Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lean do nas", znaleziono 256

Nikt nie nadaje się do tego tak jak ty. Jesteś w takich sprawach najlepszy. Zawsze miałeś wyjątkowy dar do znajdowania fiuta proboszcza w zadku kościelnego.
- Wyjątkowo wyszukany dowcip.
- Skoro chciałeś pijać herbatkę o piątej, trzeba było zostać dyplomatą
Cholerne narkotyki wcale już na niego nie działały. Może to krok ku absolutnemu wyzwoleniu? Ku temu stanowi wymarzonemu przez buddystów? Tymczasem jednak mylił nirwanę z letargiem wykańczającego się ćpuna.
Kiedy duchy inspirują żyjących, stają się dowodami w sprawie.
- Czy jest szansa, że Gaelle zostanie zawodową aktorką?
- Mniej więcej taka, jak to, że zakrystian zostanie papieżem.
Daję ci słowo: mój świat nie jest komfortowy. To świat wojny, wrogi, zmienny. Mężczyźni muszą w nim być bogatsi, kobiety piękniejsze. Sypiają ze sobą, ale w głębi ducha się nienawidzą.
Rozwód, jak każda wojna, ma także okresy zawieszenia broni.
...ile warte jest bluźnierstwo, jeśli nie dokonuje się przy prawowiernym świadku?
Uwielbienie nie wyklucza nienawiści, ale ją podsyca.
Morvan zauważył ułożone w koszyczkach bułeczki, które jakimś tajemniczym sposobem zawsze miały ten ponadczasowy smak, tak jak hostia zawsze miała posmak kościoła.
Ten, kto pozna tę czerwona ziemię, te pejzaże, które rozdzierają serce i wypalają źrenice, tych wesołych mężczyzn i kobiety, brutalnych i naiwnych, zdolnych olśnić subtelnością, wrażliwością artystyczną, zadziwić niewiarygodną wiarą w przesądy, nigdy nie zdoła otrząsnąć się z wrażenia. Afryka jest jak nawracająca malaria- człowiek sądzi, że wyzdrowiał, bo pasożyty na pozór zniknęły, ale one pozostają, ukryte głęboko w wątrobie i czekają na okazję, żeby znów się ujawnić.
Bogatych podejrzewa się o wszystko, ale nie o to, że mogą wpaść w rozpacz.
- Byłem alkoholikiem, byłem uzależniony od heroiny i kokainy. Jestem biseksualny, jestem buddystą. To ja zabiłem Pharabota. Własnymi rękami rozszarpałem mu twarz. Nie sądzę, żebym mógł uchodzić za typowego przedstawiciela mas pracujących.
- Zabiłeś, kierując się zemstą. Zabiłeś, żeby ratować brata. Zabiłeś z naiwnym przekonaniem, że robisz dobrze. Nic nie wiesz o kumulacji zła, o brutalności, tej niszczycielskiej żądzy, która cię przepełnia i trawi.
...zwierzenia są jak kaszel: kiedy coś drapie w gardle, trudno go powstrzymać.
Żeby znaleźć Afrykę, trzeba się w niej zagubić.
...miłość jest tylko rodzajem nerwicy, a tkwiąca w człowieku czułość daje się sprowadzić do listy traum.
W Afryce deszcz nigdy nie jest smutny- budzi naturę, żywi ziemię, obwieszcza początek parady.
Lepiej było zdychać pod zwałami skał i ziemi, próbując zarobić na życie, niż stracić je za nic we własnej wiosce. W Afryce śmierci trzeba nadać sens.
Noc pogłębiała monotonię cmentarza. Setki grobów tego samego, szaro-czarnego koloru, niemal identycznych. Olbrzymia, już ostatnia sypialnia.
Nagle piroga zwolniła. Wpływali w korytarz z liści. Warczeniu silnika zawtórowały krzyki małp i śpiew ptaków. Z wyciągniętego ramienia Boga przemieszczali się teraz do jego domu, do katedry. Strzelista architektura, witraże na sklepieniach, zapachy wydzielane przez rozkładającą się korę. Potęga Afryki, kiedy przechodziła od bezkresu do skromnych rozmiarów intymności, otchłań nieba kuszącego jak konfesjonał- to wszystko chwytało za gardło.
Można by pomyśleć, że w tym świecie, który istniał jakby w zawieszeniu, człowiek delektował się każdą chwilą, dostrzegając całe jej piękno. Było odwrotnie: życie tu cechowała niepojęta lekkość- było jak pieniądz, który dewaluuje się z sekundy na sekundę.
Z chat dobiegało wycie, mężczyźni z gołymi torsami albo w bluzach chirurgicznych na krótko wychylali się na zewnątrz, żeby opróżnić miskę pełną krwi, a wyglądające jak czarownice kobiety z osłoniętymi twarzami nosiły narzędzia: piły, siekiery, maczety. To była prymitywna chirurgia, która miała tylko jednego wroga- gangrenę.
Hutu, wyglądający jak meksykańscy bandyci z pasami amunicji na piersi, bosi, wylizywali tu rany, palili albo jedli, patrząc tępym wzrokiem. Byli zmęczeni nie tylko brakiem snu i wysiłkiem fizycznym, ale przede wszystkim tym mentalnym krwotokiem, którego nic nie mogło powstrzymać.
Mefisto stanowił przeciwieństwo Ducha Śmierci. Tutsi był wysoki i smukły, on szeroki i barczysty. Przywódca FLHK miał twarz o ostrych rysach, Faustin- okrągłą i jak z wyklepanej blachy falistej. Pierwszy dorastał na rozległych równinach, drugi w jakiejś norze. Uosabiali dwa najgorsze stereotypy swoich ludów.
Ubłocony, z ustami zasłoniętymi kołnierzem koszuli, był jak Golem, praski olbrzym, gliniany posąg zrodzony z ludzkiej magii.
Wierzyli w czarną magię, ale jeszcze mocniej w białą, to znaczy w 375 Holland & Holland Magnum.
Cokolwiek by zrobili, pozostaliby dwoma zasklepionymi w swojej samotności ludźmi, ale to właśnie ten dystans najbardziej ich do siebie zbliżał.
Bo tylko w ten sposób można być Morvanem: być samemu w kilkoro.
- To się wydarzyło siedem tysięcy kilometrów stąd- westchnął.- W ogniu walk, w świecie, jakiego istnienia nawet się nie domyślasz.
- Kto stoi za tym Tutsi?
- Wieki nienawiści, dwa stulecia wojny i pięć milionów zabitych.
Nikt nie był w stanie wpłynąć na losy Morvana, zwłaszcza tego z ostatniego okresu: sześćdziesięciosiedmiolatka o wadze ponad stu kilogramów, od czterech dekad oddającego się afrykańskim krętactwom i krwawej grze szpiegowskiej. Był jak stalowa lokomotywa ciągnąca czarne myśli i pędząca przez kongijskie piekło.
W jego oczach człowiek był podłym i miernym zwierzęciem, a klasa polityczna tworzyła podgatunek, który upadł jeszcze niżej.
Żeby rozwiązać sprawę, trzeba określić wszystkich protagonistów, to znaczy usytuować ich po tej lub innej stronie życia.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl