Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "potem mrozka", znaleziono 8

Ten ród, którego przodków nie wymieniono, pojawił się około XV wieku, w krótkim czasie przeżył swą świetność, by potem zginąć gdzieś w mrokach zapomnienia.
Przez moment mam jeszcze w sobie tę odrobinę światła, która wniknęła w ciągu tych kilku słonecznych godzin, ale potem i we mnie zalega mrok, a im dłużej siedzimy w brzuchu ciemności, tym więcej mam czarnych myśli.
Szymon Solański ledwie zdążył wypowiedzieć sakramentalne "tak", zaraz potem zniknął jej z radaru. Wyparował w mrok Puszczy Augustowskiej z przyczepy kempingowej, w której spędzili noc poślubną. Róża zrobiła wszystko, by odnaleźć detektywa. Nie trafiła jednak na żaden trop.
Dotykam dłonią jej dłoni. Moja lepi się od potu, zaczerwieniona od chłodu panującego w kaplicy, gdzie leży trumna z ciałem, czekającym na ceremonię, na pochówek. Jej za to jest sucha i zimna, przypomina pergamin pozostawiony na mrozie. Zeschłą, zmarzniętą korę. Taka jest śmierć w dotyku?
- Aha. Ciekaw jestem tylko, dlaczego, jeśli chodzi o walkę dobra ze złem, kapłani tak rzadko ruszają sami swoje tyłki. Gadanie, gadanie, gadanie, a potem zawsze idźcie dzieci tłuc się z siłami Mroku sami, bo ja tu muszę jeszcze Świątynię pozamiatać…
– Wina się napić – dodała Daghena.
– Dziewkę wy… – Kailean obejrzała się, wyczuwając ruch – … wyspowiadać.
Dłoń rozsunęła zasłony na boki, ta postać zaczęła się wyłaniać, a potem Elena poczuła, że coś chwytają za rękę, ściska za nadgarstek i ciągnie w górę. Odruchowo podpierała się nogami i czuła, że ktoś ją wciąga na wyłożony gontami dach. Usiłując uspokoić zdyszany oddech, podniosła z wdzięcznością oczy na swojego wybawcę – i zamarła. - Na nazwisko mam Salvatore. To znaczy zbawca – powiedział. W mroku na moment zabłysły białe zęby.
Ta rzeka jest bardzo wartka i trudna do pokonania w nieprzeniknionym mroku krainy śmierci. Na jej brzegu zmarli odkrywają jednak, że czekają tam na nich ich psy. Psy, rozpoznawszy swoich właścicieli machają ogonami szczęśliwe ze spotkania. Pan chwyta się grzbietu swojego zwierzęcia, które dzięki instynktowi omija niebezpieczne prądy, i oboje docierają do brzegu. Potem pies i jego pan kontynuują razem wędrówkę do miejsca przeznaczenia: Mictlanu. Ci, którzy za życia znęcali się nad swoimi psami, nie mogą liczyć na ich pomoc podczas przeprawy przez rzekę, i zostaną skazani na tułaczkę po labiryntach krainy wiecznych ciemności.
Odpowiedzi nigdy nie zjawiają się z okrzykiem „Eureka!”. Potykając się, zmierzasz ku nim często w zupełnych ciemnościach. Z trudem przemierzasz nocą ciemny pokój, wpadasz na rzeczy, których nie widzisz, mozolnie brniesz naprzód, siniaczysz sobie golenie, przewracasz się, wstajesz, po omacku wędrujesz od ściany do ściany i liczysz, że w końcu natrafisz dłonią na kontakt. A potem – by pozostać przy tej kiepskiej, lecz niestety trafnej analogii – gdy nim pstrykniesz i pokój zaleje światło, niekiedy odkrywasz, że pokój ten wygląda tak, jak go sobie wyobrażałeś. I wtedy zadajesz sobie pytanie, czy nie lepiej byłoby, gdybyś na zawsze pozostał w mroku.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl