Nigdy wcześniej nie słyszałam o „Gorączce”. Możliwe, że obiło mi się coś o uszy, jednak nie zgłębiałam tego tematu. Zainteresowałam się nią dopiero wtedy, gdy zobaczyłam jej recenzję na obserwowanym przeze mnie blogu. Siadłam wtedy do komputera i zaczęłam szukać recenzji innych blogerów. Sprawdzałam jedynie wydane oceny, gdyż nie chciałam psuć sobie niespodzianki. W piątek, ostatni dzień nauki przed feriami, sięgnęłam po nią. Nie wiedziałam, czy mi się spodoba. Jednak muszę przyznać, że treść mnie mile zaskoczyła.
Ewa Kortesky od zawsze sprawiała problemy wychowawcze swojej matce. W wieku 10 lat zaczęła wagarować. Poznała wtedy uroki czytania i nauki. Przez zbyt dużą liczbę nieobecnych godzin została wydalona ze szkoły. W następnej placówce, tylko dlatego, aby z niej odejść włamała się do szkolnego systemu. Wreszcie znalazła coś dla siebie. Szkoła z internatem – St Magdalene's. Szkoła, dla wybitnych uczniów. Dopiero tam Ewa poczuła się dobrze. Poznajemy także Sethosa Lenitosa, gladiatora ze starożytnego Londinium. Został zwycięzcą dziewięciu wieńców laurowych. Wszystkie kobiety z miasta przychodziły na krwawe walki gladiatorów tylko dlatego, aby go zobaczyć. Oboje pochodzą z różnych światów. Różnych czasów. Jednak łączy ich tajemnicza więź.
Zamknęłam oczy, marząc o tym, by spłynęło na mnie zapomnienie.
Moim ulubionym bohaterem szybko stał się Seth. Zawsze bardziej lubię facetów w powieściach. Na początku (pierwsza część książki) był nieugiętym gladiatorem, który zwyciężył dziewięć wieńców laurowych. Przed swoją ostatnią walką poznał Liwię, w której się zakochał. Spodobało mi się to, nawet gdy był ranny a Liwia miała męża robił wszystko co w jego mocy, aby spotykać się z nią. Jednak muszę przyznać, że drugi główny bohater – Ewa – trochę mnie irytowała. Dziewczyna była mądrzejsza niż jej rówieśnicy przez co miała wiele kłopotów. W szkole przeszkadzało jej to, że każdy chłopak zabiegał o jej względy. Dowodzi to, że była niesamowicie ładna. Jednak to, za co większość dziewczyn dałoby się zabić było jej największym problemem.
Długo zastanawiałam się nad powiązaniem tytułu oraz treści. Musze przyznać, że dopiero w połowie drugiej części doszło do mnie, że motywem przewodnim powieści jest tytułowa gorączka, która przenosi do Parallonu – miejsca, gdzie trafiają wszystkie osoby, które umarły na tą odmianę gorączki i żyją wiecznie. Jednakże jest jeden haczyk. Osoby wtajemniczone mogą wydostać się Parallonu i przenieść w czasie – w przeszłość lub przyszłość. Muszę przyznać, że pierwszy raz spotykam się z takim czymś i bardzo mnie to cieszy.
W mojej wypowiedzi nie może zabraknąć także czegoś o wyglądzie zewnętrznym książki. Dziewczyna – Liwia/Ewa – spogląda na Koloseum. Przyznaję, że okładka jak w większości przypadków bardzo mi się podoba. Nie jest przesadzona, jednak otarła się o to. Świetne kolory. Napisy umieszczona w idealnym miejscu, świetnie komponują się z grafiką. Papier, na którym wszystko jest wydrukowane ma przyjemną teksturę i nie jest czysto biały. Nie mogę określić jednak jego koloru. Jednak mogę napisać, że jeśli czytacie nocą przy mocnej lampce to oczy Wam się nie zmęczą. Wiem to z doświadczenia.
Podsumowując. Książka jest bardzo przyjemna w czytaniu. Ciągle coś się w niej dzieje. Znajdujemy tutaj wiele materiałów z dziedziny biologii, przez co możemy troszkę się pouczyć. Bohaterowie są wyraziści, w szczególności Astrid. Nie czułam, że czytam ją tak szybko. Zarwałam dla niej jedną lub wie noce, jednak uwierzcie, warto. Książka jest świetna, jednak nie genialna. Ma „to coś”, jednak autorka nie do końca to wykorzystała. Świetna odskocznia od świata realnego. A co najlepsze. Można liczyć na kontynuację.