Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "luzna do was", znaleziono 35

Jestem egoistką, trzymającą was obu tak blisko, tylko dlatego, że mi z wami dobrze, że was potrzebuję, choć nie daję wam nic. I może byłoby wam lepiej beze mnie.
Wiecie, że inni nie zawsze mogą nadążyć za Waszymi pytaniami, rozumowaniem, wrażliwością, więc prosicie jedynie, by szczerze Was przyjęli, szanując tożsamość każdego z Was, niezależnie od tego, jak bardzo byłby inny!
Bądźcie zdrowi. Gdziekolwiek zawędrujecie, bądźcie zdrowi i niech Was gniazda Wasze przyjmą szczęśliwych u kresu podróży!
(...) szerzy propagandę, jaka pada z ust wszystkich okupantów; nie będziemy was zniewalać, tylko chronić.
- Nie mam pojęcia, co robię. Jak którekolwiek z was może na mnie polegać? - Nie byłem w stanie się przymknąć. - Nie jestem szczególnie osobliwy, może co najwyżej tylko odrobinę. Powiedzmy, w jednej czwartej osobliwy, a reszta z was to stuprocentowi osobliwcy.
Zniszczcie pajęczynę, zanim stanie się dla was niebezpieczna. Utkajcie własną sieć, dla której sami będziecie pająkiem.
Znacie to? Uczucie rozrywania do krwi, gdy coś ściera was tak bardzo, że rany być może nigdy się nie zabliźnią? Kiedy wasze oczy otwierają się tak szeroko, że nie wierzycie, iż mogą aż tak się rozewrzeć? Kiedy doświadczacie tego, jak wydarzenia wokół was bezpowrotnie tną na strzępy wszystko, kim byliście do tej pory?
To od was zależy, co stanie się w przyszłości, czy będziecie sobie pomagać czy podkładać sobie kłody pod nogi. Nieważne, kim jesteście lub byliście, teraz jesteście jedną drużyną. Pamiętajcie o tym.
Cóż, wydaje mi się, że każdemu mężczyźnie przydałaby się żona, która nie byłaby nim tak zachwycona jak wszyscy inni. Ktoś musi sprowadzać was na ziemię.
Aniu, przysięgam.
- Położył dłoń na piersi, na wysokości serca.
- Będę cię krył! Najlepiej, jak tylko zdołam. Dopóki ta miłość będzie między wami, możesz na mnie liczyć. Będę cię krył, was będę krył.
"A wy sami jak będziecie się czuli, kiedy tak jak ja znajdziecie się na końcu swojej drogi? Jak będziecie się zachowywać w obliczu śmierci? Zabierzecie do grobu bestię, która w was zamieszkuje, ale jeszcze nie wiecie, że to ona będzie wam towarzyszyć przez całą wieczność".
- A boisz się, mamo? (...)
- Z początku bardzo się bałam. Ale powoli przyzwyczajam się do myśli, że być może nie będę już długo żyć. A poza tym uważam, że śmierć nie jest czymś strasznym. Może przychodzi po niej coś przyjemnego? Może stanę się gwiazdą na niebie i będę na was patrzeć z góry?
Jeśli mi wolno (...) skierować moje bezecne spojrzenie na to, co widzę, i uzyskam zgodę, by pomyśleć o tym, co przede mną zakryte, będę mógł was zapewnić, o najpiękniejsza Klarion, że nie wyglądacie, jak opadły owoc!
(...) musisz mi coś obiecać (...), że od teraz będziesz żyła za was dwie, za siebie i za nią. W ten sposób Stella nigdy nie umrze i będzie błyszczeć w Twoim uśmiechu (...) Zapal na nowo gwiazdy... Od tego mroku wszyscy ślepniemy.
- To wszystko jest niemożliwe. To jedna wielka bujda - starała się przekonać samą siebie. - Kiedy będziecie gotowi powiedzieć mi prawdę, wysłucham was. I nic nie zagraża naszej planecie! Ani mnie, ani wam! Chyba, że ten facet, który wmawia mi takie bzdury!
Będziecie udawać, że byliście mężczyznami, a nie dziećmi, i w filmie będą was grali Frank Sinatra i John Wayne albo któryś z tych wspaniałych, zakochanych w wojnie obleśnych staruchów. I wojna będzie wyglądać tak cudownie, że zapragniemy nowych wojen. A walczyć będą dzieci, jak te na górze.
W związku z przesłaną mi umową komunikuję, że nie zgadzam się na zamieszczenie w przygotowywanej przez Was antologii moich opowiadań noweli o Nowej Hucie. Jest to grafomania tak straszliwa, że przypomnienie jej nawet z notką, że byłem młody i nic jeszcze nie umiałem, nie zrekompensowałoby mi wstydu
"- Idźcie, dzieci - powiedziała pani. - Tylko bez przebiegania! Patrzę na was. Wtedy przeszliśmy przez ulicę, powolutku, jeden za drugim, a kiedy byliśmy już po drugiej stronie, zobaczyliśmy na chodniku naszą panią, która śmiejąc się rozmawiała z policjantem, i dyrektora, który patrzył na nas z okna swojego gabinetu. - Bardzo ładnie! - zawołała pani. - Pan policjant i ja jesteśmy z was bardzo zadowoleni. Do jutra, dzieci! Wtedy biegiem popędziliśmy z powrotem, żeby się z nią pożegnać."
Jestem kimś, kto od początku biegnie. Jestem jeden raz. Gdy dobiegnę tam, dokąd nie wiem, dokąd razem biegniemy i razem nie wiemy, okaże się , kim byłem wśród was. Liderem? Kontuzjowanym pechowcem? Lekarzem? Czy patałachem po środkach dopingujących?
Przeznaczenie to nieznana siła, która gna was tam, dokąd niekoniecznie chcecie iść, ale musicie, bo ktoś to misternie zaplanował. Jeśli wydaje się wam, że panujecie nad życiem, i myślicie, że jesteście jedynymi kowalami własnego losu, pozwólcie, że porównam was do kogoś, kto płynie rwącą rzeką w łodzi. Dzierżycie w rękach wiosła i teoretycznie zmieniacie kurs, ale nie dajcie się oszukać. Zawsze będziecie mknęli wzdłuż koryta, które zostało już wyznaczone.
W takim razie jestem najszczęśliwszym że wszystkich książąt małżonków. I przyrzekam ci, że nasza córka będzie najbardziej kochaną księżniczką, jaka kiedykolwiek żyła. Moja królowo. Moje błogosławieństwo. Będę kochał was obie tak długo, jak długo okażę się godny tego szczęścia.
Żaden facet nie chce posuwać kościotrupa – skubiąc sucharki i popijając je wodą jak jakiś pieprzony jeniec wojenny, wcale nie zyskujecie na atrakcyjności. Właściwie to sprawia, że zastanawiamy się, jak rozeźlone będziecie później, ponieważ będziecie głodne. Jeśli leci na was jakiś facet, cheeseburger z pewnością go nie odstraszy. A jeśli nie jest zainteresowany ? Możecie mi zaufać, że zjedzenie całej trawy świata nie zmieni jego zdania.
- Grace, jestem Charlie, syn Lois. To moja siostra Jane.
- O, ciągle o was mówi.
- Naprawdę? - spytała z lekkim zdziwieniem Jane.
- Tak. Mówi, że niezła była z ciebie chłopczyca - odparła Grace. - A ty - zwróciła się do Charliego - podobno byłeś miły, ale potem coś się stało.
- Nauczyłem się mówić - powiedział.
- Wtedy przestałam go lubić - stwierdziła Jane.
- Nie żądam od Was tego, i niczego nie przyrzeknę - odparła dumnie - jestem wolna w kwestii swoich zachowań, Panie de Chagny; nie ma Pan żadnego prawa mnie kontrolować, proszę zatem by na przyszłość powstrzymał się Pan od podobnych sugestii. A jeśli chodzi o to, co robiłam przez ostatnie dwa tygodnie, to tylko jeden człowiek na świecie mógłby żądać w tej sprawie wyjaśnień: mój mąż. A męża nie mam i nigdy mieć nie będę!
Po pierwsze, nie pozwólcie, by ktokolwiek zawładnął waszym ciałem bądź umysłem. Dołóżcie wszelkich starań, aby wasze myśli pozostały swobodne. Nawet wolny człowiek może być bardziej skrępowany niż niewolnik. Służcie ludziom w potrzebie uchem, lecz nie sercem. Okazujcie szacunek tym u władzy, lecz nie podążajcie za nimi ślepo. Osądzajcie, kierując się logiką i rozumem, lecz nie komentujcie głośno. Nie uważajcie nikogo za lepszego od siebie, bez względu na to, kim jest w życiu. Traktujcie wszystkich uczciwie, by nie narazić się na zemstę. Rozważnie wydawajcie pieniądze. Bądźcie wierni swym przekonaniom, a inni was wysłuchają. A co do miłości... moja jedyna rada brzmi: bądźcie uczciwi. To najpotężniejsze narzędzie, otwierające serca i zyskujące przebaczenie.
- (...) A co z tymi Francuzami?
Ojczulek Mróz westchnął z irytacją.
- Czy wy, przygłupy, nie zauważyliście, że gdy tylko zaczyna się obca inwazja, macie rekordowo mroźne zimy? Jak myślisz, czyja to robota, co?
- Twoja? - Fiodor wypił następny kieliszek cuchnącego samogonu. - Dlaczego?
- Bo mi zależy - odparł Ojczulek Mróz; pijacka szczerość zabarwiła jego głęboki głos. - Dbam o was, powierzchniowe skurwysyny, w przeciwieństwie do waszego głupiego, mięczakowatego boga.
- Przez jakiś czas byliśmy ateistami. Nawet materialistami.
Zapamiętajcie sobie, przyjaciele, że osobisty do was dostęp stanowi dla ludzi niżej położonych w hierarchii potężny bodziec. Uśmiech, przyjazne słowo, użycie przydomka na dowód uczucia, jakim kogoś darzycie. Wspomnijcie, jak to będąc chłopczykami, dumni byliście, gdy ojcowie brali nas na kolana. Nawet i teraz zaproszenie na obiad do dowódcy natychmiast umniejsza w waszych umysłach trud wszystkich ciężkich godzin spędzonych na żegludze pod wiatr. Nie odgradzajcie się od swoich podwładnych. Uwagi waszej nie uda się nikomu zdobyć za pieniądze i ludzie to wiedzą.
– Gdyby tak było, nie flirtowałabyś na moich oczach z Gavinem! I jeszcze ta misja na cześć Orlanda… W co ty ze mną grasz?! – Był zły, widać i słychać to było w jego głosie.
– Co ty opowiadasz? Ja z nikim nie flirtuję, w przeciwieństwie do ciebie! Co chwilę kręcą się koło ciebie jakieś dziewczyny, a ty nie reagujesz! Zostawiłeś mnie samą na szarym końcu, tylko Gavin się mną zainteresował i przyniósł mi koc, a ty masz pretensje, że jestem dla kogoś miła? Nagle zrobiłeś się zazdrosny!
Nasza rozmowa raczej nie wyglądała na zwykłą, przerodziła się w kłótnię na pustyni.
– Zawsze jest o krok przede mną! Kiedy tylko próbowałem do ciebie podejść, zbliżyć się czy się tobą zaopiekować, on był pierwszy. Widziałem was w tym samym miejscu, w którym tutaj stoimy, widziałem was! – Jego ciało był napięte od gniewu i złości.
– Obserwujesz mnie, ale wstydzisz się okazać mi uczucia przy innych? – Ja też byłam zła. – Nie jestem twoją zabawką, którą możesz się bawić, tylko kiedy jesteśmy sami i kiedy tylko masz ochotę, nie pozwolę na to. Orlando się mną opiekował, dbał o mnie niezależnie od tego, czy ktoś patrzył czy nie. Był przy mnie i przypłacił to życiem. Gavin też się mną opiekuje! Nie pozwolę, żeby mu się coś stało! Tobie oddałam serce, duszę i ciało, ale chyba…
Otwórz przed nimi dłoń brzegu i patrz, jak odchodzą w morze.
Wmuś im wszystko, czego potrzebują, i zobacz, jak tęsknią
za wszystkim, czego chcą.
Ofiaruj im spokojną taflę słów i patrz, jak wyciągają miecz.
Pobłogosław ich pokojem i zobacz, jak pragną wojny.
Przyznaj im ciemność, a będą pożądali światła.
Zadaj im śmierć i słuchaj, jak błagają o życie.
Spłodź życie, a wymordują ci rodzinę.
Bądź taki jak oni, a ujrzą w tobie innego.
Okaż swą mądrość, a zostaniesz głupcem.
Brzeg ustępuje przed morzem.
A morze, przyjaciele,
Nie śni o was.
Modlitwa Shake’ów...
W szkole opowiadali nam o rodzinie Lota. Anioły powiedziały im: „Idźcie, ale nie oglądajcie się za siebie. Teraz zrobimy tym ludziom Złą Rzecz. Was ocalimy, ale nie możecie zobaczyć tego, co się wydarzy”. A potem rodzina Lota zaczęła uciekać, ale żona Lota nie uwierzyła aniołom i obejrzała się za siebie. I zobaczyła tę straszną Złą Rzecz, jedną z tych, które anioły robiły ludziom, i zmieniła się w słup soli. Żona Lota zmieniła się w słup, bo nie mogła znieść tego, co zobaczyła. Nauczyciel wyjaśnił, że ten słup soli to były anielskie czary, ale teraz wiem, że można się zmienić w słup nawet bez magii. Wystarczy, że zobaczysz coś, czego nie będziesz mógł znieść.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl