Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "po te media", znaleziono 65

Każdy przestępca ma swój modus operandi, mój przedstawia się następująco: obserwuję i czekam. Analizuję, co kto ma i gdzie. To łatwe, ponieważ ludzie sami mnie o tym informują. Ich konta w mediach społecznościowych są niczym okna do ich świata; otworzyli je na oścież, jakby chcieli, bym zajrzała do środka i sporządziła remanent.
Zasady, oto, co masz. Ale przejrzyj wszystko jeszcze raz, a jak to zrobisz, to przejrzyj znowu. A jeśli znajdziesz świadków, nękaj ich i nękaj, aż będzie im niedobrze na sam twój widok. Dzisiaj tylko wszyscy się spieszą, spieszą i spieszą, żeby zakończyć sprawę, żeby wyglądało dobrze w mediach i żeby budżet nie był zbytnio obciążony.
[...] co dzieje się w mediach społecznościowych, ludzie wydaja wyroki i linczują bliźnich na podstawie plotek i przypuszczeń. Bardzo łatwo zrobić komuś krzywdę, opluć go, zwymyślać. A później nikt nie przeprasza, gdy obrzucona błotem osoba przeżywa dramat, targa się na swoje życie albo musi brać antydepresanty.
Oto więc dochodzi do niezwykłej symbiozy – amerykańscy ewangelicy w Moskwie zostają potraktowani bardzo prestiżowo, na ich spotkania przychodzi śmietanka polityczna kraju. A oni masowo zaczynają wychwalać rosyjskiego prezydenta w zachodnich mediach. Znika antykomunistyczna, zimnowojenna retoryka, Rosja już nie jest zła.
Teraz znów wszystko miało być postawione na głowie. Liczne wcześniejsze protesty pokazały, że przeciwnicy nowych pomysłów na funkcjonowanie polskich placówek edukacyjnych nie mają żadnego wpływu na decyzje władz, nikt nie bierze pod uwagę ich zdania. Lęk przed nieznanym podsycały media oraz użytkownicy portali społecznościowych.
Dom przypomina Kościół katolicki: w opinii większości potrzebny, lecz skostniały i niedopasowany do naszych czasów. Przy czym cała pomoc społeczna, w mediach nazywana "opieką", jest sprawiedliwie traktowana przez wszystkich kolejnych rządzących - czy to konserwatystów, lewaków, liberałów, agnostyków, czerwonych, zielonych czy tęczowych - jak zło konieczne.
Ale gdy wreszcie w mediach ktoś odważył się zepsuć atmosferę i zadał pytanie, czy nad bezpieczeństwem imprezy czuwa ktokolwiek poza Duchem Świętym i gdy to pytanie zaczęło odbijać się echem i czkawką po tytułach, programach i portalach, ci sami przełożeni, którzy do niedawna udawali greckiego patriarchę, teraz zaczęli być bardziej papiescy niż papież Franciszek.
....anestezjolog, dziesięć lat doświadczenia, duży szpital niecovidowy: - Byliśmy źli, że w mediach mówią, jaki to kraj świetnie przygotowany. To była kompletna nieprawda. Ja trochę rozumiem, że rząd musiał tak robić. Bo co mieli powiedzieć? Że jest totalny rozpiździel, że wszystkiego brakuje i że zaraz umrzemy? Owszem, nie mogli tak powiedzieć, ale mogli dużo więcej zrobić.
Oskar poczuł, jak świat nagle się zatrzymuje, a potem ogarnęło go kłębowisko uczuć: złości, że oto za moment to, co należało tylko do niego, stanie się własnością
publiczną; żalu, że piękno uczuć zostanie sprowadzone do czynności fizjologicznej (już on znał zagrywki prasy) i niepokoju, jak daleko posuną się media. A także niepokoju o Malwinę, czy sobie z tym poradzi.
Przekonałem się też, że najpopularniejsze w Finlandii metody pracy z uczniami wcale nie są szczególnie nowatorskie. Wbrew moim początkowym oczekiwaniom fińscy nauczyciele zazwyczaj wybierają tradycyjny wykład. Do tego nawet pierwszoklasiści spędzają sporą część czasu lekcyjnego, wypełniając zeszyty ćwiczeń z rozmaitych przedmiotów. Często przepisują tekst z tablicy do notatników. Ten ‘przyziemny’ obrazek nijak nie pasował mi do wizerunku kreowanego przez światowe media.
Gdy przypuszczane są ataki na wiodące media, inne podmioty medialne stają się ostrożne i stosują autocenzurę. Gdy rząd Chaveza wzmógł ofensywę w połowie pierwszej dekady XXI wieku, jedna z największych stacji telewizyjnych, Venevision, podjęła decyzję o zarzuceniu podejmowania tematów politycznych. Magazyny poranne zastąpiono programami astrologicznymi, a opery mydlane zajęły miejsce wieczornych serwisów informacyjnych.
Demagodzy dopuszczają się ataku na swoich krytyków w ostrych i prowokacyjnych słowach - określając ich mianem wrogów, wywrotowców, a czasem nawet i terrorystów. Gdy Hugo Chavez po raz pierwszy ubiegał się o stanowisko prezydenta, opisał swoich oponentów jako "zgniłe świnie" i "plugawych oligarchów". Już jako prezydent określał swoich krytykó mianem "wrogów" i "zdrajców". Fujimori wpisywał swoich oponentów w kontekst terroryzmu i przemytu narkotyków, a włoski premier Silvio Berlusconi atakował sędziów, którzy wydawali na niego wyroki, nazywając ich "komunistami". Prezydent Ekwadoru, Rafael Correa, nazywał media "śmiertelnym wrogiem politycznym", który "musi zostać pokonany". Dziennikarze również bywają celem podobnych ataków. Prezydent Turcji, Recep Tayyip Erdogan, oskarżył dziennikarzy o propagowanie "terroryzmu". Ataki tego typu mogą być brzemienne w skutkach: jeśli opinia publiczna zaczyna podzielać poglądy, iż oponenci mają powiązania z terroryzmem, a media szerzą kłamstwa, dużo łatwiej jest podjąć kroki wymierzone w te grupy.
Jako gwóźdź do (swojej?) trumny przytoczę okrutne, ale wciąż prawdziwe słowa Liwiusza: Ea natura multitudinis est: aut seruit humiliter aut superbe dominatur; libertatem, quae media est, nec struere modice nec habere sciunt. (Oto natura pospólstwa: albo służalczo się płaszczy, albo bezczelnie się panoszy; wolności, która jest pomiędzy tymi dwiema skrajnościami, ani cierpliwie budować, ani utrzymać nie umie). Mocne!
Tajemnica kampanii jest prosta jak drut i wbrew pozorom nie zmienia się mimo nowych środków komunikacji. Wielu polityków popełnia istotny błąd, stawiając tylko na media społecznościowe, na telewizję, na obecność online, czyli wirtualną. A żeby wygrać wybory, trzeba pojawiać się fizycznie, i to w bardzo dużej liczbie miejscowości. Jak przyjedziesz do miasteczka, co prawda nie wszyscy cię zobaczą, ale rozejdzie się informacja, że kandydat tu był. Najważniejsze w kampanii bezpośredniej, w tym ściskaniu rąk ludziom, jest to, żeby pokazać, że bardzo ci na nich zależy.
Żyjemy w czasach wrogich słów, w których mówienie źle o innych, ocenianie ich i szufladkowanie stało się nawykiem. Należy zawsze pamiętać, że każdy z nas ma swoją nienaruszalną godność, której nigdy nie można mu odebrać. Wy, dziennikarze, musicie zdawać sobie sprawę, jak silnym dysponujecie narzędziem. Ważne, byście umieli opierać się pokusie publikowania niezweryfikowanych informacji. Pamiętajcie, poprzez media nie tylko czynicie dobro, ale także szkodzicie. Krzykliwy tytuł wypacza prawdę…
Podszedłem do szafy, włożyłem ciepłe, dżinsowe spodnie, grubą bluzę i kurtkę przeciwdeszczową z kapturem. Włożyłem buty i już miałem wychodzić, kiedy się zawahałem. A jeśli tam krąży zabójca? A jak mnie zatrzyma policja? W takim stroju wyglądałem podejrzanie i byłem na lekkim rauszu. Do tego dzielnica nie była zbyt bezpieczna, szczególnie wieczorami. Przynajmniej raz w tygodniu podawali w lokalnych mediach informacje o kradzieżach i pobiciach w tej okolicy. Tydzień temu sam musiałem uciekać przed osiedlowymi chuliganami, którym nie spodobało się, jak na nich popatrzyłem.
e leaned back on his elbow, his black leather pants tightening over his legs, and smiled. It was his famous “come-hither” smile, the one the media loved to broadcast, the kind of smile no woman who’d gone through puberty would ignore. It promised things, wild, wicked, hot things. It probably almost never misfired. Well, he was in for a surprise.
Choć obserwatorzy często zapewniają, iż demagodzy są "mocni tylko w gębie" oraz że ich wypowiedzi powinny być traktowane z przymrużeniem oka, jedno spojrzenie na demagogicznych przywódców na całym świecie wskazuje na to, że wielu z nich w końcu przekracza granicę między czczym gadaniem a działaniem. Dzieje się tak, gdyż początkowo dojście do władzy demagoga zazwyczaj doprowadza do polaryzacji społeczeństwa, wzbudzając atmosferę paniki, wrogości i braku wzajemnego zaufania. Groźby słowne w wykonaniu nowego przywódcy często wywołują efekt bumerangu. Jeśli media czują się zagrożone, mogą w rezultacie porzucić umiar i zawodowe standardy w desperackiej próbie osłabienia rządu. Opozycja zaś może dojść do wniosku, że dla dobra państwa rząd powinien zostać odsunięty od władzy za pomocą skrajnych środków - impeachmentu, masowych prostestów lub nawet zamachu stanu.
Editors are inundated with submissions, and every editor comes into work each day to find a new stack of manuscripts and proposals. They are all looking out for books in their area of interest or expertise, and they are trying to avoid books that are too similar to something else the house has recently bought or published, as well as books by fanatics, lunatics, and terrible writers. Barry, Sam (2010-05-18). Write That Book Already!: The Tough Love You Need To Get Published Now (p. 95). F+W Media, Inc Kindle Edition.
Każdy, kto pracuje w mediach i pewnego dnia siada przed mikrofonem, kamerą albo klawiaturą komputera, jest bezczelnym megalomanem z parciem na szkło. Kocha tę robotę i niczego innego poza tym nie umie. Albo umie niewiele. I wszyscy, którzy mówią inaczej, bezczelnie dorabiając ideologię do bycia na świeczniku, łżą. Jak psy. Oczywiście, bywają wzniosłe momenty, kiedy naprawdę myślimy, że jesteśmy jak Batman połączony z Wołodyjowskim, MacGyverem i Iron Manem, pomagający ludzkości, ekosystemowi, i że walczymy o pokój na świecie i przyjaźń między narodami oraz o to, aby ludzie sprzątali po swoich psach. (...) Guzik prawda. I tak chodzi o to, aby inni dali się nabrać, a my i tak wiemy i robimy swoje. Chwalimy się sobą jak najlepsi piarowcy i sprzedajemy siebie trochę jak dobry alfons swój najlepszy towar. Taka jest prawda, która wcale nie jest bolesna, bo bywa dość często bardzo miło. I do tego jeszcze narzucamy innym swoją wizję świata tak skutecznie, że zdarza się, że widzicie świat naszymi oczami.
If you want your book to lead the pack, you must write in a genre and deliver a manuscript that suits you as an author, in terms of both your talent and skills and your background and education (formal and informal—for some books, for instance, time spent in prison can come in handy), and write on a subject for which there is an audience, in a manner that communicates your story and message. All this is to give yourself the best possible shot at finding the readers who will buy your book. Barry, Sam (2010-05-18). Write That Book Already!: The Tough Love You Need To Get Published Now (p. 107). F+W Media, Inc Kindle Edition.
Zrobiłem się senny. Już mi się oczy zamykały, kiedy natrafiłem na artykuł o krajowym potentacie produkcji żelatyny o królewskim imieniu Bolesław, którego córka Agnieszka, lat dwadzieścia osiem, właśnie ujawniła mediom swoją homoseksualną orientację i zaczęła pokazywać się publicznie ze starszą o dziesięć lat partnerką, znaną z ciętego języka dziennikarką telewizyjną.
Przyjrzałem się zdjęciom. Córka króla żelatyny była ładna. Szczupła i zgrabna dziewczyna o miłej buzi, czego nie dało się powiedzieć o dziennikarce znanej z niewyparzonej gęby.
Nie dziwota, że bajecznie bogaty król wyznaczył nagrodę w wysokości stu tysięcy euro dla śmiałka, który wyrwie piękną królewnę z łap ziejącej jadem smoczycy. Rycerz nie musi być bez skazy, wystarczy że będzie mężczyzną. Król żelatyny nie opowiadał bajek, mówił poważnie. Za uwiedzenie córki nie ofiarowywał legendarnej połowy królestwa, tylko płacił uczciwie gotówką w rozsądnym wymiarze. Co do ręki królewny, to owszem, chętnie by widział jedyną córkę przed ołtarzem w białym welonie u boku męskiego wybawiciela, rycerza wywodzącego się ze znamienitego rodu, ale nie robił z tego wielkiego halo. Żelatynowy monarcha hołdował tradycyjnym wartościom, nie aprobował małżeństw jednopłciowych ani jakichkolwiek form homoseksualnych związków partnerskich, których legalizacji był przeciwny. Nie był jednak do tego stopnia konserwatywny, aby za wszelką cenę nalegać na ślub dziedziczki swojej fortuny, zwłaszcza z byle kim.
Od drugiej połowy XX wieku zapanował, i do tej pory ma się dobrze, tzw. paradygmat postmodernistyczny, w którym dyscyplina intelektualna nie jest rzeczą szczególnie mile widzianą. Wpisał się on przy tym wyjątkowo udanie w cywilizację konsumpcyjną z jej nachalną i wszechogarniającą reklamą w mass-mediach, bazującą na alogicznej sferze ludzkiej osobowości. W tej sytuacji niechlujstwo myślowe i będący jego emanacją bełkot werbalny staje się wartością pozytywną, zaś logika - uzyskuje status nieomal wroga publicznego. Dają się też zauważyć kłopoty z ustaleniem wzajemnego stosunku dwóch logik: logiki teoretycznej (logica docens) i logiki praktycznej, stosowanej (logica utens). Nie bardzo wiadomo, czy znajomość logiki przekłada się na umiejętność logicznego myślenia. Co ciekawe, decydenci od spraw edukacji nader często stoją na stanowisku platońskim uważając, że albo ktoś z natury, sam z siebie, potrafi porządnie myśleć (logika stosowana) i wówczas nie ma potrzeby zaznajamiać go z logiką teoretyczną albo też ktoś nie jest sprawny intelektualnie, a w tej sytuacji jakakolwiek teoria logiczna - podparta nawet ćwiczeniami sprawdzającymi - niewiele wskóra. Stąd m.in. bierze się niechęć do przywrócenia w szkołach średnich propedeutyki filozofii i logiki, a w szkołach wyższych -tendencja do ograniczania czy nawet eliminowania zajęć z logiki. Niewątpliwie świetlanym przykładem byłby tu okres II Rzeczpospolitej, kiedy to - za sprawą Szkoły Lwowsko-Warszawskiej - zwracano szczególną uwagę na kulturę logiczną; porządne i jasne myślenie było poniekąd naczelnym przesłaniem twórcy tej szkoły Kazimierza Twardowskiego:
10 kwietnia 2010 roku doszło, według pierwszego tytułu (później „uładzonego") zamieszczonego wówczas w mediach, do „dekapitacji Polski". Czy Polska stała się tego dnia bezgłowym truchłem? Ktoś z rządzących powiedział, podsłuchany w głośnej aferze, że państwo nasze istnieje tylko teoretycznie. Powszechnie uznano to za przerysowanie. Pewną metaforę. Niesłusznie. Polska jest trupem. Ciałem bez głowy, które podtrzymywane jest przy życiu sztucznie. Bez głowy - czyli bez elity państwa. Ta rodzi się w długim, demokratycznym procesie, który po 10 kwietnia 2010 r. musiał rozpocząć się na nowo i albo zakończy się odzyskaniem przez Polskę prawdziwej niepodległości, albo tę wegetację brutalnie przerwie ktoś obcy. Smoleńsk nie był bowiem niczym nowym w naszej historii. Pozbawiono nas już wcześniej głowy w Katyniu - wiosną 1940 roku. Smoleńsk był i powtórką tamtych wydarzeń i symbolicznym przypomnieniem dla tych, którzy marzeń o wolnej Polsce wciąż jeszcze się nie pozbyli. Czy można w jakiś sposób przeciwdziałać kłamstwu? Tak - szukając prawdy. Próbując poznać swoją prawdziwą historię. Jest to przecież niezbędne, aby wiedzieć kim się jest. Moja tożsamość to historia mojego życia. Postępki czynione z dobrych i złych pobudek. Tożsamość narodu to jego historia. Jeśli jej obraz jest zafałszowany, to mamy fałszywą tożsamość. Nie znamy samych siebie. Nie wiemy kim jesteśmy. Dokąd idziemy, czego pragniemy. Oddajemy niefrasobliwie przyszłość swoją i swoich dzieci w obce, niekoniecznie troskliwe, ręce. To ciężkie zaburzenie świadomości. Żeby móc przezwyciężyć tę przypadłość musimy przede wszystkim poznać prawdę o sobie. Zadaniem tej książki jest nam w tym pomóc.
Ale czy nie jest jeszcze dziwniejsze, że pod naszymi stopami istnieje cały ten przeklęty Świat , a nikt o nim nie wie? (...)To miejsce...jeśli nawet ktoś o nim wiedział, kto by uwierzył?".
Gdy spotka cię wszystko, czego się zawsze bałeś, już nie masz się czego bać.
- (...) A co z tymi Francuzami?
Ojczulek Mróz westchnął z irytacją.
- Czy wy, przygłupy, nie zauważyliście, że gdy tylko zaczyna się obca inwazja, macie rekordowo mroźne zimy? Jak myślisz, czyja to robota, co?
- Twoja? - Fiodor wypił następny kieliszek cuchnącego samogonu. - Dlaczego?
- Bo mi zależy - odparł Ojczulek Mróz; pijacka szczerość zabarwiła jego głęboki głos. - Dbam o was, powierzchniowe skurwysyny, w przeciwieństwie do waszego głupiego, mięczakowatego boga.
- Przez jakiś czas byliśmy ateistami. Nawet materialistami.
Sowin westchnął. "Możemy uciec razem", powiedział szczurom. "Nikt za nami nie zatęskni, jesteśmy niekochanymi dziećmi świata. Jesteśmy kątami, do których nie zagląda płynący czas, więc tylko gromadzimy kurz i bezużyteczne wspomnienia". Szczury dały do zrozumienia, że taki był zamysł, ich zamysł od samego początku.
- Nie lubisz jej?
- Nie tylko jej. Nie cierpię arystokracji.
- Wydaje się miła.
- O tak, jest. Ale chodzi mi o zasadę.
- Jak możesz nienawidzić kogoś dla samej zasady?
Sowin westchnął i zamknął oczy.
- To łatwiejsze niż myślisz.
- Nie zabijesz go?
Kościej odwrócił się; w półmroku jego policzki były czarnymi dziurami, a oczy ledwo pobłyskiwały pod ciężkimi ciemnymi powiekami.
- Nie jestem litościwy.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl