Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "swoje sender", znaleziono 31

- Wiedzą, co czynią, kiedy zabijają niewinne dzieciątka w łonach matek. Wiedzą, co czynią, kiedy stawiają na pierwszym miejscu przed Bogiem naukę i tworzą zarodki, o których istnieniu tylko Bóg powinien decydować.
W następnej kolejności powinno być coś na temat gender.
- I tak samo wiedzą, co czynią, kiedy rozkopują groby umarłych.
Zamiast gender archeologia? Słuchacze mieli prawo poczuć się rozczarowani. (...)
Byłem pod wrażeniem rozpiętości newralgicznych tematów, które proboszcz zdołał poruszyć w zaledwie paru zdaniach.
Koszmarem nie jest niepełnosprawność, ale zatrucie nienawiścią, brak nadziei, marzeń i człowieczeństwa czy zwykła ludzka głupota i brak tolerancji.
Tych, którzy znają swoją wartość, nie da się złamać, bo prawdziwa siła nie tkwi w wyglądzie, ale w umyśle.
Nasz wygląd to nie jesteśmy prawdziwi my. My jesteśmy głębiej. Trzeba w sobie ukształtować świadomość samego siebie, ale tego wewnętrznego, swojej duszy, człowieczeństwa. Istotne jest, aby zaakceptować to, kim się jest i jakim się jest.
Nigdy się nie modlę. Nie wierzę w dziadka z długa brodą, który kazał spisać ten stek bzdur zwany Biblią. Człowiek popracuje w policji kilka lat i przestaje wierzyć w Boga. Jakiegokolwiek.
[...]
Policjanci popatrzyli po sobie. Widzieli swoje zmęczone
twarze. Żaden z nich nie był w nastroju do żartów, do
złośliwych komentarzy ani do dowcipkowania. Czuli powagę
sytuacji i tę przenikającą świadomość ludzkiego zła, które
dawało się wyczuć w lesie. To było miejsce konania, miejsce
cierpienia i bólu, jakiego nie potrafili sobie wyobrazić.
[...]
Czasami Filip miał wrażenie, że szef wszędzie ma
swoich informatorów i pracuje w policji tylko po to, by ścigać
innych policjantów za wykroczenia. Był jak cholerny palec
wewnętrznej sprawiedliwości, jak ropiejący wrzód na dupie,
którego nie można się pozbyć. Trzeba go znosić, zaciskając zęby.
Lustrzane naśladownictwo. Świadome czy nie?
Bliźniacy mieli w sobie tę tajemniczą, wręcz mistyczną potrzebę wykonywania tych samych ruchów, kupowania tych samych rzeczy, życia w identyczny sposób.
Wielokrotnie zastanawiał się nad opozycją obecności i nieobecności, eksponowania i skrywania. Potrzeby posiadania i nieposiadania. I pod tym kątem lubił również analizować ofiary.
Kiedyś rozmyślał o tym, jak wiele zawartość komputera mówi o człowieku. Co mówi o nim jego portfel, szuflada z drobiazgami czy – w przypadku kobiety – torebka oraz kosmetyczka. Niewątpliwie dużo.
Policjant musiał czasami być dobrym aktorem. A może nie tylko czasem, a bardzo często.
Taka ludzka natura, że człowiek patrzy. A w sumie lepiej się interesować drugim człowiekiem niż tym, co wygadują w telewizji, prawda?.
– Dawaj. Chcesz się wyżyć, więc wal śmiało. Pokaż, jaki jesteś mocny powiedział, przybierając pozę jak do walki.
– O co panu chodzi?
– O to, co sobą reprezentujesz. Gardzę wami. Gardzę tymi, którzy się wyżywają na rodzinie. Pokazujecie swoją słabość, a nie siłę. Jesteście żałośni, a nie mocni. No, dawaj. Wal. Albo ja zacznę.
Nie miał zamiaru wchodzić na teren posesji, ponieważ w oddali mignęły mu dwa owczarki niemieckie. A z takimi nie ma żartów. Niby spokojne, ale potrafią być niebezpieczne, gdy się postawi krok za daleko.
Boże, dopomóż mi…
Teraz już wiem, co czuje osoba przed ukrzyżowaniem. Już wiem, o czym myśli. Kiedy byłem dzieckiem, kiedy chodziłem do kościoła, zawsze patrzyłem Chrystusowi w twarz. Patrzyłem na jego smutne oblicze. Żywe, a zarazem martwe. Patrzyłem na gwoździe, które łączyły Boga z tą prostą materią, z drewnem. Nigdy tego nie mogłem zrozumieć.
Jak Bóg pozwolił zamordować swojego własnego syna?
Jak?
Dlaczego?
Dlaczego na to pozwolił?
Dlaczego pozwolił zamordować swojego syna.
A może to nie był jego syn.
Może on był bękartem.
Jak już Krauze wielokrotnie się o tym przekonał w swojej karierze, okno było azylem dla spowiadających się przed nim osób. Wentylem, przez który mogło uciekać nagromadzone napięcie. A przede wszystkim miejscem, gdzie można było zakotwiczyć wzrok.
Wolał nie siać paniki. Od mówienia prawdy czasami lepsze było powstrzymanie się od mówienia w ogóle.
Życie na wsi wymagało od ludzi innego podejścia do wielu spraw. Tutaj podział na prace męskie i kobiece nie był taki oczywisty.
Zawsze uważał, że śledztwo to pasmo niekończących się powtarzalnych czynności. Miało niewiele wspólnego z pięknie wyreżyserowanym filmem, w którym na końcu śledczy z triumfem zakuwają mordercę w kajdanki. Prawdziwe śledztwo to żmudna robota, nierzadko potwornie nudna i wykańczająca
Jeśli coś pójdzie nie tak, zostaną posądzeni o błąd zbiorowy. Miał już dość cackania się z naczelnikiem, który zawsze - jak to mówili między sobą na komendzie - strzelał pociskami z dupy. Zawsze się o coś przypierdalał i ciągle coś było nie po jego myśli.
Powiedział technikowi, czego ma się spodziewać, głównie po to, by przygotować mężczyznę na widok zwłok. Może dzięki temu chłop się nie porzyga jak inni.
Krauze wytężył wzrok. Wśród niemal jednakowych drzew jedno się wyróżniało. Było największe. Górna część jego korony kołysała się leniwie pod wpływem wiatru. Wśród unosił się zapach żywicy. Podkomisarz czuł, że coś jest nie tak, ale nie wiedział jeszcze co.
Znali się ponad dwadzieścia lat i byli najlepszymi przyjaciółmi. Przez całe dorosłe życie szli ramię w ramię - najpierw łączyło ich burzliwe dorastanie, potem szkoła policyjna i wreszcie wspólna praca.
W pogotowiu trzymał nóż i gumową pałkę ZOMO, którą odziedziczył po ojcu. Uderzenie nią powodowało potworny ból. Wiedział o tym, bo właściwie to nie ojciec, lecz ona go wychowała.
Psia mać, zaklął. Miał ochotę coś zrobić. Nosiło go. Rozrywało wręcz od środka i trudno było mu się opanować. Wiedział, co mogłoby pomóc. Wódka albo piwo, butelka, dwie.
Krauze nadawał się do roboty, w której należało dużo zapamiętywać, porównywać, wyciągać wnioski oraz odrzucać błędne założenia.
Jerzy Sokołowski milczał. A milczący Sokołowski zwiastował złe wiadomości, bo na co dzień lubił dużo mówić.
Nie wierzy się człowiekowi, który budzi cię w środku nocy i każe przyjeżdżać do pieprzonej dżungli.
Popatrzył w okno, ale wypełniała je tylko ciemność, nic więcej.
To mężczyzna zabezpiecza byt, płaci rachunki, a kobieta gotuje i dba o dzieci. Wiadomo kto chodzi na ryby, a kto maluje paznokcie. Te wszystkie podziały co do ról zawsze mnie denerwowały. Nie utożsamiam się z nimi. Stąd gender i wielki krajowy lament.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl