Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "los do kamy", znaleziono 3

Polska Ludowa 1944-1956
Alternatywa dla Londynu i… Moskwy
Latem 1944 r., kiedy armie radzieckie wkraczały do Polski, stosunki między rządem emigracyjnym a ZSRR były krańcowo złe. Niezależnie od powodów i racji nic nie wskazywało na ich poprawę. Mocarstwa zachodnie nie kwapiły się do wyrazistego i stanowczego interweniowania w tej sprawie. Motywy takiej polityki są sporne. Nie wydaje się, aby wynikała ona ze słabości, złej informacji czy też jakiegoś zauroczenia Stalinem. Roosevelt był daleki od poczucia słabości, a Churchill należał do najlepszych znawców ZSRR i jego polityki. Jeśli pominąć propagandę i dyplomatyczne kurtuazje, to na podstawie źródeł rysuje się nie tyle uległość przywódców Zachodu, ile dość egoistyczna kalkulacja interesów państwowych. Chcieli wygrać wielką wojnę, minimalizując własne straty ludzkie. Potrzebowali sojusznika zdolnego ponieść niezbędne ofiary w wojnie lądowej. Nie było im obce myślenie w kategoriach wielkomocarstwowych i imperialnych. Dlatego uznawali zasadność pewnych postulatów Stalina, w szczególności w sprawie granicy na linii Curzona oraz „przyjaznych rządów” w państwach granicznych. W tych sprawach nie solidaryzowali się z polityką wschodnią polskiego rządu na wychodźstwie. Ponadto nie przewidywali zimnej wojny i jej konsekwencji. Ale czy mogli? W tej sytuacji powstanie ośrodka rządowego akceptowalnego dla ZSRR leżało w polskim interesie narodowym. Alternatywy rysowały się gorzej lub zupełnie źle – bezpośrednia radziecka administracja ziem polskich lub zarząd czysto powierniczy, ewentualnie nawet los republik nadbałtyckich. PKWN wchodził w pustkę geopolityczną i przynajmniej częściowo przywracał polską podmiotowość w grze międzynarodowej. Był tworem czysto emigracyjnym. Krajowa podziemna PPR nie miała praktycznie żadnego wpływu na decyzje organizacyjne i programowe PKWN, choć kilku jej przedstawicieli przerzuconych wcześniej przez front uczestniczyło w tych pracach. Właściwe kierownictwo PPR nie było nawet informowane. Decydował Stalin i emigracyjne środowisko komunistyczne, skupione wokół Centralnego Biura Komunistów Polski utworzonego na początku 1944 r. decyzją KC WKP(b). Oparcie polityczne i bazę kadrową PKWN stwarzały, z grubsza rzecz ujmując, dwie formacje. Decydująca rola przypadła kilkutysięcznej rzeszy komunistów polskich, dawnych członków KPP przebywających na emigracji w Związku Radzieckim, oraz – w wyzwolonej części kraju – również niezbyt licznym członkom PPR. Powracający z ZSRR byli kapepowcy cieszyli się największym zaufaniem władz radzieckich i mieli największe możliwości działania. W początkowym, tzw. lubelskim okresie wyzwolone ziemie polskie stanowiły bezpośrednie zaplecze frontu na głównym kierunku operacyjnym i siłą rzeczy najwięcej do powiedzenia miała radziecka administracja wojskowa. W miarę oddalania się frontu rosła samodzielność władz polskich.
Za każdym razem, kiedy wyjeżdżałam służbowo, bałam się, że łącząca mnie z Chrisem nić - czy może raczej gumka - znów trochę się rozciągnie, aż pewnego dnia nasz związek podzieli los starego bikini, zbyt workowatego, by mogło wrócić do poprzedniego kształtu.
Zacny początek ludu owego ma się w historii ziem będących pod wpływami wielkich Wikingów. Na arenę dziejów wszedł Miestek, Dagmanem zwany wśród prymitywu, który władzę swą budował na polu, w oparciu o więź rodzinną. Zacny był to początek równości między mężami i ich żonami, pospołem wszelkim i bracią. Hulaka był i łajza zwykły, ale łupił dobrze i pięść miał okrutnie silną, że łamał przy uderzeniu kości. To imponowało pobratymcom. Stąd szacunkiem darzyli go wielkim. Zbierali się wówczas Polgarzy i radzili. Kogo by tu uwalić? No i do wyboru wrogów nie brakowało. Jednakże nie jest zwyczajem Polgarów tłuc nieprzyjaciela, kiedy wróg swój z plemienia swego zipie jeszcze. Zatem radzono jak jeden drugiemu złości i przykrości sprawić może. Korzystali na tym inni, lecz Polgarowie nic z tego sobie nie robili. Silni, mocni. W piciu, jedzeniu. Nieprzezwyciężeni. Kogóż mieli się bać? Czcili wielkich bogów, a że mieli ich do wyboru. To również i nimi się nie przejmowali. Jak jeden się obraził, drugiego na wzgórze wynosili. Kapłani ich szybko zmieniali wystrój ich świątyń, tak by brać mogła cieszyć się darem losu i bogów. Tylko jednego Perkuna swego nad wyraz szanowali.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl