,,Tyle jest tego, co nie znajduje sobie miejsca ani latem, ani jesienią, ani na wiosnę. To wszystko, co jest zagubione i nieśmiałe. Niektóre rodzaje nocnych zwierząt i tacy, którzy nigdzie nie pasują i w których nikt nie wierzy...''
Muminek przedwcześnie budzi się ze snu. Oczekiwał wiosny, a zastał mroźny widok za okiennicami. Tradycyjnie odczytuje list od włóczykija, który wybrał się w cieplejsze krainy, ale powróci wraz z nastaniem kwiatów. Białe pysie drzemią niewzruszenie na posłaniach, a biedny, osamotniony Muminek przebudził się w nieprzyjaznych okolicznościach, gdyż nie znosi długich nocy, a słoneczko bez pożegnania stłumiło się w czeluściach pozłacanego śniegu. Próbuje znaleźć dla siebie miejsce, i kogoś, kto by ulżył w samotności. Gdzieś w grocie budzi się mała Mi - bardziej rozbrykana oraz gotowa na nowe wyzwania, gdyż nie miała okazji pozjeżdżać na sankach z pagórków, oblepiać kule z małego, śnieżnego puchu.
Zabawnych perypetii ciąg dalszy. Mamy rozkojarzoną wiewiórkę, która niczego nigdy nie pamięta, pod stołami harcują niewidzialne myszy, a w szafie na stroje kąpielowe czujnie przesiaduje za promieniami słonecznymi przodek rodziny Muminków. Do tego poznajemy Too-tiki, która wprawnie łowi ryby, gdzieś po drodze przyplącze się Paszczak z nartami do zjeżdżania z gór, a o Zimę, jakby inaczej, Muminek obwinia Bukę, bo przecież wszystko zamarza pod jej stopami. Jest zabawnie, jest rozczulająco, szczególnie ze scenami, gdy poznajemy dziwnego psiak...