Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "za nie gruba", znaleziono 141

-(...) Co cenisz w innych?
- Prawdziwą cnotę, która krytyk się nie boi.
- A co powiesz o szczerości? - spytał Kac.
(...)
- Szczerość jest przereklamowana.
- Jak to?
- Człowiek szczery musi mówić przyjaciołom wszystko. A czasem lepiej tego nie robić.
- Podaj jakiś przykład.
- Na przykład przyjaciółka pyta, czy w jakichś dżinsach wygląda grubo. Jeśli potwierdzę, to mnie znienawidzi.
- Nawet jeśli mówisz prawdę?
- Zwłaszcza. Prawdziwy przyjaciel skłamie, że dżinsy leżą świetnie.
(str 128).
Podszedłem do szafy, włożyłem ciepłe, dżinsowe spodnie, grubą bluzę i kurtkę przeciwdeszczową z kapturem. Włożyłem buty i już miałem wychodzić, kiedy się zawahałem. A jeśli tam krąży zabójca? A jak mnie zatrzyma policja? W takim stroju wyglądałem podejrzanie i byłem na lekkim rauszu. Do tego dzielnica nie była zbyt bezpieczna, szczególnie wieczorami. Przynajmniej raz w tygodniu podawali w lokalnych mediach informacje o kradzieżach i pobiciach w tej okolicy. Tydzień temu sam musiałem uciekać przed osiedlowymi chuliganami, którym nie spodobało się, jak na nich popatrzyłem.
Przyszłość nadeszła tak nagle, a on nie wiedział, co z nią zrobić. Nie korzystał ze swojej wolności. Nie wiedział, jak powinien się czuć. To mu przypominało harańskie żelazne byki. Rzecz jasna nigdy żadnego nie widział, ale mówiono , że łapie się młode cielaki i przywiązuje do słupa grubym łańcuchem. Zanim dorastały do pełnych rozmiarów - ponad piętnastu stóp w kłębie - mogły zerwać łańcuch, ale tego nie robiły. Ich treserzy wiązali je cienkim sznurem. Żelazne byki były tak pewne, że nie zdołają się uwolnić, że nigdy nie próbowały.
...nie to spodziewałam się usłyszeć od mojej współlokatorki Flory. Chyba źle to ujęłam. Ona jest właścicielką domu w Hampstead, a ja płacę za pokój. Stwierdzenie, że jesteśmy współlokatorkami było grubą przesadą. To tak, jakby lokaj w pałacu Buckingham mówił, że mieszka z królową. Z drugiej strony użytkujemy wspólnie łazienkę i kuchnię, przy czym Flora najczęściej stoi za drzwiami łazienki i mamrocze coś o ciepłej wodzie. Jeśli królowa obchodzi pałac, gasząc światła, a lokaj mówi, że chce jeszcze poczytać, sytuacja jest analogiczna.
Spanikowana zrywam się z łóżka. Biegnę pod prysznic. Zakładam pierwsze lepsze ciuchy, jakie wpadną mi w ręce. Przeżywam ekspresowe załamanie nerwowe, kiedy okazuje się, że jestem już tak gruba, że gacie, które próbuję włożyć, utykają na poziomie kolan. Po chwili uzmysławiam sobie, że do mojej szafy, nie wiedzieć czemu, trafiły majtki Jane, a ja uparcie próbuję się w nie wcisnąć. Z ulgą ronię łezkę na myśl o tym, że choć może nie mam najmniejszego i najbardziej jędrnego tyłeczka na świecie, to jako dorosła kobieta nie mam obowiązku mieścić się w majtki ośmiolatki.
Wszystkim damom zupełnie się nie spodobało takie zachowanie Cziczikowa. Jedna z nich specjalnie przeszła koło niego, aby dać mu to zauważyć, i nawet dość niedbale zaczepiła blondynkę grubym fortugałem swojej sukni, a szarfą, która powiewała wokół jej ramion, zadysponowała tak, że jej końcem przejechała blondynce po twarzy. Jednocześnie za jego plecami z pewnych damskich ust wionęła razem z zapachem fiołków dosyć ostra i zjadliwa uwaga. Ale Cziczikow albo rzeczywiście tego nie usłyszał, albo udał, że nie słyszy, lecz nie było to dobre, ze zdaniem dam należy się bowiem liczyć. On też żałowal tego, już potem, czyli za późno.
A kiedy miałam się już zupełnie oddać najczarniejszym myślom chwytającym mnie swoimi grubymi mackami za nogi, zobaczyłam jego. Wykrzykiwał moje imię i pro- sił, żebym go nie zostawiała. Widziałam dobrze kontur twarzy i ten kolor tęczówek, który nie pozwalał mi opaść na samo dno. Krzyczał i krzyczał, nie puszczając mojej dłoni. Do ostatniego tchu do mnie mówił, nie pozwala- jąc mi umierać. Bo on był najgorszym i najlepszym, co mi się w życiu przydarzyło, ale ja jeszcze o tym nie wie- działam. Najgorszym, bo nie potrafiłam już bez niego żyć, a najlepszym, bo dał mi coś, czego nie widziałam nawet w najdalszym wyobrażeniu, i uczynił mnie najsilniejszą kobietą na świecie.
Za oknem świecił księżyc w pełni. Mój współlokator, wilkołak, biegał gdzieś z miejscowym stadem, więc nie musiałam mu tłumaczyć, dlaczego wychodzę ze Stefanem. Co było dość sprzyjające. Samuel jako taki nie był złym współlokatorem, ale miał skłonność do zaborczych i dyktatorskich zachowań. Oczywiście nie pozwalałam, by mu to uchodziło na sucho, tym niemniej prowadzenie kłótni z wilkołakiem wymaga pewnej subtelności, której mi brakowało – zerknęłam na zegarek – o trzeciej piętnaście nad ranem. Mimo że zostałam przez nie wychowana, sama nie jestem wilkołakiem – czy też, gwoli ścisłości, jakimkolwiek innym „cosiołakiem”. Nie jestem sługą faz księżyca, a w postaci kojota, mojej drugiej natury, wyglądam jak każdy inny canis latrans, na dowód czego mogę okazać blizny po grubym śrucie. Wilkołaków nie sposób pomylić z wilkami. Są o wiele większe niż ich całkiem zwyczajni kuzyni i o wiele bardziej przerażające. Ja należę do zmiennokształtnych, choć niewykluczone, że kiedyś istniała na to jakaś inna, indiańska nazwa, która uległa zapomnieniu, kiedy Europejczycy rozpanoszyli się w Nowym Świecie
Miłość zawsze wiąże się z nieszczęściem
A dlaczego ludzie kłamią? Żeby sprawiać wrażenie bardziej atrakcyjnych albo bardziej interesujących. Albo wręcz sami wierzą w to, co mówią.
Modląc się, ani razu nie słyszał głosu Boga.
Czuł pustkę, bo przychodził codziennie, ten sam rytuał już nic nie pamiętał od dawna. Pół roku? Może rok? Nie umiałby powiedzieć, nie liczył dni.
To przez ten deszcz tak, to przez ten deszcz tak to wszystko źle i staro wygląda.
Ksiądz Mikołaj głęboko wierzył, że tym razem także pokieruje nim Bóg. Nie widział jednak, że idzie za nim nie Bóg, tylko Szatan.
Nigdy nie miał charakteru odkrywcy. Boga też nie odkrył. To Bóg odkrył jego.
I czuł się też hipokrytą, bo im mocniej wierzył w Boga, tym mniej wierzył w siebie, i było mu z tym źle i ciężko, ale bez Boga nie potrafił nawet przeprowadzić tej rozmowy, żadnej zresztą rozmowy.
Bóg po prostu jest, wszędzie i nigdzie, jak wszystko i nic, ale nie Nikt.
Bo sztuka jest właśnie sen, iluzja, coś, co jest fikcją, a jednak w to wierzymy.
A kto to cokolwiek rozumie? Jak człowiek rozumie, to znaczy, że pora umierać. Warto robić, co się chce, i wcale nie trzeba tego rozumieć. W ogóle nic nie trzeba. Żyć trzeba. Do śmierci przynajmniej.
Z tym jest jak z dziewczynami, młody. Chcesz penetrować musisz iść na przebój - powiedział Gruda.
Nie myłem dziś zębów pro­chem, więc nie będę strze­lał z gru­bej rury, ale to po­waż­na spra­wa, Mer­ce­des.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl