Miałam rację. Robiłam kiedyś podchody do tej książki. Jak łatwo się domyśleć niezbyt udane podchody. Czasami tak mam, że zacinam się i wtedy ani rusz. Nie sięgnęłabym ponownie po tę książkę gdyby nie moja znajoma. Więc jak trzeba, to trzeba.
Ciężko napisać mi recenzję do tej książki, bo w dużej mierze wydaje mi się, że kluczem do jej podobania się, jest akceptacja stylu nie tylko pisania, ale i życia bohaterów.
Mnie, być może absurdalnie, przygnębiła ta książka. Zbyt mocno uświadomiła czas spędzany nad książką i „życie” w innym wymiarze. Może dobrze kiedy cała rodzina ma podobny styl – choć widać, że niektórzy się z nim rodzą, inni muszą się do niego przystosować – i wtedy nie ma niezgodności. Gorzej, gdy ktoś widzi świat głównie przez pryzmat książek jak bohaterowie tej opowieści.
Krótko, to opowiadania o tym jak świat książek może stać się rzeczywisty, jak głęboko wniknąć w umysł. Można by co niektórym polecić tę książkę w ramach lektury ostrzegającej – nie zachowasz dystansu, będziesz miał problemy. Albo sam ze sobą, albo inni z tobą.
Nie do końca dobrze mi z tą książką, bo mam poczucie, że powinna mi się podobać. Że zwykłe stwierdzenie, że w sumie była fajna, nie wystarczy. Ale nie mam w swojej głowie miejsca na coś więcej oprócz tego, że przeczytałam, trochę pomyślałam o tym co czytam, ale w sumie obyło się bez większych rewelacji.
No może utwierdziłam, się w przekonaniu, że znam książki, które stanowiły lektury młodych bohaterek.
I ku mej bezbrzeżnej radości znałam większość odpowiedzi na pytania ojca Żaninki w zakresie Sienkiewiczoholizmu.
To niewiele, ale obawiam się, że więcej z siebie nie wycisnę.
Dopasowując się do klimatu można tylko powiedzieć „Reszta jest milczeniem”.