„Miasto gwiezdnego pyłu” to książka, którą pokochałam od pierwszych stron. Jest to powieść o magii, krainie bogów i starożytnej klątwie, którą bohaterowie będą chcieli złamać.
Jest to opowieść o Violet, dziewczynie, którą matka pozostawiła pod opieką jednego ze swoich braci. Marianna myślała, że uda się jej w ten sposób ochronić córkę. Gdy po 2 latach do rodzinnej posiadłości wraca drugi z braci, Gabriel z informacją, że tajemnica Marianny wydała, jest już jasne, że będzie się wiele działo.
Pewnego dnia do ich domu przybywa Penelopa ze swoim asystentem, Aleksandrem. Szuka ona klucza do dowolnego miejsca na świecie. Do miejsca, w którym już kiedyś się było. Penelopa to kobieta, która nigdy nie choruje, nigdy nie starzeje się i nigdy nie przestanie dręczyć rodu Everly. Jest to ród, w którym najbardziej utalentowane osoby znikają bez śladu. Matka Violet próbowała złamać tę klątwę. Ale nie wiadomo gdzie jest. Violet ma 10 lat na jej odnalezienie. W innym wypadku będzie musiała zastąpić matkę. Dziewczynie pomaga Aleksander. Czy uda się im odnaleźć Mariannę oraz klucz do Miasta gwiezdnego pyły, w którym wszystko się zaczęło? Przekonacie się sami.
Książka zaczarowała mnie od pierwszych stron. Może dlatego, że uwielbiam w fantastyce poszukiwać wraz z bohaterami zaginionych, magicznych przedmiotów. Autorka wspaniale tutaj wykreowała głównych bohaterów. Bardzo polubiłam Violet i jej wujków. Sama Penelopa chociaż była tym złym charakterem również przypadła mi do gustu. W sumie to jej postać była najbardziej wyrazista i wywoływała najwięcej emocji. Nie podobała mi się natomiast relacja, uczucie jakiem obdarzyła Violet, Aleksandra. Pojawiło się nagle i nie mogłam poczuć romantyzmu.
Bardzo spodobał mi się świat jaki stworzyła Georgia Summers i szkoda, że książka jest jednotonówką, bo ciężko go opuścić.