Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "licz na dni", znaleziono 11

Łatwo było tu stracić poczucie czasu. Na początku liczenie było kluczowe. Liczenie godzin. Dni, tygodni, miesięcy. Potem lat.
Uczą nas liczyć minuty, godziny, dni, lata... ale nikt nie wyjaśnia nam, ile jest warta jedna króciutka chwilka.
Czuł pustkę, bo przychodził codziennie, ten sam rytuał już nic nie pamiętał od dawna. Pół roku? Może rok? Nie umiałby powiedzieć, nie liczył dni.
Od śmierci Stevena minęło już tyle dni, że przestałam liczyć. Musiał przecież kiedyś wrócić. Tym bardziej że był mały, a więc - tak mi się wydawało - powinien wrócić do żywych szybciej niż dorosły.
Tu nie ma miejsca na pychę, ambicję czy przekonanie o własnej sile. To, co widzieliście przez ostatnie trzy dni, jest zaledwie przedsmakiem naszej docelowej wyprawy, ale i tu, i tam liczy się przede wszystkim pokora wobec wszechświata. Nie jesteśmy zdobywcami, tylko gośćmi.
Samotne życie jest takie jałowe... Człowiek jedynie trwa niczym roślina, odlicza dni, chodzi do pracy i wraca i wraca do domu, nie ma żadnego celu. Bo przecież jedyne, co się w życiu liczy, to drugi człowiek, miłość, rodzina.
Czym innym jest czas liczony od dnia narodzin, a czym innym czas, który się przeżyło. Miesiące płyną raz szybciej, raz wolniej. Czasem kilka dni są jak całe lata. Dni, a nawet godziny mogą zmienić człowieka na zawsze. Kiedy indziej znowu nic się nie dzieje i mimo że czas płynie, to tak, jakby stał w miejscu. Człowiek się niczego nie uczy, trwa, nie zmienia się.
Spotkałem się z innymi duchownymi. Byli dewoci, libertyni. Zajmujący stanowiska i prości wiejscy księża. Młodzi wikariusze i proboszczowie, którzy liczą dni, zanim ich biskup nie odwoła z ostatniej parafii. Widywałem księży diecezjalnych i zakonników. Konserwatystów i tych, co zrzucili sutannę. Spotykałem się z ich kobietami. A także z ofiarami - dorosłymi - skrzywdzonymi jako dzieci przez księży. Zamieściłem tylko nieliczne takie relacje - w książce mieli mówić duchowni. Szukałem perspektywy od wewnątrz.
Próbują się do siebie zbliżyć, dni mijają, dziewczyna próbuje się uczyć, jednakże wydarza się coś niezwykłego. Jej organizm zaczyna się na wszystkie możliwe sposoby bronić przed czymkolwiek, co jest wprowadzane do jej ciała i w taki oto sposób dziewczyna traci swoje nienarodzone dziecko. Jest wtedy przy niej nie kto inny jak Michael – kapitan, który ukrywał swoje prawdziwe imię, próbuje jej dotrzymać towarzystwa, a także być dla niej oparciem w tym trudnym czasie. Dziewczyna na nowo czuje, że miłość, która zgasła, odradza się. Ponownie przebywając w otoczeniu mężczyzny, rozumie, że jest w tym miejscu po coś, dlatego postanawia, że się nie podda. Chce, aby Michael ją trenował, aby jej krew była analizowana, a jej sny dokumentowane, tylko po to, aby można było się dowiedzieć, co tak naprawdę tutaj robi i dlaczego każdy uważa ją za klucz. Wszystko idzie w dobrym kierunku, mężczyzna i kobieta zaczynają się do siebie zbliżać, ich więzi są coraz mocniejsze – na tyle, że po kilku tygodniach wspólnych treningów dochodzi między nimi do zbliżenia. Czują się cudownie w swoim towarzystwie, nie wyobrażają sobie życia bez siebie, a dziewczyna wie, że musi poinformować Orlanda o tym, że tak naprawdę od początku liczył się wyłącznie Michael, który ją tutaj ściągnął.
Nie istniały już żadne wartości, a ludzka moralność sięgnęła dna. Młodzi nie liczyli się ze starszymi, starzy gardzili młodymi, wierzący stali się zakładnikami skompromitowanego Kościoła, a niewierzący we wszystkich katolikach widzieli obrońców pedofilów. Od lat napuszczani na siebie przez klasę polityczną obywatele byli gotowi odejść od stołu wigilijnego albo napluć drugiej osobie w twarz tylko dlatego, że głosuje na inną partię.
– Natura ma nieskończenie wiele czasu i nigdzie się nie spieszy. Życie na ziemi trwa miliardy lat. Są gatunki, które liczą sobie setki milionów lat, i nic się nie zmieniły.
– Gatunki mają czas, ale nie indywidualne egzemplarze. Takie jak ty i ja.
– Chcesz powiedzieć, że człowiek żyje za krótko?
– Chcę powiedzieć, że człowiek uczy się przez całe życie i umiera. W odróżnieniu od maszyn, które uczą się przez całe życie, ale nie umierają.
– Jakie to ma dla nas znaczenie, czego nauczy się robot za sto lat?
– Na tym polega przełom, że nie mówimy o stu latach. Zaopatrzenie nie stanowi problemu, systematyka profili wiedzy jest dobrze opracowana, transfery wystarczająco szybkie i stabilne. Wyzwaniem do tej pory było stworzenie spójnej i samodzielnej sieci neuronowej. Wygląda na to, że potrafimy to zrobić. Przy wydajnych procesorach kwantowych nie trzeba nam obecnie więcej jak paru tysięcy godzin dla zbudowania mentalnej tradycji, śladów pamięci, ścieżek myśli, akcji i doświadczeń. Oczywiście również trosk, cierpień, szczęścia i rozkoszy.
– Robiliśmy to wcześniej. Przekarmianie miękkimi i twardymi danymi nic szczególnego nie przynosiło. Boty tyły, ale nie mądrzały. Tylko im łby puchły. Wariowały jeszcze szybciej niż ludzie.
– Już nie karmimy. Umysł bota sam się żywi. Obecne w sztucznym umyśle myśli i akcje, doświadczenia i odczucia same go przeprogramowują. Generatory systemowe tworzą wzorce, na których sztuczny umysł grupuje obrazy, dźwięki, pojęcia, słowa.
– Skąd taki pomysł?
– Z odkrycia neurologów, że umysł jest płaski. Psychologia długo wprowadzała w błąd. Tymczasem wszystko pojawia się na powierzchni, tam się rodzi i umiera, nie ma żadnego wnętrza, nie ma nic pod spodem, nie ma żadnego dna. Umysł wymyśla się na bieżąco, znajduje się w stanie improwizowanej transformacji. Wymyśla wszystko w każdej chwili i tylko na chwilę: przeszłość, przyszłość i teraźniejszość.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl