RECENZJA „PORTRET DORIANA GRAYA”
Smutna i życiowa powieść gotycka. Cóż mogę dodać? Każdy chyba słyszał o tej pozycji, ale nie każdy czytał. Warto jest nadrobić zaległości, gdy mamy możliwość wziąć do ręki jedno z dzieł Oscara Wilde’a.
Książka napisana jest lekkim piórem przez co bardzo szybko się czyta. Podróżując po stronicach możemy spotkać wielu różnorakich bohaterów, takich, których pokochamy od początku ale i takich z którymi nie zamienilibyśmy ani jednego słowa.
Sam Dorian jest postacią tragiczną, co możemy łatwo wyłapać z jego zmiany podczas przemierzania kolejnych i kolejnych stron książki. Aby zachować wieczną młodość powierza swoją duszę diabłu, by móc zawsze być pięknym i co przy tym idzie próżnym. Z dnia na dzień traci swoją ludzkość by na koniec stać się… tu Wam zostawię wielokropek. Chciałabym, aby chociaż jedna osoba dzięki mnie sięgnęła po tę pozycję bo naprawdę warto. Rzadko sięgamy ostatnio po klasyki a w nich często zawarte jest więcej prawdy niż w dzisiejszej literaturze (nie każdej, oczywiście!).
W moim odczuciu, dziwnym trafem, najbardziej do gustu przypadł sam lord Henryk. Mimo iż był specyficzną osobą, to zdecydowanie wolałabym z nim rozmawiać niż z kimkolwiek innym z tej książki. Postacią istnie tragiczną na pewno był Bazyli, którego zgubą była wielka miłość do Doriana… Tak sobie myślę, że Netflix na pewno chętnie zrobiłby serial z nimi dwoma w roli głównej, niczym Romeo i Julia z tym, że tutaj historia...