Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "miasta daje", znaleziono 6

Dziś wiem, że to, co dajemy innym wraca do nas ze zdwojoną siłą. Dużo czasu zabrało mi, nim zrozumiałem, że prawdziwa radość to radość dawania siebie innym. Brać i nie dawać nic w zamian jest postawą właściwą głupcom, gdyż tylko człowiek głupi nie potrafi dostrzec, że jego zachłanność i egocentryzm zbiorą w końcu bolesne żniwo. Nierzadko cena bywa bardzo wysoka, a straconego czasu nic nam nie wróci – zakończył, siląc się na smutny uśmiech. Jego wzrok utknął teraz gdzieś w oddali, zatopiony w światłach z wolna tulącego się do snu miasta.
O czym tu myśleć na miasta asfalcie przewożąc swoje ciało – jedyne – w aucie? Będąc zatruwanym spalinami, wyziewami i wchłaniając je, jak narkotyk -narkomani. Tak zaczadzeni opinią o cudownej wolności, którą daje auto – często cud nowoczesności przed wielu, wielu laty w Niemczech wyprodukowane i przez nas i blacharzy wypielęgnowane? Nie jest autor – producent tych strof – w stanie oddać myśli wszystkich posiadaczy i opisać – krótko – tych wszystkich katastrof, które dopiero po latach dobrze się zobaczy! Czy to, co w powyższych 12 strofach podane nie jest za trywialne i ogólnie znane i nie jest tak oczywiste jak w pacierzu amen? … jeśli jeszcze nie – niech to będzie testament! Zatruwanego człowieka – już starego, który smak życia i chorób już poznał i już niewiele pozna coś nowego i wielu zaskoczeń ludzkich doznał… Zostawcie – ludzie – auta w spokoju, nie spalajcie w miastach, zwłaszcza ropy, bo w czasie wielkiego NIEPOKOJU ropa będzie potrzebna w czołgach EUROPY!
Główne Miasto, Stare Miasto, Korzenne Miasto, Stare Przedmieście, Młode Miasto, Nowe Miasto i Dolne Miasto, budowane łącznie ponad siedemset lat, spłonęły w trzy dni. Nie był to pierwszy pożar Gdańska. Pomorzanie, Brandenburczycy, Krzyżacy, Polacy, Szwedzi i znów Szwedzi, Francuzi, Prusacy i Rosjanie, także Sasi już przedtem, tworząc historię, co parę dziesiątków lat uznawali, że trzeba to miasto spalić - a teraz Rosjanie, Polacy, Niemcy i Anglicy wspólnie wypalali po raz setny cegły gotyckich budowli, nie uzyskując w ten sposób sucharów. Płonęła Straganiarska, Długa, Szeroka, Tkacka i Wełniarska, płonęła Ogarna, Tobiasza, Podwale Staromiejskie, Podwale Przedmiejskie, płonęły Wały i Długie Pobrzeże. Żuraw był z drzewa i płonął szczególnie pięknie. Na ulicy Spodniarzy ogień kazał sobie wziąć miarę na wiele par uderzająco jaskrawych spodni. Kościół Najświętszej Marii Panny płonął od środka i przez ostrołukowe okna ukazywał uroczyste oświetlenie. Pozostałe, nie ewakuowane jeszcze dzwony Świętej Katarzyny, Świętego Jana, Świętej Brygidy, Barbary, Elżbiety, Piotra i Pawła, Świętej Trójcy i Bożego Ciała stapiały się w dzwonnicach i skapywały bez szmeru. W Wielkim Młynie mielono czerwoną pszenicę. Na Rzeźnickiej pachniało przypaloną niedzielną pieczenią. W Teatrze Miejskim dawano prapremierę "Snów podpalacza" dwuznacznej jednoaktówki. Na ratuszu Głównego Miasta postanowiono podwyższyć po pożarze, z ważnością wstecz, pensje strażaków. Ulica Świętego Ducha płonęła w imię Świętego Ducha, Radośnie płonął klasztor franciszkanów w imię Świętego Franciszka, który przecież kochał i opiewał ogień. Ulica Mariacka płonęła równocześnie w imię Ojca i Syna. Że spłonął Targ Drzewny, Targ Węglowy, Targ Sienny, to samo przez się zrozumiałe. Na Chlebnickiej chlebki już nie wyszły z pieca. Na Stągiewnej kipiało w stągwiach. Tylko budynek Zachodniopruskiego Towarzystwa Ubezpieczeń od Ognia z czysto symbolicznych względów nie chciał spłonąć.
Znajdź swoje miejsce na ziemi, a będziesz szczęśliwym człowiekiem. Nie jest ważne, czy to rajska wyspa, zimowa Norwegia, zatłoczone miasto, osiedle przy lesie, czy mała chatka na wsi. Chodzi o to, by współgrało ono z nami.
Dawało poczucie, że jesteśmy u siebie w domu.
Pewnego razu w Racławicach pod królewskim miastem Biecz jeden z chłopów nie poszedł odrabiać pańszczyzny do miejscowego dziedzica. Pan złożył skargę do sądu, a ten niezwłocznie wysłał do Racławic kata, by zajął się krnąbrnym wieśniakiem, który dawał innym chłopom "zły" przykład.
Chwilę później zaliczał już na swoim czerwonym skuterze kolejne kilometry wrocławskich dróg. Zręcznie lawirował między samochodami, mijając zakorkowane miasto. Koledzy sprezentowali mu na urodziny kask z przyczepioną na górze bańką, czyli policyjnym kogutem. Dowcipkowali, że będzie teraz oficjalnie ścigał bandytów, jak to nazwali, policyjnym pierdolotem. Niedźwiecki nic sobie nie robił z docinków kumpli. Dwa kółka
dawały mu wolność. Nawet jeśli pachniały chińskim plastikiem.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl