Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "placa", znaleziono 49

Nie ma sztywnych reguł trzymania szydełka i nici.
Dawniej szydełkowano niemal wyłącznie delikatnymi włóczkami bawełnianymi, z których wykonywano m.in. zasłony, obrusy czy serwetki lub ozdabiano je.
Koronki szydełkowe były pięknym wykończeniem kołnierzyków i delikatnych chustek. Także żabot męskiej koszuli często był szydełkowany.
Coraz większa dostępność włóczek w różnych gatunkach i kolorach pozwoliła nie ograniczać się...
Ściegi naśladujące koronki wyglądają najlepiej, gdy sa wykonane z delikatnych, wygładzonych nici, ale niektóre wyroby ażurowe z włóczek melanżowych lub o ciekawej fakturze są równie interesujące.
Jadalną częścią imbiru jest kłącze, czyli podziemna łodyga. Imbir wyglądem przypomina rozgałęziony korzeń. Jest żółty i soczysty w środku, a na zewnątrz pokryty suchą beżową skórką. Jego smak można określić jako słodko-orzeźwiający, lekko cytrusowy, a zarazem bardzo pikantny.
Imbir zawiera również składniki mineralne, witaminy, włókno pokarmowe, polisacharydy (istotne dla kondycji naszej flory jelitowej), lipidy (tłuszcze) i kwasy organiczne, które mogą być ważne dla naszej gospodarki cukrowej, chociaż imbir nie jest ich najobfitszym źródłem.
Kłącze imbiru, czyli rośliny o nazwie Zingiber officinale Roscoe, jest naturalnym środkiem łagodzącym ból, stany zapalne, niestrawność, nudności i wymioty. Po napary z imbiru od wieków chętnie sięgają kobiety w ciąży borykające się z porannymi mdłościami.
Imbir uprawia się w największych ilościach na terenie Chin, Indonezji, Nigerii, Filipin, Tajlandii i Indii.
Nazwa "Polska" wywodzi się od plemienia Polan, do którego należeli nasi przodkowie. Słowo "Polanie" zaś najprawdopodobniej pochodzi od pola - Polanie mieszkali na równinach i byli rolnikami.
Nasi przodkowie żyli w zgodzie w rytmem natury. Rozrastające się miasta i przemysł stwarzają zagrożenie dla wielu dziko żyjących gatunków zwierząt.
Wszystkich Polaków, oprócz języka, terytorium i tradycji, łączy wspólna historia, czyli ważne dla nas i naszego państwa wydarzenia z przeszłości.
Polska leży w Europie Środkowej. Północną granice naszego kraju wyznacza Morze Bałtyckie.
Rzeczpospolita Polska - tak brzmi pełna nazwa naszego kraju.
-Rany, ile roboty!-westchnął Pawełek.- I Chaber, i klucze, i gangsterzy, i jeszcze szkoła do tego. Szkoła mi przeszkadza najwięcej.
-Tylko nie waż się latać na żadne wagary!-krzyknęła Janeczka ostrzegawczo, odwracając sie gwałtownie i wychlapując na podłogę wielki placek piany.
-Całą grzeczność byś zmarnował! Nadrobisz to później...
Kryterium zdrowego rozsądku nie jest do historii ludzkiej stosowalne. Czy Averroes, Kant, Sokrates, Newton, Voltaire uwierzyliby, że w wieku dwudziestym plagą miast, trucicielem płuc, masowym mordercą, przedmiotem kultu stanie się blaszany wózek na kółkach? I że ludzie będą woleli ginąć w nim, roztrzaskiwani podczas masowych weekendowych wyjazdów, aniżeli siedzieć cało w domu?
Co sobota czterech zlinskich szewców spotyka się w salonie, gdzie wymieniają obserwacje. Dziwią się, że w Ameryce nawet małe dzieci usiłują zarobić na swoje utrzymanie. Największe wrażenie robi na Bacie sześcioletni chłopiec, który chodzi po domach i za opłatą łapie muchy. Jedni umierają w nędzy, ale inni pieką placki na ulicy i sprzedają je za centa. Tomas zauważa ciekawą cechę Amerykanów: masowo adaptują wszelkie nowości, które ludzkość potrafiła wymyślić.
Polowa piasku znalazla sie w dolnej czesci klepsydry. Sophia nie przychodzi. Jan siada na komodzie i wklada buty. Po raz ostatni patrzy na przygotowana uczte - kielichy do wina na dlugiej nozce, mise z owocami, pocukrzone placki. Wszystko tam pozostanie jak martwa natura, unieruchomione o czwartej po poludniu, na zawsze niespozyte. Przedmioty brzemienne w mozliwosci, z przyszloscia istniejaca wylacznie w jego glowie. Patrzy na nie okiem artysty: bialy material, nieco sciagniety przy blizniaczych kielichach, metaliczny polysk noza, kubek. Mimo wszystko to harmonijne zestawienie przyjemnie drazni jego zmysly.
W stronę wybrzeża wysyłał karawany z kością słoniową, złotem, skórami, kadzidłem, piżmem cywety i innymi wonnościami oraz kawą. W głąb lądu za jego sprawą zmierzały transporty indyjskiej bawełny, dzianych spódnic i tunik, toreb i bukłaków z koziej skóry, rozmaitych materiałów, takich jak flanela, wełna, aksamit, jedwab czy adamaszek, poza tym ozdób najróżniejszych, jako to naszyjników, bransolet, złotych galonów, paciorków, pereł. Praktycznie wszystko, co potrzebne do życia, można było znaleźć w jego ofercie. Ryż i mąka, sól i cukier, masło i oliwa, tytoń, chinina, wosk i świece, nożyczki i sznurek, skarpety i sandały – czego dusza zapragnie.
Raz przysłał mi karawanę złożoną z dwudziestu pięciu wielbłądów niosących na grzbiecie setki rondli z pokrywkami, tysiąc stożkowych pucharków, tysiąc szklanych karafek do miodu w różnych kolorach według jego projektu sporządzonych, ponad siedemset tac do pieczenia placków chlebowych. Narzekałem w liście do niego, aby był rozsądny i przysyłał mi tylko to, co mogę sprzedać, ale straszyłem go głównie po to, by obniżył cenę. Przyjaźń przyjaźnią, a interes interesem. Sprzedałem wszystko ze słusznym profitem, jeśli nie liczyć skrzyni różańców, krucyfiksów i figurek Chrystusa, których to wyrobów faktycznie nie dało się szybko upłynnić, podobnie jak ryz papieru do pisania, którego zastosowania miejscowi analfabeci nie znali.
Każdy robi błędy. Kiedyś sam nieopatrznie sprowadziłem ponad czterdzieści chromowanych litografii Madonn Rafaela i parę drewnianych Chrystusów naturalnej wielkości, które nie miały wzięcia.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl