Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lub a dawna", znaleziono 146

W naturalny sposób skupiamy się na tym, co osobliwe i zagadkowe, a tymczasem umysł pobieżnie omiata monotonię codzienności. Krzyczącą oczywistość pomijamy na rzecz ciekawego detalu, a skutek jest podobny jak w przypadku dawnych powieściopisarzy rosyjskich, u których dostajemy skrzętny opis mosiężnych guzików od smokingu, lecz ani słowa o wieczorze, w którym uczestniczyli.
Nie nosiła pierścionka od dawna, a konkretnie od kiedy zaczęły puchnąć jej palce, ale teraz chciała mieć go przy sobie. Stanowił część jej historii. Mężczyzna, od którego go dostała, najpierw wypełnił jej serce płomiennym uczuciem, by potem pozostawić po sobie ziejąca pustkę. Wyrwę, której nie dało się zasypać.
- ZABIJ MNIE! - A potem oczy Newta oprzytomniały, jakby na jedną, ostatnią rozdygotaną chwilę stał się z powrotem dawnym sobą, i jego głos złagodniał. - Proszę, Tommy. Proszę.
Z sercem osuwającym się w czarną otchłań Thomas pociągnął za spust.
-ZABIJ MNIE! - A potem oczy Newta oprzytomniały, jakby na jedną, ostatnią rozdygotaną chwilę stał się z powrotem dawnym sobą, i jego głos złagodniał. - Proszę, Tommy. Proszę.
Z sercem osuwającym się w czarną otchłań Thomas pociągnął za spust.
Potrafiła być łagodna, czuła i uległa, przekonał się, że ta sama kobieta potrafi być dla dwu różnych mężczyzn kimś innym. Zakochała się i jak gdyby schowała pazury, a utraciwszy dawny swój egoizm była teraz wzruszająco bezbronna, jak wszyscy, którzy kochają bardziej, niż są kochani.
Naiwność nasza jest dość sobie rozgarnięta, a dziewictwo od dawna fruwa z wiatrem. Są to dwie rzeczy, których niepodobna mieć dwa razy; co bądź byśmy nie czynili, nie dogonimy ich, nie ma bowiem w świecie nic, co by szybciej biegło niż dziewictwo, które poszło w diabły, i złudzenia, które ulecą.
Przychodzi taki czas, gdy człowiek coraz częściej zaczyna wracać myślami do czasów dzieciństwa, wspominać i analizować dawne zdarzenia i relacje z innymi członkami rodziny, a szczególnie z rodzicami. Nie da się ukryć, że wiek ma w tym przypadku podstawowe znaczenie.
Człowiek czuje, że ta niewyczerpana fantazja w końcu ulega zmęczeniu, wyczerpuje się dlatego, że się przecież dojrzewa, wyrasta ze swych dawnych ideałów, które rozsypują się w proch, w gruzy; a jeżeli nie ma innego życia, to trzeba je budować właśnie z tych gruzów. A tymczasem dusza prosi o coś innego, czego innego pragnie! I nadaremnie marzyciel grzebie jak w popiele w swych dawnych marzeniach, szukając choćby najmniejszej iskierki, żeby ją rozdmuchać, żeby rozpalonym na nowo ogniem ogrzać oziębłe serce, wskrzesić w nim znów to wszystko, co było dawniej takie miłe, co wzruszało duszę, co rozgrzewało krew, co wyciskało łzy z oczu i tak rozkosznie oszukiwało!
Kiedy patrzę na teren współczesnej gminy Purda, widzę niepowtarzalny zlepek różnych historycznie i administracyjnie terenów. Chyba żadna gmina w województwie warmińsko-mazurskim nie składa się z aż tylu różnorodnych fragmentów. Oczywiście, zasadniczy obszar to teren dawnego dominum biskupiego, czyli historycznej Warmii, a dokładniej teren komornictwa olsztyńskiego. Mamy jednak wsie z dawnego komornictwa barczewskiego i - co wyjątkowe - kawałek terenów należących niegdyś do miasta Olsztyn. Do tego trzeba dodać miejscowości, które dzisiaj nazywamy mazurskimi.
Świat jest nieubłagalnie surowym wobec wszystkich, co mu śmią się sprzeciwiać. Ułożył on sobie prawa i biada tym, którzy mają odwagę żyć swoim własnym, indywidualnym życiem, choćby jego objawy były zupełnie odmienne od tego wszystkiego, co zakorzenione od dawna zwyczaje uświęcają, a ustawodawcy pochwalają.
Taki powinien być również los dawnych przejść granicznych. Powinna je wziąć w posiadanie natura. Powinny zarosnąć lasem, ptaki powinny uwić tam gniazda, a lisy wygrzebać nory. Pejzaż powinien zrosnąć się jak rana, pozostawiając jedynie wstążkę drogi.
Opuszczała dom, tak dla niej drogi, a coś jej mówiło, że opuszcza go na zawsze, może z wyjątkiem wakacyjnego odpoczynku. Nic nigdy nie będzie już takie samo, przyjazd na wakacje nie będzie tym samym co mieszkanie tutaj. [...] Tysiąc i jeden ukochanych miejsc, gdzie gromadziły się wspomnienia z dawnych lat. Czy gdzieś indziej będzie kiedykolwiek naprawdę szczęśliwa?
Dżej poddała się. Przestała się szamotać i wtuliła się w dawną miłość. Stali tak chwilę, a ona nie wiedziała, co ma robić. Przypomniało jej się to uczucie spokoju jakie kiedyś odczuwała. To było okrutne. Przecież on wrócił do żony i do dziecka. Przecież do niej nie wróci. A gdyby nawet chciał… Nie dopuszczała myśli, że mogliby być znów razem. Za dużo się wydarzyło. Za dużo on miał do stracenia.
- My mamy swoją solidarność - opowiadała staruszka w czapce z pomponem. - Mieszkamy razem, bo tak taniej.
- My we dwie od dawna już jesteśmy w komunie, a Helę wzięłyśmy. Jak idziemy przez jezdnię, to trzymamy się za ręce, żeby jak nas zabije, to od razu trzy.
- U nas jest podział: Aniela czyta, bo ma oczy, Hela gotuje, bo ma smak, a ja porządkuję, bom najmłodsza.
Czasami śni mi się dawne życie. Włochy, Kalabria, pomidory… Nasza farma w Bruzzese, ojciec… Mój tata. Tak za nim tęsknię, a wiem, że najprawdopodobniej więcej go nie zobaczę. Tylko dzięki niemu jestem tym, kim jestem. Dzięki niemu mogłem odejść, zacząć nowe życie.
Matka ‘Ndràngheta nie wybacza, a ja jestem jej winien swoją śmierć.
Kobiety są w naszych sercach, jak plakaty na murach. Aby zasłonić pierwszy, naklejamy drugi, który go zupełnie przykrywa. Może jeszcze dopóki klajster jest miękki, a papier wilgotny, przeświecają barwy dawnego plakatu. Ale wkrótce nie ma po nim śladu. Jeżeli zaś ostatnio przytwierdzony afisz odkleja się, wtedy zostają usunięte obydwa razem, a pamięci i serce staja się nagie, jak mur.
Jest w człowieku coś destrukcyjnego, że ciągnie go tam, gdzie czuje ból. Choćby był najmniejszy, jedynie mrowiący w jelitacch. I właściwie nie wiadomo, czy to tęsknota za dawnymi chwilami zwykł żal, a może raczej chęć tworzenia z siebie ofiary. Łatwiej pozostać w cierpieniu, bo jest ono znane, niż pójść dalej, odważyć się na kolejny krok.
Od dawna ból się nie zaostrzył, ale cena jej leków kilka miesięcy temu podskoczyła trzykrotnie, więc mama przestała je zażywać. Efekty są widoczne - bardziej utyka z powodu bólu w kolanach i kostkach, przez migreny opuszcza pracę, częściej ma zaniki pamięci, a dziś rano wydobyła swoje stare rękawice kompresyjne.
- Wezwiemy ich raz, żeby się poddali, a potem zaczniemy strzelać. Crowley i ja radziliśmy sobie. To nie powinien być kłopot.
- Ale to byliście wy - zauważył Will. Odpowiedź Halta go zaskoczyła.
- Jesteś lepszy od Crowleya.
Pewnie zdziwiłby się jeszcze bardziej, gdyby dawny mentor wypowiedział na głos to, co przyszło mu do głowy: "Ode mnie zapewne też jesteś lepszy".
OK. Zakładam, że skoro tu jesteś, to już masz podstawowe informacje. Od dawna znam twoje zdjęcia, więc się nie dziw. Tutaj jesteśmy teraz chyba w jednej drużynie i może będziesz mogła nam pomóc. Pomyślałam też, że ciebie nie znają, a wygląda, że nas chcą zabić. Być może nawet uratowałam ci życie. W końcu ciebie też wysłano do rozwiązania tej zagadki.
Opuszczała dom, tak dla niej drogi, a coś jej mówiło, że opuszcza go na zawsze, może z wyjątkiem wakacyjnego odpoczynku. Nic nigdy nie będzie już takie samo, przyjazd na wakacje nie będzie tym samym co mieszkanie tutaj. Och, jak drogi i ukochany był tu każdy przedmiot! [...] Tysiąc i jeden ukochanych miejsc, gdzie gromadziły się wspomnienia z dawnych lat. Czy gdzieś indziej będzie kiedykolwiek naprawdę szczęśliwa?
Ale nawet ta stabilna książka czytana po latach ujawnia inne sensy, a słowa ujawniają gotowość do nowych połączeń. Nie da się wejść dwukrotnie do tej samej książki, każda nowa lektura jest nadczytaniem poprzedniej, zakrywa ją i czasem z pod powierzchni prześwituje nurt tamtej, jakaś impresja, skojarzenie, ślad dawnego olśnienia.
Od niepamiętnych wieków człowiek uważał za najgorszą obyczajowość tych czasów, w których sam żył. Wszyscy wiemy to dobrze z historii, a jednak wciąż się słyszy klątwy pod adresem własnej epoki. Wciąż wychwala się dawne dobre czasy i tak zwaną świetlaną przyszłość, chociaż doświadczenie nas uczy, że ludzie z tej świetlanej przyszłości będą naszą epokę nazywać starymi dobrymi czasami, a na swoją piorunować.
Odpowiedni dobór słów, ton głosu i wyczuwam w nim dawną czułość, którą mnie do siebie przywiązał. Potrafię wtedy wybaczyć mu wszystko i chcę przed wszystkim go chronić. Dobrze wiem, jak to działa - jak system nagród i kar. Kiedy bywa dla mnie niedobry, nienawidzę go z całych sił, a gdy przychodzi nagroda, gotowa jestem dla niego zrobić wszystko.
W dole wrzało, kipiało, ludzie poruszali się bez ładu i składu, jedni balansując na wąskich kładkach, inni na rozmaitych jednostkach pływających, począwszy od łódek, a kończąc na najróżniejszych codziennych utensyliach, w rodzaju kuchennej balii czy wytarganej z piwnicy skrzyni na lód, których widywało się teraz mnóstwo, w najróżniejszych kształtach i o najróżniejszych dawnych zastosowaniach.
Kiedy człowiek jest sam w budynku, który nie jest jego, zawsze budzi się nieznaczny niepokój. Jakby pod nieobecność aktualnych mieszkańców duchy dawnych właścicieli wyłaniały się, połyskujące, z drewnianych belek, żeby bronić swojego terytorium. Choć nie można ich zobaczyć, bez wątpienia można wyczuć ich nieprzyjazną obecność, a niekiedy zapach. To rodzaj drgań powietrza, które nie pozostawiają wątpliwości, że nie jesteś sam i nikt cię tu nie chce.
Uważał, że świat jest pełen demonów. Nie tych z rogami, karykaturalnymi obliczami i nadprzyrodzonymi mocami. Najgorsze były te prawdziwe, obleczone ludzką skórą, karmiące się cierpieniem innych, wiecznie nienasycone. Walczył z nimi od dawna, ale coraz częściej odnosił wrażenie, że walka ta przypomina pojedynek z Hydrą. Odrąbiesz jedną głowę, a w jej miejsce wyrastają dwie następne. I tak w nieskończoność.
Ifrija naucza, że całe zło bierze się od rozumu jednego człowieka, patrzącego na świat ze środka własnej głowy. Bowiem on szuka dobra dla siebie i swoich bliskich, to zaś dzieje się kosztem zbiorowości. Trzeba więc to wytępić, tak by wszyscy stali się jednym i nie myśleli więcej o własnym dobru. Bowiem większość z nich jest głupia jak kowce i podobnie jak kowce muszą mieć pasterzy, by decydowali za nich. Podobnie w dawnych amitrajskich plemionach najwyżej stało dobro wszystkich, a nie jednego, a matka klanu decydowała, kto ma przeżyć, a kto umrzeć, kto ma się poświęcić, a kto służyć dla dobra klanu. Mieli jedną duszę, a nie wiele. Tak ma się stać i teraz.
Alex nic prawie nie je, doszczętnie opadła z sił, ale przede wszystkim psychicznie jest z nią coraz gorzej. Siedzenie w tej klatce więzi ciało, lecz duchem przenosi w stratosferę. Godzina spędzona w takiej pozycji- i człowiek płacze. Dzień- i wydaje mu się, że umiera. Dwa dni- i mu odbija. Trzy- i popada w obłęd. A teraz Alex sama już nie wie, od jak dawna siedzi zamknięta i zawieszona w powietrzu.
Dziwne, że kiedy wracamy do domu, pojawiają się głównie wspomnienia z dzieciństwa, jakby tylko one się liczyły. Może dlatego, że z wiekiem to miejsce przestaje być azylem, a staje się więzieniem. Chcemy się z niego wydostać. Wszystko co kiedyś było ciepłe, bezpieczne i magiczne, zaczyna nas irytować. No, ale kiedy w końcu udaje się uciec, nie mamy już z czym walczyć. Dom odzyskuje dawny urok. Tylko problem polega na tym, że już nie jest naszym domem.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl