Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "ludzi moja za co", znaleziono 104

I co? Co z tego? Była okazyjnym celem. To nie moja wina. To twoja wina. Ja jestem tylko rusznicem. Rusznice nie zabijają ludzi. Ludzie zabijają ludzi.
Moja opinia na ten temat? Żyjcie zgodnie z głoszonymi przez siebie zasadami, ludzie.
Moja żona zawsze twierdziła, że ludzie inteligentni nie muszą sobie tłumaczyć oczywistości.
każdego dnia ludzie umierają i nie jest to ani twoja czy moja, ani czyjakolwiek wina. Tak już jest. To statystyka. To życie.
Okazuje się, że moja wiedza o PRL-u ogranicza się do utartych schematów. Najwyraźniej niesłusznie, bo nawet wśród esbeków byli porządni ludzie.
Człowiek się tak łatwo przystosowuje - mawiała moja matka. To zdumiewające, do czego ludzie potrafią przywyknąć, jeśli tylko mogą to sobie jakoś powetować.
To opowieść o domu utraconym i odnalezionym i mam olbrzymie szczęście, że moja książka trafiła pod dach tak wspaniałych ludzi.
Lubię straszyć ludzi, to taka moja rozrywka. Szczególnie gdy potem chcę ich zabić. Smakuje mi ich strach, napędza mnie.
Moja matka kiedyś mówiła, że czasami ludzie nie potrzebują kogoś, kto ich podniesie, tylko kogoś, kto z nimi poleży i poczeka, aż będą gotowi się podnieść
Po raz pierwszy zrozumiałem, jaki ludzie czują strach, kiedy słyszą moje nazwisko .
Falcone.
Dziś moja mina uzasadniała ich przerażenie.
Rozmawiasz z Kungsbjarnem Płaczączym Lodem, styrsmanem Ludzi Kruków. To moja ziemia i moi ludzie - rzucił tamten wyniośle. - Węże, którzy przeszli tym szlakiem to moja rzecz. Należą do mnie, tak samo jak jelenie w lasach i ryby w strumieniach oraz złoto w trzewiach gór. Mówiłeś, że mają coś twojego. Co to jest?
- Nie przyda ci się na wiele - zauważył Drakkainen - Ma raczej wartość sentymentalną. To trumna.
Kungsbjarn Płaczący Lodem, styrsman Ludzi Kruków, stracił na chwilę rezon.
- Co?
- Trumna - powtórzył Drakkainen cierpliwie - Używana. Znaczy z zawartością. To ... ten, moja ciotka. Ukochana ciotka.
Moja przełożona twierdzi, że materia, z którą maja do czynienia w pracy nianie, jest szlachetniejsza od płótna i wspanialsza niż marmur, a więc cenniejsza dla świata od nich obu. Chodzi przecież o to, by przemieniać ludzi w wartościowe istoty.
Moja mama uważa, że istnieją dwa rodzaje ludzi: ci, którzy lubią być w centrum uwagi, i ci, którzy są zbyt nieśmiali, by chcieć się rzucać w oczy. Jej zdaniem należę do tej drugiej grupy, a powinnam do tej pierwszej.
Znała tego, który na nią czekał w każdy dzień tygodnia na ławce przed stawem i zobaczywszy, że nadchodzi zieloną aleją, biegł ku niej nie zważając na obecność ludzi, obejmował i mówił: jesteś. Nie musiał dodawać tego całego banalnego szajsu: "kochana moja" lub "śliczna moja", "tęskniłem za tobą". Po prostu mówił: jesteś. I to jego: jesteś, odbierała jak najpiękniejsze wyznanie miłości. Nie potrzebowała innego. Jestem, odpowiadała.
- Mario?- Pola potrząsnęła moim ramieniem. Moja kość skroniowa stuknęła o blat stolika. (...)
- Mario! Dobrze się czujesz?
Ta Pola naprawdę nie potrafi obserwować ludzi. Dlaczego ciągle musi zadawać głupie pytania.
A wystarczyłoby tylko popatrzeć.
A ty, moja Angielko? Do czego jesteś stworzona? Do życia dziedziczki czy tułania się po polach jak Cyganka? Do leczenia ludzi, bycia żoną profesora czy też ukochaną wyjętego spod prawa przestępcy?
– Jestem stworzona dla ciebie – odparłam z prostotą.
W świecie ludzi, z którego pochodzę, zgody czasem brak.
Wtedy rozmawiamy ze sobą i dyskutujemy.
Staramy się dojść do porozumienia, bo w harmonii żyć chcemy.
Czas dorosnąć i spoważnieć, taka jest moja i rady starszych wola.
Nie zachowujcie się jak dzieci, które chodzą do przedszkola.
Każde z nas jest inne, ale rozumiemy się nawzajem. Potrafimy rosnąć, wznosić się ku niebu obok siebie. Jeśli nie wystarcza już ziemi dla sosen i świerków, ustępują miejsca bukom i dębom. Ba, potrafią przekazać swoje soki innym drzewom, nawet jeśli umierają. A ludzie... Ludzie... Każdy człowiek jest inny i tę inność przemienia często w nienawiść - mamrocze moja mama do Wielkiego Drzewa.
Przystojny mężczyzna z irokezem już go nie słuchał. Wysunął się z cienia i spojrzał do góry na balkon, na całującą się parę. - Tak po prostu się poddajesz? - zagadnął go kompan. -Oddasz ją bez walki temu Piotrowi? Zapytany uśmiechnął się i zmrużył oczy. - Ja? Poddać się? Azazelu. ludzie się zmieniają, wypadki się zdarzają. zobaczysz, ona jeszcze będzie moja.
Noc pełna jest małych śmierci, życie wokoło zamiera. Nie ma rozmów, odseparowani ludzie śnią prywatne sny. Noc wygasza życie i to, co publiczne. Ciemność tworzy przestrzeń na dojście do głosu tego, co prywatne, intymne. Moja literatura zawsze czekała, aż życie weźmie oddech, aż zamilknie.
Wiesz, że na koniec cię zdobędę – powiedział cicho. To był ten sam głos, którym mówił do niej na imprezie, kiedy powtarzał: „spokojnie, spokojnie". Nie było w nim teraz żadnej kpiny ani groźby, po prostu stwierdzał fakt. – Po dobroci czy po niewoli, jak mawiacie wy, ludzie – to w sumie ładne powiedzenie – będziesz moja, zanim spadnie następny śnieg.
Nie znam Boga ani ludzi, ale wiem, że są tacy, co żyją i umierają po cichu. Cichą śmierć miała moja babka Hanna. Cichą śmierć miał jej brat Stefan. W ciszę zamienialiśmy nasze rozmowy. W milczenie wkładaliśmy to, co nas najbardziej bolało. Po cichu kochaliśmy tych, którzy byli nam przeznaczeni. Sprawy załatwialiśmy tak, żeby nikt przypadkiem nie usłyszał.
Dziwnie to brzmi: zabić się. Jakby człowiek chciał zamordować samego siebie. Ale zabijanie ludzi to coś złego, a samobójstwo według mnie - nie. To przecież moje życie, nie? Wolno mi je zakończyć, jeśli taka jest moja wola Nie uważam tego za grzech. [...] Dlaczego można kogoś skazać na śmierć, ale jemu samemu nie pozwala się o niej zadecydować? (str. 61).
Na świecie istnieją podobno dwa rodzaje ludzi. Jedni kiedy dostają szklankę dokładnie w połowie napełnioną mówią:' Ta szklanka jest w połowie pełna'. Ci drudzy mówią:'Ta szklanka jest w połowie pusta'. Jednakże świat należy do tych, którzy patrzą na szklankę i mówią:'Co jest z tą szklanką? Przepraszam bardzo... No przepraszam... To ma być moja szklanka? Nie wydaje mi się. Moja szklanka była pełna. I większa od tej!'. A na drugim końcu baru świat pełen jest innego rodzaju osób, które mają szklanki pęknięte albo szklanki przewrócone (zwykle przez kogoś z tych, którzy żądali większych szklanek), albo całkiem nie mają szklanek, bo stały z tyłu i barman ich nie zauważył.
Zaczął się nowy rok. Zaczęła się misja. Nasza misja. Moja misja. Staliśmy w szeregach. Obok ludzi. Mieliśmy dwanaście miesięcy. Dwanaście długich miesięcy. Pięknych? Pełnych bólu? Zapewne i jedno i drugie. Mieliśmy być przy nich. Pomagać. Czasem działaniem. Czasem tylko poczuciem, że nie są sami. Byłem świadomy powagi zadania.
Nauczyłem się nie liczyć już rozstań i ludzi, których gubiłem w swej drodze. Nic jednak nie mogłem poradzić, że kiedy zaczęto nas rozdzielać, moja dusza zrobiła się ciężka jak kamień. Czułem też, że w nieunikniony sposób w końcu będę kroczył sam i szukał swojego losu. Rodzimy się bowiem i umieramy sami, a ci, którzy towarzyszą nam po drodze, zwykle będą musieli wybrać własną.
Przeczytam początek. „Litwo, ojczyzno moja.” – Zaraz zaraz – zdenerwował się trzynastoletni dryblas. – Co pan przed chwilą mówił że on był Polakiem a teraz pisze „Litwo ojczyzno moja”? – Co to jest ojczyzna? – zapytał jakiś siedmiolatek. – Kraj który musimy oczyszczać z Żydów – powiedział jego starszy kolega. – To znaczy ta okolica w której mieszkamy. Ojczyzna to takie miejsce gdzie nie wpuszcza sie obcych zwłaszcza kolorowych – błysnął erudycją. – Kuzyn mi powiedział on jest skinheadem. To taki legion ludzi, którzy walczą w obronie swojego kraju. A najniebezpieczniejsi są tacy właśnie, co udają Polaków, a potem wypisują, że ich ojczyzną jest Litwa. Napiszę do tego kuzyna, to pomaca tego Mickiewicza bejsbolem.
Fakt, że jestem sławna, daje mi poczucie szczęścia. Ale tylko chwilowe. Jak kawior: kawior jest miły, ale kawior codziennie, na każdy posiłek. Żyję dla swej pracy i dla tych kilku ludzi, na których mogę liczyć, ale pewnego dnia moja sława się skończy i powiem - "Żegnaj sławo, miałam cię, ale wiedziałam, że to nie na zawsze.". To było interesujące doświadczenie, ale nie wypełniło całego mojego życia.
Znów nie spałeś przez całą noc, co? – spytał Wayne, ziewając. – Na rdzę, człowieku, przy tobie trudno porządnie się obijać.
– Nie mam pojęcia, co moja bezsenność ma wspólnego z twoim lenistwem, Wayne.
– W porównaniu z tobą robię złe wrażenie i tyle. – Wayne spojrzał ponad ramieniem Waxa. – Porządne wałkonienie się wymaga towarzystwa. Jeden człowiek, który się obija, jest próżniakiem. Dwaj ludzie, którzy się obijają, to fajrant.
Ci młodzi mają wyprane mózgi. Nawet nie zauważają, że sami są ofiarami banków. "Moja" pani Beatka nawet przed sądem twardo się upierała: "jestem pracownicą banku". W końcu sędzia zapytała ją: "Kto płacił za panią ZUS?", "No, ja sama płaciłam". Chyba dopiero wtedy zrozumiała, że miała własną działalność gospodarczą, że z bankiem była związana luźno, że była kimś od brudnej roboty, kto miał nie zdawać sobie sprawy, że oszukuje niewinnych ludzi.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl