Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "z pan greta", znaleziono 51

Greta siedziała na brzegu łóżka i zastanawiała się, czy chwila słabości byłą warta tego, w jakim miejscu się teraz znajdowała.
Głowa jej pulsowała. Greta miała wrażenie, że gdyby ukuła się igłą w opuszek palca, całe mieszkanie zalałaby wielka rzeka krwi. Nie potrafiła wyłączyć myślenia.
W końcu mogła się od niego oderwać, dostała dobry powód, aby uciec od monotonii, która wkradła się w jej życie, i znalazła człowieka, którego naprawdę pokochała, a teraz w końcu żyła w spokoju, o jakim zawsze marzyła. Może Greta nie była tak złą osobą, za jaką ją uważała?
Patologia” – to słowo często padało z ust Grety. Zawsze brzmiało dziwnie i jakoś tak wyniośle. Wymawiała je z niemieckim akcentem, przedłużając „i” w nieskończoność. Marcin mógł się założyć, że odkąd wprowadził się do kamienicy przy Ogrodowej, bratowa zasypiała się i budziła z tym słowem na ustach.
Kiwam głową, nie bardzo wiedząc, jak to inaczej skomentować. Dzieci bywają okrutne, wiem coś o tym.
Ładuję telefon, wyginając pod odpowiednim kątem kabel ładowarki, która czasem nie kontaktuje. Czuję się dokładnie tak, jakbym sama była pustą baterią.
Rebeka nie mówi, że w ciągu długich miesięcy, które spędziła na chlaniu, straciła wszystko, na co wcześniej tak ciężko pracowała. Nie da się utrzymywać firmy, gdy przestaje się odbierać telefony czy odpisywać na maile.
Mam tylko trzydzieści lat, a czasem czuję się tak stara i zmęczona życiem... Może to kwestia doświadczeń?
Ja się zbyt wiele po chłopach nie spodziewam, mój Darek też do wesołków nie należy, ale Ludwik, dziadek twojego Bartka, to był smętny jak wrzód na dupie w deszczowy dzień.
Zawsze mówili, że każda głupia może zostać matką. Sztuką jest wychować dziecko.
Przypominają mi się słowa często powtarzane przez moją matkę, które z taką łatwością wymazałam gumką, gdy było mi to na rękę: "Nie ma czegoś takiego jak darmowy obiad. Prędzej czy później będziesz musiała za niego zapłacić".
Picie, tak jak za pierwszym razem, pomaga Rebece tylko w jednym. Rozrzedza czas. Zamienia dom w klepsydrę, pokrywa wszystko piachem.
Ma wrażenie, że wchodzi do labiryntu, i nadal się boi, że jeśli zabrnie za daleko, to nigdy już stamtąd nie wróci.
Nasza ojczyzna, splądrowana, strawiona pożogą i pełna najeźdźców, znajdowała się zaledwie o milę na północ od tego miejsca.
Mieszkańcy patrzyli na nas z wąskich okien pochyłych, rozpadających się budynków. W ich przygasłych oczach nie było ani ciekawości, ani zdumienia.
Gdy podeszłam bliżej, podniósł się z miejsca, wielkimi oczami lustrując skórzane bryczesy i dopasowaną koszulę, które miałam na sobie. U mego boku kołysał się miecz, a do ud miałam przytroczone dwa sztylety.
Chłonął mnie oczami, jakbym była ożywioną postacią z jakieś baśni.
- Całe wieki nie byłem na porządnych łowach. Nic tak nie sprawia, że w człowieku żywiej krąży krew, jak dobre polowanie.
Pomknęliśmy między drzewami za głosem psów. Miałam wrażenie, że frunę, i przez jedną cudowną chwilę poczułam się jak w domu.
Gdyby Radovan dowiedział się, że jestem wiedźmą, nawet Bogini Nocy by mi nie pomogła. Nic by go nie powstrzymało przed pojmaniem mnie.
Mój kuzyn nazywa siebie królem, lecz zawłaszczył Lodową Koronę dzięki roveńskiej armii, przelewając krew rodaków. Ta sama armia gwarantuje teraz jego posłuszeństwo wobec Radowana.
Ale w miejsce każdego zabitego przez nas żołnierza Roven przysyłał dwóch nowych. To nas bynajmniej nie zniechęciło. Wojna to wojna. Raz zwyciężaliśmy, to znów przegrywaliśmy, ale się nie poddawaliśmy.
Wieści o splądrowanej wiosce rozeszły się wśród przybyłych szybciej niż zaraza. Atmosfera kipiała wzburzeniem.
Miał w sobie coś, co irytowało innych. Co irytowało mnie - zdałam sobie sprawę, wspominając tamten moment w lochu, kiedy spojrzał na mnie i... przejrzał mnie na wylot.
Utkwiłam wzrok w atramentowym horyzoncie, za którym już dawno znikły brzegi północnego kontynentu. Gdzieś tam, w mroku, znajdowała się kraina bezkresnych lasów i krystalicznie czystych jezior, szerokich pól uprawnych i ośnieżonych gór. Moja ojczyzna wołała mnie jak dziecko, które potrzebuje pomocy. Nie mogłam jej zawieść.
Patrzył na mnie, jakbym była jego szansą na życie, wodą na pustyni. Jakbym miała moc, by go ocalić - tego zdrajcę, tego przyjaciela.
FECHTUNEK ZAWSZE MNIE FASCYNOWAŁ. Coś niezwykłego było w wysiłku fizycznym, możliwości odpowiadania ciosem na cios i płynnych ruchach ostrza, które wprawiały mnie w niemal medytacyjny stan czujności.
Anka zawsze powtarzała, że to kwestia jakości ubrań i lepiej jest mieć ich mniej, ale drogich, bo biednych nie stać na tanie rzeczy.
[...] ja to nawet szanuję, tę amerykańską umiejętność łączenia historii, rozrywki i sztuki.
[...] w Stanach z pewnością obchodzono by hucznie rocznicę jej męczeńskiej śmierci w ramach tak zwanej turystyki czarownicowej.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl