Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "roman", znaleziono 65

Dla wielu ludzi w Polsce "Wielka Gra" to pierwszy i najważniejszy w ich życiu teleturniej. To nic, że wcześniej były już inne.
W poniedziałek był teatr, w czwartek leciała "Kobra", w niedzielę "Wielka Gra".
Podobnie jak w innych teleturniejach wiedzowych problemem "Wielkiej Gry" był znikomy udział kobiet.
Od wielu lat Strasburgerowi nikt dowcipów nie układa i nie podpowiada.
Niestety w estradowym świecie jest tak, że im większe ktoś odnosi sukcesy, tym więcej znajduje się chętnych, którym te sukcesy przeszkadzają. Podobnie było w wypadku teleturnieju "Jaka to melodia?".
Gdyby jednak zapytać, z jakim teleturniejem kojarzy się Ibisz, odpowiedzi byłyby bardzo różne. Ja wymieniłbym "Awanturę o kasę", bo to bardzo rzadki przykład programu, który powstał u nas, w Polsce, i nie jest klonem jakiejkolwiek licencji.
... bo Ibisz to rekordzista także pod względem poprowadzonych teleturniejów. Co więcej, w tej konkurencji chyba już nikt nigdy go nie przegoni, zwłaszcza że, jak wszyscy wiemy, wraz z upływem czasu Ibisz staje się coraz młodszy, więc inni nie mają szans.
Strach bywa różny, ale najgorszy jest strach
przed wstydem.
wszystko zaczęło si ę od poszukiwania i odkrywania własnych przodków, a więc paniówkowskiego rodu Szołtysków, którzy przez wiele stuleci sprawowali dziedziczny urząd sołtysów w tej zagubionej dawniej w Puszczy Łubniowskiej wiosce.
Istota Najwyższa nie ma płci. Ale jej oblicze jest twarzą kobiety. A kobieta, sam wiesz, dwa razy pomyśli, zanim chluśnie płonącą siarką na miasto, gdzie na ulicach bawią się dzieci.
10 kwietnia 2010 roku doszło, według pierwszego tytułu (później „uładzonego") zamieszczonego wówczas w mediach, do „dekapitacji Polski". Czy Polska stała się tego dnia bezgłowym truchłem? Ktoś z rządzących powiedział, podsłuchany w głośnej aferze, że państwo nasze istnieje tylko teoretycznie. Powszechnie uznano to za przerysowanie. Pewną metaforę. Niesłusznie. Polska jest trupem. Ciałem bez głowy, które podtrzymywane jest przy życiu sztucznie. Bez głowy - czyli bez elity państwa. Ta rodzi się w długim, demokratycznym procesie, który po 10 kwietnia 2010 r. musiał rozpocząć się na nowo i albo zakończy się odzyskaniem przez Polskę prawdziwej niepodległości, albo tę wegetację brutalnie przerwie ktoś obcy. Smoleńsk nie był bowiem niczym nowym w naszej historii. Pozbawiono nas już wcześniej głowy w Katyniu - wiosną 1940 roku. Smoleńsk był i powtórką tamtych wydarzeń i symbolicznym przypomnieniem dla tych, którzy marzeń o wolnej Polsce wciąż jeszcze się nie pozbyli. Czy można w jakiś sposób przeciwdziałać kłamstwu? Tak - szukając prawdy. Próbując poznać swoją prawdziwą historię. Jest to przecież niezbędne, aby wiedzieć kim się jest. Moja tożsamość to historia mojego życia. Postępki czynione z dobrych i złych pobudek. Tożsamość narodu to jego historia. Jeśli jej obraz jest zafałszowany, to mamy fałszywą tożsamość. Nie znamy samych siebie. Nie wiemy kim jesteśmy. Dokąd idziemy, czego pragniemy. Oddajemy niefrasobliwie przyszłość swoją i swoich dzieci w obce, niekoniecznie troskliwe, ręce. To ciężkie zaburzenie świadomości. Żeby móc przezwyciężyć tę przypadłość musimy przede wszystkim poznać prawdę o sobie. Zadaniem tej książki jest nam w tym pomóc.
Tożsamość narodu to jego historia. Jeśli jej obraz jest zafałszowany, to mamy fałszywą tożsamość. Nie znamy samych siebie. Nie wiemy, kim jesteśmy, dokąd idziemy, czego pragniemy. Oddajemy niefrasobliwie przyszłość swoją i swoich dzieci w obce, niekoniecznie troskliwe, ręce. To ciężkie zaburzenie świadomości. Żeby móc przezwyciężyć tę przypadłość musimy przede wszystkim poznać prawdę o sobie. Taki był też powód, dla którego postanowiłem zająć się problematyką smoleńską - przeświadczenie, że nie znając siebie, nie istniejemy w pełni. Chciałem też zadośćuczynić tą książką za swoje winy i zaniedbania wobec Polski.
- Ale wątpliwości masz - na poły stwierdził, na poły zapytał Sztych.
- Wątpliwości powinno się mieć zawsze - spokojnie odpowiedział dziadek.
- No i co ja mam robić?
- Swoje rób. Życie toczy się dalej. Nie masz go aż tyle, żeby większość poświęcić na rozterki. Szczególnie wywołane przez światopogląd kogokolwiek poza samym sobą.
Popatrzyła na szefa przytomniej.
- Nie oczekiwałam, że się dla mnie podłożysz, Roman. Nie jestem dzieckiem. To nie twoja wina. - Pokręciła głową z niedowierzaniem. - Nie mogę dojść do siebie. Jestem jak pieprzony fortepian Chopina, rozumiesz to? Właśnie wylądowałam na bruku i się o niego roztrzaskałam.
Roman jest w stanie znieść widok krwi, nieraz był świadkiem usypiania chorych zwierząt, bez mrugnięcia okiem zabijał wigilijnego karpia, jednakże pająki od dzieciństwa budzą jego obrzydzenie. Potrafi znieść tylko malutkie egzemplarze oraz długonogie kosarze. Tyle że te drugie w zasadzie nie są pająkami.
Przerażona Gośka zdała sobie sprawę, że właśnie wpakowała się w spacer po cmentarzu ze swoją przyszłą/niedoszłą/ewentualną teściową! Z jednej strony lepsze to niż brak relacji z rodzicami jej poprzedniego faceta (brrr...), ale wspólny spacerek z matką Romana na tym etapie znajomości brzmiał co najmniej niezręcznie.
Niech będzie przeklętym to życie, które trzeba dopiero wyczerpać, zmarnować, aby umieć ocenić, co w nim było istotnie godnego posiadania i uszanować skarby, których już więcej przed sobą nie mamy...
Był jednym z tych, których wiatr losu niemal naocznie pędzi gdzie chce, tak swobodnie, jak liście po lesie.
Już szkoła tłumiła w nim indywidualne pragnienia i młodzieńcze porywy tak systematycznie, że zabijała w nim wolę. Wzięła sobie bodaj za główne zadanie względem niego okiełznać artystyczny temperament, przystrzyc wrażliwą duszę, jak szpaler francuski, przystosować jednostkę o wyjątkowej organizacji do uświęconego szablonu, wymodelować na wzór i podobieństwo przeciętnego filistra jednem słowem pysznego źrebca arabskiego zmienić w wałacha, z workiem na łbie, chodzącego w deptaku.
Tam ludzie nie umieli odczuwać bezpośrednio. Wszystko było celowym, sztucznym, przystosowanym do kamertonu ogólnego i nastroju chwili. Nawet oryginalność, naturalność i indywidualny styl życiowy był szatą przywdzianą w celu zdobycia sobie wzięcia w towarzystwie, wyrobienia marki.
Wszystkie natury poetyckie lubią prostaków, wyczuwając, że w duszy prostaczej jest zawsze miejsce dla wielkiej idei.
Przez wszystkie lata szukał miłości i podziwu, a tam głupi chłopak miał jedno i drugie, skrystalizowane w rzadką perłę, oprawioną w najdrogocenniejsze kamienie prostoty, czystości i dobroci.
Kto żyje w świecie, musi nie tylko umieć mówić, lecz przede wszystkiem milczeć.
– Mocniejszego, powiada ksiądz? Mszalnego wina nie mam, ale wódka się znajdzie. A przypadkiem nie za wcześnie? Dżentelmeni nie piją przed południem. Na klerze się nie znam, ale księża chyba też nie.
Ksiądz Roman skulił się, opuścił wzrok.
– Jestem pijakiem. Muszę się napić, bo się rozlecę.
Gabriel zamilknął speszony szczerością duchownego.
– Aaaa… cześć, Roman. Jak leci ? Kwitniesz w prywatnym sektorze ?
– Jak fiołek na kupie nawozu. A w Głównej co słychać? Konfetti wycinacie dla ministra ?
– To koledzy z wojewódzkich. My dużo się modlimy, he, he. No, z czym dzwonisz? Chyba nie po to, żeby biednego kumpla z policji zaprosić po pracy na kebab i colę.
– Aluzju poniał. Co powiesz na stek, Wojtek ?
Tego wieczoru Art przejeżdżał obok i na widok gości przed wejściem naszła go ochota na krótki powrót do przeszłości. Znalazłszy się w środku szybko zorientował się, że powrót będzie bardzo krótki; zarówno nowoczesny wystrój jak i atmosfera zmieniły pomieszczenie z klubowego w lokal rozrywkowy. Zajął jednak miejsce przy jednym ze stolików w bocznej nawie, by wypić spokojnie jedno piwo. Nadzieja, że usłyszy któryś z dawnych przebojów szybko minęła. DJ Roman serwował prawie wyłącznie aktualne kawałki czegoś, co w lakonicznych zapowiedziach nazywał muzyką house. Czyli basowe łup-łup-łup. Nie dla mnie – pomyślał.
... Nekrosfera - pomyślał Rohan - aha, bo te kryształki są martwe: nie ma jak uczeni. Zawsze wymyślą jakąś ładną nazwę...
- Mieli wszystkie środki zabezpieczenia: energoboty, lasery, miotacze. Główny antymat stoi tuż przy statku. Mieli to samo co my - bezbarwnym głosem powiedział Rohan. Usiadł nagle. - Przepraszam... - powiedział.
Astrogator wyjął z szafki ściennej butelkę koniaku.
- Stary środek, czasem się przydaje. Niech pan to wypije, Rohan. Używano tego dawniej na polach bitew...
Jeśli znajdziesz swoją prawdziwą miłość, będziesz o nią walczyć bez względu na cenę. W ten sposób zdobywa się szczęśliwe zakończenie, dzięki śmiałości i odwadze.
Moje czarne jak węgiel oczy wyszły ci na spotkanie poprzez proch, by spocząć na tobie pewnie jak w objęciach kochanka
© 2007 - 2024 nakanapie.pl