Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "ze on gloria", znaleziono 12

Odparła Gloria Elgin, oszołomiona ganseyowatością Ganseya.
Po lewej stronie w swej purpurowej glorii zachodziło słońce.
Decyzji podjętych w pośpiechu przychodzi pożałować w spokoju .
Można być bardziej samotną z beznadziejnym partnerem niż żyjąc sama.
Niezależność oznacza wolność.
Nie ma to jak odejść w glorii chwały będąc u szczytu popularności! I nie ma lepszej reklamy dla artysty niż spektakularna śmierć!
Gdy dzieci opuściły dom, Gloria, w przeciwieństwie do męża, z pokorą przyjęła fakt, ze zostali sami.
- A dziewczyna?
- Spędzał dużo czasu z Glorią Moore, ale zerwali zaraz po świętach. Mówił, że nie lubiła czytać, a on nie potrafiłby związać się z dziewczyną, która nie lubi książek.
Aby dołączyć do łabędzi Trumana, nie wystarczyło być elegancką, piękną i bogatą kobietą. Należało odznaczać się poczuciem humoru, a spośród wszystkich jego przyjaciółek, żadna nie była zabawniejsza od Glorii - czasem odrobinęzbyt zabawnej.
Szczęście i pogoda umysłu nie są jak kartofle, które można hodować, sadząc je w starannie nawożonym gruncie. Uczucie szczęścia jest glorią, której promienie zsyłają na nas niebiosa. Jest rosą boską, która spada na duszę człowieka w słoneczne letnie poranki z szkarłatnego kwiecia i złocistych owoców raju.
Być może wielkie uczucie nie wkracza w nasze życie w blasku i glorii jak rycerz na koniu; być może wkrada się cichutko, jak stary przyjaciel; być może rozwija się w pozornej monotonii, by nagły błysk olśnienia ujawnił rytm i ukrytą muzykę. Być może miłość rozwija się naturalnie z pięknej przyjaźni, jak herbaciana róża z zielonego pąka.
Każdego roku nieodmiennie nie mogę oderwać wzroku od tej przemiany. Wciąż nadchodzi i wciąż jest tak, jakby przyszła pierwszy raz. Być może to jest sposób, by wyrwać nas z monotonii dni, której jedynym sensem jest to, że przybliża nas do śmierci. Oglądamy coroczne zamieranie, coroczny pogrzeb świata, by zyskać pozór własnej nieśmiertelności? (...)
Czymś tam się okryłem i patrzyłem, jak się podnosi mgła, jak wstaje słońce, jak się rozwija splendor schyłku, śmierci i jesieni. Na czerwień buków, na żółknącą zieleń brzóz i burość olch, które co roku zamierają bez ostentacji. Pod niebem przesłoniętym perłową łuską chmur, przez którą raz po raz przesączało się światło z tamtej strony. Wyraziste i ostre jak w żadnej innej porze roku. Dlaczego? Żebyśmy się napatrzyli, żeby obraz wraził się na wieki w źrenicę i nerwami zawędrował do pamięci, do serca, do duszy - w co tam sobie kto wierzy. Żeby został, bo przecież z czasem, z upływem, z wiekiem zostanie jako pociecha tylko on jako dowód, żeśmy w ogóle istnieli. Po to wyświetla się nam ta jesień w glorii i jakaś hiperrealna. Pora skompresowana, intensywna jak tuż przed klęską. Z obfitością barw po lasach i ogrodach. Krew, złoto, ogień. Alchemia. Owoce w sadach i ciężkie, cieliste głowy dyń zalegające tysiącami pola.
– Aż tak? – za­mru­cza­ła Glo­ria i dalej roz­cze­sy­wa­ła moje włosy. – Co chcesz z tym zro­bić?
– Co­kol­wiek – wzru­szy­łam ra­mio­na­mi – byle wy­glą­da­ło, jak­bym zro­bi­ła to ce­lo­wo, a nie wy­śli­zgnę­ła się z pie­kła tyl­ny­mi drzwia­mi.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl