzie się grono malkontentów, zazdrośników czy "wybrzydzaczy". (...) Uważano Wagnera za bufona i zarozumialca, a niektórzy znani dziennikarze zwyczajnie kpili z niego. Ryszard Niemiec nawet ofiarował sie nosić go na barana wokół Pałacu Kultury, jeśli tylko mu się uda zdobyć złoto.
Ja zawsze byłem zdania, by o mnie i o siatkówce podano jak najwięcej, nieważne zresztą, czy dobrze, czy źle. Ważne, że w ogóle piszą, że się interesują. Gramy przecież dla ludzi.
Kiedy raz się zakosztowało paryskiego stylu życia, trudno jest go porzucić.
Jeśli nie odczuwamy bólu, nie mamy też potrzeby, aby zmienić coś w naszym życiu.
Nawet marzenia stają się brzemieniem.
Po­tra­fisz być obiek­tyw­na w spra­wach, na które więk­szość z nas nie ma wpły­wu. Jak po­wie­dzia­łaś, do­ce­niasz mi­łość. Mo­żesz się nią cie­szyć, ale po­nie­waż jej nie pra­gniesz, nie kon­tro­lu­je ona two­je­go życia.
To za­brzmia­ło tak dziw­nie, gdy usły­sza­łam, że ktoś inny na­zy­wa go Maxem: jasny od­prysk nie­szcze­ro­ści na nie­ska­zi­tel­nym płót­nie spo­wie­dzi. Jego praw­dzi­we imię było je­dy­nym szcze­gó­łem, który po­mi­nę­łam.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl