Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "z niej granta", znaleziono 31

Generał Grant znał przecież wojnę. Wiedział, co to przelew krwi. Wiedział, co to groza. Wiedział, jak sobie z tym radzić.
Prostego człowieka pod powierzchownością miliardera, który nie potrzebuje niczego więcej prócz tego, by ktoś zobaczył go dokładnie takim, jaki jest, i pokochał go bez żadnych ukrytych motywów.
- To jest twoje rozwiązanie? Zjeść ciastko? (...)
- Nie, moim rozwiązaniem jest pobiec na plażę i poczekać, aż to wszystko się skończy. (...) Ale ciastko nigdy nie zaszkodzi.
Maisie i Grant zajęli miejsce u jego boku, Patrick wziął ich za ręce. Uścisnął drobne, kruche, ciepłe rączki. Jego ręce wydawały się takie duże i silne w porównaniu z ich. Był opiekunem, strzegącym tych kruchych istot przed złem tego świata!
Czasami na człowieka spada nieszczęście, a on nie jest na nie przygotowany i podejmuje decyzje, które w danym momencie wydaja mu się właściwe, a których potem żałuje.
Gdy już raz złamało się zasady, zrobiło wszystko, czego człowiek przysiągł nie robić, traci pewność, że coś takiego nie zdarzy się nigdy więcej.
[...]najokrutniejsza bronią jest umysł. Starcie, bitwa oznaczają pracę, a potem jest już po wszystkim. Ale blizny na umyśle pozostają, strupy, szramy, dziury. Nigdy nie goją się do końca. Odnawiają się, zawsze bolesne.
- To był najbardziej niebezpieczny szczyt, na który się wspięłaś? - spytał Zak.
- Nie. Najbardziej niebezpieczna była północa ściana Eigeru. Tylko stamtąd zadzwoniłam do mamy, żeby się pożegnać, bo myślałam, że już po mnie.
- I po tym wszystkim ona nadal pozwala Ci się wspinać? - rzucił Grant.
Elise wzruszyła ramionami.
- Nie ma wyboru. I tak zrobię, co chcę. Góry to moje życie.
Babcia nauczyła się trochę dyplomacji. Wie, z w tej rodzinie jak na wojnie, trzeba bardzo uważać, żeby nie nadepnąć na granat.
Nigdy nie wiadomo, jak ktoś zareaguje, dopóki nie wyciągnie się zawleczki z granatu, prawda?
Na złodziei najlepiej działa granat umieszczony w walizce: urywa łapy razem z głową.
Niebo rozświetlone światłami miasta, które wcale nie szykowało się do snu, przybrało kolor spłowiałego granatu
Książka ta niema być oskarżeniem ani też wyznaniem. Ma tylko podjąć próbę udzielenia wieści o pokoleniu, które wojna zniszczyła- nawet gdy uchroniło się przed jej granatami.
Jego oczy mają najciemniejszy odcień granatu, jaki kiedykolwiek widziałam. Na tle jasnej skóry i włosów w kolorze piasku wydają się prawie czarne.
Powiem ci, jak się czuję. Jakbym była ukwieconą górą szczęścia i nagle ktoś walnął mnie granatem i rozsadził moje szczęście i pieprzone kwiatki w drobny pył!
Brakowało tylko czerwieni krwi, bo tam, w dole, dominowała biel i czerń. Do wysokości około metra od powierzchni jezdni i chodników przeważał czarny, łamany gdzieniegdzie ciemnym granatem.
Granaty, kłęby gazu i flotylle czołgów - miażdżenie, pożeranie, śmierć.
Czerwonka, grypa, tyfus duszenie, palenie, śmierć.
Okopy, lazaret, masowy grób - nie ma więcej możliwości.
- Rok temu ktoś wrzucił w moje poukładane życie granat i ...
- Poukładane życie!- prychnęła.- Poukładane od kreski do orgietki, na zmianę ćpanie, rżnięcie i pijackie rajdy po autostradzie. Nie rozśmieszaj mnie, proszę.
Na razie, w połowie 1943 roku, grozi mu śmierć za ukrywanie Żydów. Granatowi policjanci znaleźli i zastrzelili matkę, ojca i brata Morela, teraz zastanawiają się nad Tkaczykiem: z czego go ograbić w zamian za pozostawienie przy życiu.
Bezo i Frant weszli w relację, którą na portalach społecznościowych określa się dziś wyrażeniem 'to skomplikowane', i wyglądało to tak, jakby każdego dnia zajmowała jakieś przypadkowe miejsce na szerokiej skali pomiędzy miłością a pragnieniem odgryzienia łba.
Walka sił ŻZW z Niemcami tego dnia trwała dalej. Stroop określał ją mianem "gorzkiej", Niemcy zostali zaatakowani przy pomocy granatów, materiałów wybuchowych, pistoletów i koktajli Mołotowa. Relacjonuje, że po kilku natarciach zdołano oczyścić domy z "podludzi", którzy kontynuowali opór.
Jest coś magicznego w norweskich fiordach. Wcinają się w głąb lądu, tworząc niezwykłe krajobrazy, wyraz potęgi natury. Strome zbocza gór wyrastających prosto z morza, w którym arktyczna woda lśni zimą wszystkimi odcieniami granatu aż po czerń, zapierają dech w piersi i zmuszają, by je podziwiać. Nie da się przejść obok nich obojętnie.
Żyły otoczone śmiercią. Słuchały opowieści z frontu, przepisywały na czysto rozkazy ograniczania racji żywnościowych w obozach jenieckich. W lazaretach zamykały oczy zmarłym, w szwalniach zastanawiały się nad tym, czy rozerwaną granatem nogawkę da się jeszcze uratować. Do tej pory patrzyły na umieranie z boku, lecz może właśnie nadeszła pora, by stanąć na skraju dołu? (s.37)
Dobra, prawdziwa proza jest jak suknia od Paquin czy Molyneux: niby nic, a jest w tym wszystko. Coś zupełnie nieuchwytnego. To są odbezpieczone granaty, które autor daje czytelnikowi, którymi go wypycha, aby wybuchały w nim. Czym dłużej eksplodują, tym pisarz jest większy. Wszelkie wspaniałe eksplozje wokół czytającego mogą być wspaniałe, mogą na chwilę ogłuszyć, ale w końcu nie zostaje z nich wiele. S. 114
Tomczak spojrzał na niego ostrzegawczo i groźnie zarazem, co skutkowało jedynie ponownym uniesieniem brwi przez mecenasa i niczym więcej. Zdechła ryba ma więcej emocji, pomyślał komisarz, trzaskając drzwiami dla podkreślenia wagi swych słów, ale czego spodziewać się po ludziach, którzy na co dzień obcują z przestępcami? Muszą mieć jaja jak granaty, żeby im po nogawkach nie ciekło, jak bronią jakiegoś psychola.
Zjechali się do miasta wydrwigrosze, franty, szelmy i łapsy. Najpierw słynny prywatny detektyw robił konferencje prasowe w centrum kongresowym, potem jasnowidz alkoholik wskazywał trzęsącą się łapą różne lokalizacje: wiślaną zatokę przy centrum dyrektora Rydzyka; podmokłe uroczysko w tak zwanym małpim gaju; otoczony barierką zbiornik wodny pod mostem; staw w Dolinie Marzeń...
Wojna zepsuła nas do wszystkiego. Ma słuszność. My nie jesteśmy już młodzieżą. Nie pragniemy już zdobyć świata szturmem. Jesteśmy uciekinierami. Uciekamy sami przed sobą. Przed naszym życiem. Mieliśmy osiemnaście lat i rozpoczęliśmy miłować świat i istnienie; musieliśmy strzelać do tego. Pierwszy granat, który padł, trafił w nasze serce. Jesteśmy odcięci od tego, co czynne, od dążenia, od postępu. Nie wierzymy już w to wszystko; wierzymy w wojnę.
Znów się pojawia Tjaden. Ciągle jeszcze jest poruszony i natychmiast miesza się do rozmowy, dopytując się, jakże też właściwie wybucha wojna.
-Zazwyczaj tak, iż jeden kraj ciężko obraża inny - odpowiada Albert z niejaką wyższością.
Lecz Tjaden mówi z głupia frant:
- Kraj? Tego nie pojmuję. Jakaś góra w Niemczech nie może przecie obrazić góry we Francji. Albo jaka rzeka, las lub pole żyta.
- Czy jesteś tuman, czy tylko udajesz?- ze złością powiada Kropp. -Nie to mam przecież na myśli. Jeden naród obraża drugi.
- Po cóż więc jestem tutaj?- odpowiada Tjaden.- Ja nie czuję się obrażony.
... w miarę jak zbliżał się Dzień Zwycięstwa, 27 lipca, przyszło mi na myśl, że to wszystko na nic. Na nic ta fantazja o koreańskiej jedności, te 5000 lat koreańskiej tożsamości, bo zjednoczony naród pękł odwracalnie w 1945 roku, kiedy grupa polityków narysowała przypadkową linię na mapie, rozdzielając rodziny, które miały umrzeć, już nigdy się nie spotkawszy. Ich smutek, gniew i żal miały pozostać bez odpowiedzi, a ich ciała - obrócić się w proch, stać się częścią tej ziemi. Tego wieczora, kiedy żałobne słońce o barwie owocu granatu chowało się za Wieczną Wieżą, za dymiącym kominem, za tym miastem, tą szkołą, za dziećmi elity, które na krótko stały się moimi dziećmi, tymi uroczymi, kłamliwymi dziećmi, zobaczyłam bardzo wyraźnie, że nie ma to żadnego odkupienia.
Możecie płakać, narzekać, zesrać się, albo szczać w gacie. Ale zadanie musicie wykonać! Jeśli nie możesz latać, biegnij. Jeśli nie możesz biec, idź. Jeśli nie możesz chodzić, czołgaj się. Ale bez względu na wszystko – posuwaj się naprzód! Takie słowa usłyszeli chłopacy na szkoleniu, w tym Vasilij, gdy musieli przejść wyznaczoną trasę pod ostrzałem z kałachów i wybuchających dookoła granatów. Za zadanie mieli donieść w odpowiednie miejsce materiał wybuchowy, podłączyć go, wrócić na swoje miejsce i go zdetonować. Wtedy zadanie było zaliczane. Vasiliemu, jako jednemu z nielicznych się to udało. Nie uległ panice i na spokojnie, aczkolwiek sprawnie, wypełnił zadanie. Za to zdecydowanie nie miał szczęścia jeden z żołnierzy, który przy wykonywaniu tego zadania uniósł głowę zbyt wysoko i został śmiertelnie postrzelony. Przerwano wtedy ćwiczenia, ale tylko na chwilę, aby usunąć ciało z poligonu. Kowalow wskazał trupa i oznajmił, że tak skończy każdy, kto nie będzie skrupulatnie wykonywać jego poleceń.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl