"Nigdy nie wiadomo, jakie decyzje doprowadzą do przełomowych chwil w naszym życiu. Skierowanie wzroku w lewo zamiast w prawo może przesądzić o tym, z kim się spotykamy, a z kim miniemy. O naszej ścieżce życiowej może zdecydować jeden telefon: wykonany lub zaniechany".
Ostatni tom Kosiarzy sporo namieszał przede wszystkim w swojej strukturze a także tym co na przestrzeni stron autor dla nas wymyślił. Z jednej strony coś nowego, z drugiej w książce dość pokrętnie ale można wyłapać podobieństwa do znajomych dzieł.
"Doprowadzenie ludzi do prawdy jest znacznie skuteczniejsze niż samo jej wyznanie".
Przede wszystkim bohaterowie pierwszoplanowi odeszli w cień. Co mnie ogromnie smuci bo Citra i Rowan wprowadzali swoją charakterystyczną dynamikę do serii i ich spostrzeżenia czy zachowania nadawały całej akcji coś nowego. Natomiast bohaterowie którzy byli tłem dla poprzednich tomów dostali w ostatnim swój czas. Przez co ulubieni bohaterowie stali się wspomnieniem na tyle żywym, że inni po prostu byli... nieciekawi.
"Wyszliśmy z tej prymitywnej epoki, jednak tutaj, w tej niezbadanej dziczy, natura wciąż zachowuje ten miażdżący punkt, w którym opiera się życiu".
Mam problem z tym tomem, jak przez poprzednie przepłynęłam tak ten wymęczyłam. Goddard stał się dla mnie kolejnym wcieleniem Dolores Umbridge, który w swoim fanatyzmie władzy ustala absurdalne zasady bo nie potrafi poradzić sobie z otaczającym go światem i ludźmi. Cała idea Thunderhead stała się groteskowa i absurdalna. Co więcej mam wrażenie jakbym utkwiła w którymś z sezonów Zagubionych, a wyjście z sytuacji jest za trudne do odgadnięcia z powodu tła politycznego.
"Zmiana zawsze napotyka opór, ale mimo to musimy przeć naprzód".
W finałowym tomie dzieje się bardzo wiele. Momentami plot twisty nas nieco niepokoją i przerażają, a czasem są tak skonstruowane że to co z nich wychodzi staje się szokiem. Najciekawszy okazał się wątek Kosiarzy, przeszłość spleciona z teraźniejszością w jakiej obracają się bohaterowie i ich wydźwięk na kolejne pokolenia. Majstersztyk. Ale i szok.
"Ludzie są naczyniami. Zatrzymują w sobie to, co w nich wlejesz".
Żniwo to doskonały tytuł ostatniego tomu, bo widzimy w nich odbicie ludzkich decyzji i tego jak źle ukierunkowane działania pod wpływem emocji doprowadzają do ruiny na więcej niż jednej płaszczyźnie. Postać Jerico zrobiła na mnie ogromne wrażenie, a szczególnie postrzeganie świata w sposób zupełnie inny niż nam znany. A zarazem pokazuje jak wiele dzieje się w naszej głowie, i jak to na nas wpływa.
"Jesteśmy istotami niedoskonałymi. W jaki sposób znaleźliśmy sobie miejsce w idealnym świecie?".
Finałowy tom nie jest bez wad, ale jeśli pominiemy część fantastyczną i fanatyczną a skupimy się na wątkach na których najbardziej nam zależy to wtedy będziemy usatysfakcjonowani z przeczytania i wyniesiemy z tego coś dla siebie. Tak jak wszystko, historia ta uległa transformacji aby zamknąć niektóre wątki tak aby poczuć dopełnienie jednak wolałabym aby wyszła z tego cieńsza książka, a nie taka która przypomina odyseję kosmiczną. Część 3 i 4 są moimi faworytami.
Polecam~