Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "po co myslak", znaleziono 7

Myślak Stibbons przecisnął się przez tłum magów. Wiedział, jak zachowują się jego starsi koledzy, kiedy próbują udzielić pomocy. Byli jak szklanka wody dla tonącego.
W tej chwili - rzekł Myślak Stibbons - mamy czas T minus dwanaście godzin.
Siedząca na pokładzie publiczność przyglądała mu się z czujnym i uprzejmym niezrozumieniem.
- Emeryturę, uważasz pan! Kiedy to mag przeszedł na emeryturę?
- No, doktor Skorek... - Myślak nie zdołał się powstrzymać.
- Odszedł, żeby się ożenić! - warknął gniewnie Ridcully. - To nie emerytura, to tak jakby umarł.
- A to rebutowanie? Traktujecie go z buta, co?Dajecie porządnego kopniaka?
- Ależ nie, skądże, my... to znaczy... No, właściwie to tak - przyznał Myślak. - Adrian obchodzi go z tyłu i... no... szturcha stopą. Ale w sposób techniczny - zastrzegł.
- Głazy... Po co w ogóle zajmuję się tymi bryłami kamienia? Czy kiedykolwiek coś komuś powiedziały? - zapytał Myślak. - Wie pan, kwestorze, czasami mam uczucie, że przede mną rozpościera się wielki ocean prawdy, a ja siedzę na plaży i... i bawię się kamykami.
- Ale pewnego dnia nauczymy się po nim żeglować.
-Lepiej to zbadajmy - rzekł Ridcully. - Nie możemy sobie pozwolić na takie rzeczy. Jacyś tępi antybogowie i różne takie nie wiadomo co, powstające tylko dlatego, że ktoś o nich pomyślał. Przecież w ten sposób wszystko może się zjawić. A jeśli jakiś idiota powie, na przykład, że powinien istnieć bóg niestrawności?
Dzyń, dzyń, dzyń, dzyń...
-Ehm... Chyba ktoś właśnie powiedział, panie nadrektorze - zauważył Myślak.
- Tak, tak. - Ridcully rozejrzał się niespokojnie. - Kto tu jeszcze pracuje?
- No... jestem ja, Stez Straszny, Skazz i Wielki Wariat Drongo. Chyba...
Ridcully zamrugał niepewnie.
- Co to za jedni? - zdziwił się. A potem z głębin pamięci wypłynęła przerażająca odpowiedź. Tylko pewien bardzo szczególny gatunek używał takich imion. - Studenci?
- Co? Tak. - Myślak cofnął się. - To chyba nic złego, prawda? Znaczy... przecież jesteśmy na uniwersytecie.
Ridcully podrapał się za uchem. Ten młodzik ma rację, naturalnie. Trzeba wpuszczać tych drani, nie da się tego zakazać. Osobiście starał się ich unikać, gdy tylko mógł - podobnie jak reszta wykładowców. Czasem nawet uciekali przed nimi albo chowali się za drzwiami, gdy tylko ich widzieli. Podobno wykładowca run współczesnych wolał raczej ukryć się w szafie, niż rozpocząć wykład.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl