Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lady do z", znaleziono 101

No, no! – odezwał się Conway. – Posłuchajcie wiatru. Dzika noc. - Idealna dla duchów – rzucił Portal z zuchwałym uśmiechem. – W taką noc wszystkie diabły wychodzą z piekła. - Według lady Laury, nawet najczarniejszy z nich przyniósłby nam szczęście – zauważył Conway, śmiejąc się. Wiatr znów zawył przeraźliwie, a kiedy ucichł, rozległy się trzy głośne uderzenia w okute drzwi wejściowe. Wszyscy aż podskoczyli. - Kto to, na Boga, może być, o tej porze?
Halt zerknął na szczere oblicze młodzika. Z wolna pokręcił głową.
- Czymże zasłużyłem na taką lojalność? - spytał.
Horace udał głęboki namysł, po czym odpowiedział:
- No, właściwie niczym. Ale po prostu, obiecałem lady Pauline, że będziemy się tobą opiekowali.
Gdy rycerz umilkł, Halt wyraził się dość dosadnie, używając pewnej liczby słów, które Horace znał bardzo dobrze - lecz także kilku innych, które wtedy usłyszał po raz pierwszy.
Trzeba przecież do tego nie lada jajec, żeby rzucić tak drugą osobę, z którą się tyle przeżyło. Wspólne doznania, przygody i wspaniałe chwile oblepiają człowieka jak taki słodki lep, coś miłego w dotyku, a jednocześnie cholernie zdradliwego, bo ani się człowiek zorientuje, a ten lep prowadzi przed ołtarz, do żłobka i życie bez sensu. Czasem dochodzi do tego miłość, i tym szczęściarzom zazdroszczę. Dużo częściej jednak, tak mi się przynajmniej wydaje, nie jest to miłość, ale ten zwyczajny słodki lep.
–Przerosła nas misja – powiedział Neo. – Jesteśmy bezradni i zbyt słabi,
aby sprostać zadaniu. Ziemia będzie zniszczona lada moment. Pomóż
tej planecie, bez twojego wsparcia nie poradzimy sobie.
–Nie jesteście zbyt słabi, ale odpowiedni. Ja was wybrałem spośród wie-
lu.
–Nie wiemy co robić.
–Należy robić to, co jest słuszne – powiedział Duch OZZ.
Wszyscy zamilkli. Mieli wrażenie, że ich przecenił. I co gorsze, nadal
wierzy w ich moc, podczas gdy oni sami wierzyć już przestali.
Sam Vimes w dzieciństwie wierzył, że bardzo bogaci jadają ze złotych talerzy i żyją w marmurowych domach. Teraz nauczył się czegoś nowego: ci bardzo, bardzo bogaci mogą sobie pozwolić na ubóstwo. Sybil Ramkin żyła w nędzy, dostępnej tylko bogaczom - w biedzie, do której podchodzili z przeciwnej strony. Kobiety, którym zwyczajnie dobrze się powodziło, oszczędzały i kupowały suknie zdobione koronką i perłami; lady Ramkin była tak bogata, że mogła sobie pozwolić na chodzenie w gumowych butach i tweedowej spódnicy, która należała do jej matki.
Babbington chwiał się na nogach. Twarz miał konwulsyjnie wykrzywioną. Lady Mary wstała i wyciągnęła troskliwie rękę. Uwagę wszystkich ściągnął jasny głos Egg. - Popatrz – mówiła – pan Babbington zachorował. Strange rzucił się naprzód, podtrzymał zataczającego się pastora i lekko unosząc, przeniósł na sofę w rogu pokoju. Reszta towarzystwa stłoczyła się wokół, wszyscy chcieli pomóc, byli jednak bezradni. W dwie minuty później sir Bartholomew wyprostował się, pokręcił głową. Nie było sensu ukrywać prawdy.
Spotykali się coraz częściej. Tymczasem drzewa zdążyły zgubić wszystkie liście, a na szczycie najwyższej góry pojawił się śnieg. Cienie ludzi przechodzących przez most były długie i wąskie. Zima tego roku zaatakowała cicho, z zaskoczenia, ale za to z dużą zaciekłością. Zrobiło się wyjątkowo zimno i Yasui złapał grypę. Kiedy temperatura jego ciała wzrosła zbyt mocno jak na zwykłą grypę, Oyone zaczęła się martwić. Jednak w niedługim czasie gwałtownie spadła. Wydawało się, że lada dzień całkiem wyzdrowieje, ale niewielka gorączka dręczyła go jednak każdego dnia.
Dopiero co połączył się z Pauline węzłem małżeńskim, a tak mało brakowało, by uczynił ją wdową. Wbrew swej zwykłej powściągliwości ruszył na spotkanie Pauline, pochwycił ukochaną w ramiona i wycisnął na jej ustach długi, bardzo długi pocałunek.
- Hurra! - zakrzyknął zgromadzony tłum. Will, który spoglądał na to z niejakim zaskoczeniem, poczuł na ramieniu delikatną dłoń. Uniósł nieco wzrok, by ujrzeć uśmiechnięte oczy Alyss.
- Moim zdaniem, to dobry pomysł - rzekła, zerkając w stronę Halta i lady Pauline. Will nie mógł się z nią nie zgodzić. Objął dziewczynę i ucałował. Zawirowało mu w głowie, kiedy poczuł na swych wargach dotknięcie jej ust. zawołali znów zgromadzeni.
- (...) Czemu jesteś taki nerwowy? Vimes odłożył miecz i spróbował się trochę uspokoić. - Bo to typowy kumpel flaszki, kochanie. Znam takie typy. Normalny człowiek, kiedy porządnie oberwie, odczołguje się na bok. A przynajmniej ma dość rozsądku, żeby nie wstawać. Ale czasami trafiasz na takiego, który nie umie odpuścić. Słabeusze po sto dziesięć funtów, którzy usiłują z byka załatwić Detrytusa. Zawzięci mali dranie z wagi koguciej, którzy rozbijają butelkę o bar i próbują atakować pięciu strażników jednocześnie. Wiesz, o co mi chodzi? To idioci, którzy walczą dalej, chociaż już dawno powinni przestać. Jedyny sposób, żeby ich powstrzymać, to ich wyeliminować.
- Chyba znam ten typ, rzeczywiście — przyznała lady Sybil z ironią, którą Sam Vimes dostrzegł dopiero kilka dni później.
Janku herbu „Pół krowy”. - Książę wstał i rozwarł ramiona. - Spotkał cię nie lada zaszczyt! Oto za chwilę wyruszysz w swoją największą przygodę życia. Tak jest! Przygodę! Sam Lucek stwierdził, że właśnie TY nadajesz się do niej najbardziej. - O panie! Cóż to za zadanie masz dla mnie? - Janek widział wszystko raczej w czarnych kolorach, ale grał do końca. - Wyruszysz w podróż, której celem będzie znalezienie smoczego jaja. Podkreślę, że masz dwa tygodnie na to zadanie i ani dnia więcej. Czyż to nie zaszczyt?! Mości rycerzu, nie cieszysz się?! Wypowiedz werbalnie swoją radość! Wczoraj biedny i zagubiony rycerz na szlaku, dzisiaj dumny z wyznaczonym celem! Tylko chwalić! Tylko chwalić! W jakim to czepku się urodziłeś, szanowny rycerzu, że taki splendor spływa na twoje ramiona? - Przepraszam, ale o czym Bolesław, książę tych ziem, do mnie powiada? - Chłopcze. Mówiąc prosto. - Książę podszedł do Janka blisko, nawet bardzo blisko i zdecydowanie zmieniły mu się rysy na twarzy. - Masz dwa tygodnie, by znaleźć jajo smoka i dostarczyć je na mój zamek. Pojedzie z tobą Lucek, mój giermek i módl się chłopcze, módl się do kogo tam chcesz, byś znalazł to jajo i w całości dowiózł je do mnie, bo jak nie to. - Jakie jajo smoka?! Czyś pan zgłupiał do reszty?! Mogę zrozumieć jajo kury, kaczki, łabędzia, nawet przepiórki, ale smoka?! Gdzie ja smoka znajdę?!
Gadu, gadu, stary dziadu.
Danielu, jest pan blady jak pośladek zakonnicy.
Uśmiechnął się do swojego odbicia w lustrze. Był blady, nie panował nad tikami. Strach zawsze przypominał mu, że żyje.
Był blady, nieogolony i wyraźnie ledwie trzymał się na nogach, ale gdy spojrzałam w jego oczy, zrozumiałam, że podobnie jak ja, nie umie z nas zrezygnować.
Wszechobecny, pełen napięcia szum był niemal elektrycznie naładowany, jakby w powietrzu unosił się namacalny potencjał, magia kreacji o własnej, iskrzącej się mocy
Odnajdziesz swoje przeznaczenie, Gabrielle. Tak jak obiecywałem. Ale nigdy nie mówiłem, że to ja nim będę.
Podstawowa zasada samoobrony : nigdy nie pozwól się zabrać w miejsce wybrane przez napastnika. Bo wtedy będziesz na jego terenie.
Nie sądzę, żeby dało się oszukać przeznaczenie, bez względu na to jak szybko czy jak daleko uciekniesz
Uczucia są niebezpieczne
Imię nie jest rzeczą bez znaczenia. Definiuje twój świat, gdy jesteś dzieckiem, i zostaje z tobą na zawsze. Powinno coś znaczyć.
Odnoszę wrażenie, że przez całe moje dzieciństwo panowała wyłącznie zima. Pamiętam wielką chłodną sypialnię i metalowe łóżka.
Pod ścianą stała zielona sofa. Po jej prawej stronie znajdował się mały fotel, bardzo brudny z zniszczony. Jego obicie miało wzór w kwiatki. Wcześniej był pewnie miękki w dotyku, ale teraz siedzisko wyglądało, jakby wykonano je ze skóry. Współczułam temu fotelowi. Odniosłam wrażenie, że wstydzi się swojego wyglądu.
Czyszczenie kieszeni. Musisz rozumieć, gdzie tkwi różnica. Kradzież byłaby wtedy, gdybyśmy się wzbogacali kosztem ludzi. Tak jak ci wszyscy politycy czy im podobni. Ale my zaprowadzamy porządek. Ci ludzie posiadają za dużo, ponieważ tacy jak my nie mają zupełnie niczego. Dlatego odbieramy po prostu to, co nasze. I tyle.
Lydia nie czytała tak pięknie jak wychowawczyni w Słoneczku. Była powolna i robiła dużo błędów. Mimo to mi się podobało.
Gdy znów się położyłam na kanapie, poczułam coś dziwnego. To samo uczucie pojawia się zawsze podczas jazdy autem, kiedy Rocky z dużą prędkością wyprzedza inne samochody oraz autobusy. Z jednej strony się boję, ale z drugiej chcę, żeby jechał jeszcze szybciej.
Nie wyobrażałam sobie, że kiedyś jej zabraknie. Ale zrobiła się stara. Starzy ludzie w pewnym momencie umierają. Młodzi czasami też. Ale starzy umierają zawsze.
- I o czym ci opowiadała- dopytywałam.
- O najróżniejszych rzeczach, O wojnie, o jej rodzicach, o mojej mamie, jak była mała...
- Ty też masz mamę?
- Każdy ma.
- Ja nie.
- Masz. Zawsze jest jakaś pizda, z której się wyszło.
Postanowiłam, że nie będę zadawała tylu pytań, żeby nie wyjść na całkowitą idiotkę. Lydia wiedziała o życiu po prostu wszystko, a ja byłam tylko durnym dzieckiem. Bardzo się tego wstydziłam.
Chciałam paść trupem, albo jeszcze lepiej, żeby Lydia tez padła trupem. A najlepiej wszyscy, którzy to słyszeli. Może nawet cały pieprzony świat. Ten cholerny, zasrany świat, który każe dziewczynkom wykrwawiać się z cipki aż do końca ich dni i wystawia je na pośmiewisko wszystkich ludzi.
Jej oczy zrobiły się szkliste. Potem odwróciła się ode mnie. Nie widziałam jej twarzy, ale wiedziałam, że płacze, Czułam się dziwnie ze świadomością, że potrafię doprowadzić kogoś do łez. W jakimś stopniu źle, ale także dobrze.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl