Trylobity, skamieniałości, wymarła gromada morskich stawonogów poruszająca się głównie po morskim dnie stają się mottem przewodnim opowiadań B.D’J Pancake’a. Ma to sens, gdyż bohaterowie tego zbioru wywodzą się ze społecznych nizin, w przypadku których ciężka praca, wysiłek wcale nie gwarantują sukcesu. Mozolna proza niełatwego życia w pokrytej węglowym pyłem Zachodniej Wirginii.
“Trylobity. Opowiadania zebrane” to dwanaście różnych obrazków, które łączy poczucie beznadziei i nieuchronnej porażki. Portrety postaci niezwykle autentycznych, próbujących sklejać każdego dnia na nowo swój rozlatujący się świat.
Pancake opisuje miejsce, w którym nie ma czym się zachwycić, a poszczególne fragmenty małych biografii ukazują smutny los - zarówno mieszkańców jak i przyjezdnych. Jakby ten kawałek na mapie ziemi predestynował do niepowodzeń i klęsk. Niczym wspomniane wcześniej trylobity bohaterowie zastygają w tym opuszczonym przez bogów padole.
Autor portretuje społeczeństwo będące zaprzeczeniem marzeń o amerykańskim śnie. Ów ponurą krainę zamieszkują górnicy i farmerzy z trudem wiążący koniec z końcem, kelnerki i mechanicy, myśliwi- wszyscy przesiąknięci wręcz jakimś nieszczęściem, stojący na skraju ubóstwa. Jakby połączyła ich gigantyczna klątwa niepowodzenia.
Pancake pisze brutalnie szczere, zupełnie bez moralizatorstwa, pochylając się nad każdą z tych postaci niemal ze współczuciem. “Przy tych bohaterach, ludziach pełnych gniewu i szukających wybawienia, autor trwa bez względu na to, jak nisko upadają” czytamy na obwolucie. To bardzo trafny opis.
“Trylobity” opowiadają o tych, którzy nie potrafią okazywać emocji innych niż żal, złość i zniecierpliwienie. Napędza ich wzajemny strach przed tym, co przyniesie kolejny, smętny dzień. Czy można poskładać życie rozsypane w kawałki frustracji, ubóstwa i gniewu bezsilności? Nie wiem, pewnym jest natomiast, że D’J Pancake potrafi oddać tym przegranym życiorysom głos i znaczenie. Czytajcie!