Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "z renata go o", znaleziono 77

Amelia wyglądała tak, jak nikt nawet nie śmiał oczekiwać, że kiedykolwiek będzie wyglądała.
Anula, jesteś wielka jak słoń! Genialna jak detektyw Rutkowski!
Przyjeżdżając tu, miała nadzieję zacząć wszystko od początku, jednak teraz już nie była pewna, czy ten początek powinien sięgać aż tak daleko wstecz.
Wciąż powtarzałaś, że obraz to jest tylko efekt uboczny niezwykłego procesu, jakim jest jego tworzenie. Że nieważne jest, czy dzieło się komuś podoba czy nie, bo najważniejsze jest to, ile radości sprawia praca nad jego powstawaniem.
Nic w życiu nie jest proste, kochanie. Dlatego jest ono takie ciekawe.
Bycie przy swoim dziecku, kiedy ono najbardziej tego potrzebuje, złożone zostało na ołtarzu późniejszego "czegoś", na razie nieokreślonego, ale z pewnością lepszego niż byle jakie "teraz".
Przecież świat się zmienia, cały czas pędzi naprzód. Jeśli człowiek tak nagle stanie w miejscu, to inni go rozdepczą.
A racja jest jak dupa i każdy ją ma, jak mawiał marszałek, tyle, że po swojemu.
- Chcesz powiedzieć, że uczepiłam się was, tak? - Anna przygryzła wargi. - Jak... bluszcz?
- Może to trochę za mocne określenie, ale coś w tym stylu.
Zdała sobie też nagle sprawę, że niemal dla nikogo tu nie jest obca. Znów stała się tutejsza. Swoja. Prowincjonalna tak jak oni.
A przecież wiadomo, że jak czegoś nie wolno, a się bardzo chce, to można. I nawet trzeba
W końcu jeżeli miałaby się komuś naprawdę podobać, nie miałoby znaczenia co ma na sobie. A przynajmniej tak powinno być
Przez uchylone okno zakradł się podmuch wiatru i spowodował małe zamieszanie.
Uśmiechała się do siebie, do fiołków i córki, szczęśliwa, że mogła sprawić jej tę drobną przyjemność. Dobrze wiedziała, jak ją to ucieszy.
Od więzów krwi ważniejsze są te płynące z serca
Dobro powraca tam, skąd wzięło swój początek, a zło cofa się ku temu, kto je stworzył.
Ci, którzy oddają się życiu bez reszty, nie znikają całkiem. Śmierć jest wobec nich bezsilna, przegrywa...
,,[...] zapaliła świecę. Tylko na chwilę, podobnie jak rok wcześniej, dokładnie o tej samej porze. Zanim ją zdmuchnęła, trzymała przez moment w dłoniach, wpatrując się w drżący płomień. Maleńki i tak łatwy do zgaszenia jak niejedno ludzkie życie, nawet takie, które ledwie się zaczęło. Rozbłysło i nieoczekiwanie zgasło. Bo czasem przecież wystarczyło tak niewiele, właściwie mgnienie oka, by nadszedł nieodwracalny koniec, a potem został tylko ból i niewyobrażalne poczucie winy."
,,Kochany Święty Mikołaju!
Mam na imię Antoś i pięknie Cię proszę, żebyś w tym roku zostawił mi pod choinką tylko jeden prezent, ale za to najważniejszy na świecie. Chciałbym dostać prawdziwe pióro ze skrzydła anioła, żeby napisać nim list do mojej mamy, która jest w niebie. Bo podobno tylko ono może sprawić, że list dotrze do niej naprawdę i że ona go przeczyta. A wtedy wreszcie mi odpowie."
Nad rozlewiskiem w Jemiołkach zmrok zapadał później niż między zagrodami. Było tam więcej przestrzeni dla gasnącego powoli światła. Prawie nic nie stawało mu na drodze, dlatego docierało dalej niż gdzie indziej i o wiele dłużej jaśniało.
Słońce chowało się leniwie za ciemną linia lasu, a jego bursztynowy poblask kładł się ospale na nieruchomej wodzie. Spowijał złocistą poświata opuszczoną kapliczkę z tajemniczym bezgłowym świętym, która stała samotnie pośród bagien.
W upalne dni las dawał ludziom wytchnienie. Wprawdzie palące promienie słońca przedzierały się złocistą smugą przez konary drzew, ale wciąż zostawało dużo miejsca dla cienia, który oprócz chłodu przynosił odpoczynek umęczonym oczom.
Była dobrym psychologiem. Doskonale potrafiła wyczuć wahanie i spowodować wątpliwości.
Cicha, skromna i pokorna, nigdy niczemu się nie sprzeciwiała, nie odzywała się niepytana i gdy tylko mogła, szła do kościoła. Przesiadywała tam niekiedy długie godziny, modląc się do swojej Madonny po szlacheckiej stronie, bo z takiej rodziny się wywodziła, a potem, by było sprawiedliwie, do włościańskiej - niby identycznej, ale całkiem innej.
."Bajki" to było jej ulubione słowo. Podlaski odpowiednik okay też miał dwie sylaby i oznaczał prawie to samo, lecz brzmiał nieporównywalnie przyjemniej. Na dźwięk słowa "bajki" człowiek od razu czuł się lepiej.
Babcia Pogoda - tak nazywali starowinkę miejscowi, ponieważ zawsze chwaliła pogodę. Obojętnie, czy było ładnie, czy siąpił deszcz albo wiał wiatr. Dla niej chmury nigdy nie zasłaniały słońca. Jakby każdego dnia nosiła je w sobie.
Czasem lepiej nie budzić duchów przeszłości, bo mogą okazać się niezbyt miłe.
Francuska głowa i wątroba nienawykłe do bimbru. Nawet biedak nie wie, jakiego miał farta, że nie musiał się o tym przekonywać - tłumaczyła potem Gai przejęta, podczas gdy ona uśmiała się do łez, gdy wyobraziła sobie Colina i Łońskiego przy kielichu.
Hanka przesypała świeżo zerwane maliny z blaszanej kwarty do sita. Były wyjątkowo dorodne i aromatyczne. Ich letni zapach rozniósł się po całej kuchni, gdy przelewała je pod bieżącą wodą.
Potrafiła z tego, co miała w ogródku albo co rosło w pobliżu jej chałupy, przygotować prosty, ale pożywny i smaczny posiłek. Jej zupa pokrzywowa z topinamburem mogłaby stać się hitem w niejednej wegańskiej restauracji.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl