Chwilę zajęło mi przestawienie się na fabułę "bez akcji", ale gdy już to nastąpiło, z przyjemnością chłonęłam klimat tej książki. Cieszy, że autor nie stara się brylować w każdym zdaniu, i perełki w stylu "beztroskie krzyki wyobraźni", czy "zrestartować aparat mowy", nie pojawiają się za często; używane rzadko budują klimat, ale ich zbytnie nagromadzenie (znam takich autorów), dla mnie czyni tekst niestrawnym.
Czekam na film, albo sztukę opartą na "Hotel Żaglowiec".