Po paru latach podeszłam do McCarthy’ego po raz drugi. Podobało mi się bardziej. Oschłe to, ociosane z emocji, szorstkie. I nawet myślałam, że zachwyt będzie. Tak do połowy. Później już czytałam, bo tak. Widzę tu próbę głębi, głębia ta mi jednak nie odpowiada. Nie wiem no, czy to problem ze mną czy z formą narracji. Za parę lat spróbuję znowu,...