Bolało jeszcze bardziej to najnowszy zbiór reportaży Lidii Ostałowskiej. Są to teksty publikowane na łamach „Gazety Wyborczej” w latach dziewięćdziesiątych i na początku ubiegłego dziesięciolecia. Tym razem Ostałowska nie porusza tematyki romskiej, pisze o Polakach, jednak nie o tzw. statystycznym Polaku, ale o tych, którym trudniej: o młodzieży, która dziedziczy biedę, o kobietach, które stają w obliczu niechcianej ciąży, o pedofilii w rodzinie, o regionach w Polsce, gdzie nie wystarcza na jedzenie – słowem, o sprawach, na które często najwygodniej zamknąć oczy, udawać, że ich nie ma. Niestety, jakkolwiek byłoby to bolesne, to również obraz Polski. I najgorsze jest to, że te pisane kilka czy kilkanaście lat temu teksty, mimo przeszło dwudziestu lat od transformacji ustrojowej, mimo wejścia Polski do Unii Europejskiej, mimo że żyjemy w dobie Internetu, podróżujemy i kupujemy nowinki technologiczne, nadal są aktualne i mówią o realnych problemach.
Ostałowska zaczyna od wschodnich rubieży kraju, które najgorzej poradziły sobie ze zmianą ustroju i likwidacją pegeerów – jedynego miejsca zatrudnienia, a zarazem źródła utrzymania wiejskiej ludności. Co ciekawe, główną bohaterką tekstu (Zdarzyło się w Atlantydzie) autorka uczyniła kobietę, bo to one najczęściej musiały wziąć na siebie utrzymanie rodziny w sytuacji, gdy ani mąż, ani żona nie mają pracy. To na barkach kobiet takich jak Włodarska spoczął obowiązek załatwienia zasiłku, zdobycia kilku (czasami kilkunastu!) par dziecięcych butów, to ona musi zorganizować te „trzydzieści świeżych i dwadzieścia pięć nieświeżych chlebów na tydzień”, by wykarmić rodzinę. Ostałowska, malując obrazek jednej rodziny, sugestywnie pokazała los tysięcy polskich wiosek w latach dziewięćdziesiątych.
Na Bałutach jeszcze Polska i Teraz go zrymuję to reportaże o tzw. blokersach, czyli młodzieży wychowującej się na blokowiskach, czasami skazanej na trudne życie swoich rodziców, najczęściej postrzeganej jako chuligani. Pierwszy tekst przedstawia młodzież mieszkającą na łódzkich Bałutach, drugi historię zespołu Paktofonika i jej charyzmatycznego lidera Magika, który niedługo po sukcesie płyty grupy popełnił samobójstwo. Z kolei Masz mierny i idź to historia trzech przyjaciół, którzy ze względu na trudną sytuację materialną rodziców w wieku kilkunastu lat stanęli przed wyborem: praca czy szkoła.
Jednak mną, może ze względu na kontrowersyjne tematy, cynicznie odsuwane w dyskusji społecznej lub poruszane przez nieodpowiednie środowiska, najbardziej wstrząsnęły trzy kolejne reportaże: Worek (którego współautorem jest Wojciech Cieśla), Czasem odwiedzają mnie demony i Z tatą. Pierwszy z nich przedstawia wielodzietną rodzinę Ł. z Wrotnowa pod Siedlcami, gdzie w 2000 roku, po otrzymaniu anonimu, policja znajduje ciała czworga noworodków, które zostały zamordowane zaraz po narodzinach. Cóż, dziś sprawa jakże „na czasie” po wydarzeniach w Sosnowcu, po zamordowaniu chłopca, którego ciało znaleziono kilka lat temu w stawie w Cieszynie, wreszcie po niedawnym zamordowaniu przez rodzinę zastępczą rodzeństwa. Jednak Ostałowska skupiła się na relacjach w rodzinie Ł. i we wsi, w której ta rodzina mieszka. Policja aresztowała tylko matkę mordowanych dzieci oraz babkę, która prawdopodobnie odbierała porody. Tymczasem możliwym jest, że cała rodzina, łącznie z mężem, jego siostrą, dziadkiem, dziećmi, żyła w strasznej tajemnicy, skoro niektórzy, wypowiadający się anonimowo, mieszkańcy Wrotnowa potwierdzają, że można było się domyślić, jaki wstrząsający sekret mają Ł. Ostałowska wyraźnie stara się nie oceniać i chyba do czytelnika należy decyzja, kto tu jeszcze jest ofiarą.
Czasem odwiedzają mnie demony to tekst o kobietach, które miały aborcję. Reportaż powstał dzięki listom, które zostały przysłane do redakcji. Jest to kolejny gorący temat we współczesnej Polsce, zdaje się, że ten z kolei aż zbyt gorący (szczególnie w ławach sejmowych, co jest absurdem na miarę Gombrowicza i Mrożka). Nie wchodząc w jałową dyskusję, Ostałowska skupia się na tzw. psychicznych skutkach aborcji, przytacza przy tym opinie lekarzy psychiatrów, pokazuje historię różnych kobiet, będących w różnej sytuacji życiowej. Czego brakuje w reportażu? Tego, czego aż za dużo mamy w sejmie: oceny (na szczęście!). Z tatą z kolei przedstawia temat zupełnie odsuwany w dyskusji publicznej – problem pedofilii w rodzinie. Bo straszny, bo wstydliwy, bo tylko w rodzinach patologicznych. No właśnie, najkrótsza droga, by z ofiary zrobić winnego. Bohaterka reportażu żyje z ojcem jak żona z mężem od kiedy skończyła trzynaście lat i mimo że przez większość swojego życia próbowała się wyrwać z domu, być jak najdalej od ojca, los sprawia, że już jako dorosła kobieta z dziećmi ciągle musi do tego domu rodzinnego wracać.
Można by powiedzieć, że ostatnich kilka reportaży porusza kwestię wschodnią. Dzieci we mgle to historia mieszkańców ukraińskich sierocińców, które przyjechały do rodzin polskich i chcą zostać w naszym kraju na stałe, ale niestety – jak historia pokazała wielokrotnie – polityka jest ważniejsza niż los pojedynczego człowieka. Balanga w transie to opowieść o młodzieży z Białej Podlaskiej, której monotonne, nudne życie rozświetlają jedynie światła stroboskopów sobotniej dyskoteki (a wszystko to nieopodal polsko-białoruskiej granicy).
Każdy z tekstów zachwyca, gdyż Ostałowska prezentuje prawdziwy kunszt reporterski. Każdy stanowi krótką formę literacką o ogromnej sile rażenia i trzeba powiedzieć, że tą siłą jest chyba niesamowita wrażliwość autorki, która sprawia, że te teksty zapadają głęboko w pamięć. Autorka porusza problemy ważne i bolesne, ale najbardziej zadziwiające jest to, że mimo że o rzeczach strasznych, te reportaże czyta się świetnie.