Przemku, a czy harlequiny to nie są bajki dla kobiet?
A różnica jest taka, że gdy sięgam po bajkę to jakoś się do niej dystansuję, wiem, że nie jest to realna historia. A większość osób, które czytają harlequiny nie ma tego dystansu.
Utarło się sądzić, że po tego typu literaturę sięgają kobiety starsze, z niskim wykształceniem. Niestety, gdy pisałam pracę o czytelnictwie w mojej wiejskiej bibliotece, okazało się, że się to potwierdza w rzeczywistości.
Oczywiście nie potępiam nikogo, kto je czyta. Chwała mu za to, że w ogóle coś czyta. Ale jest tyle pięknych, mądrych książek o miłości, że trochę było by mi szkoda czasu na sięganie po utarty szablon i czytanie w kółko tego samego. O czym wspomniała już Feledor.
Ale przyznam się, że w swoim życiu przeczytałam jednego harlequina, na zajęcia z literatury współczesnej - taka forma poznawania różnych gatunków i ustosunkowywania się do nich na własnych doświadczeniach. Nie zapałałam miłością, co chyba widać ;)