Drugi tom przygód czarownicy Rachel Morgan. Minęło kilka miesięcy od wydarzeń opisanych w pierwszym tomie. Tym razem Rachel musi dowiedzieć się, kto poluje na czarownice magicznych linii. Współpracuje przy tym z FBI i ku jej wielkiej radości podejrzenia padają na Trenta Kalamacka. Przy okazji ma na głowie Ivy, która jest coraz bliższa ukąszenia jej, Nicka, który zaprzyjaźnił się z pewnym demonem i na dodatek FBI każe jej zapisać się na zajęcia do pani profesor, która już raz wywaliła Rachel ze swoich zajęć. A, no i oczywiście nasz łowca czarownic w końcu zacznie polować i na nią. Z Rachel przyjdzie nam spędzić bardzo intensywny dla niej tydzień.
Po przeczytaniu pierwszej części miałam mieszane uczucia, bo niby fajnie, ale jednak za dużo rzeczy mi się nie podobało. Dlatego za część drugą nie zabierałam się z jakimś wielkim entuzjazmem. A tu niespodzianka. Bo co prawda arcydzieło to to nie jest, ale na pewno jest dużo lepiej niż w części pierwszej. Mniej tego, co mnie denerwowało a więcej tego, co mi się podobało. Więc nie mogę za bardzo narzekać, prawda? ;)
Ale sobie ‘narzeknę’. Bo do tej pory nie daje mi to spokoju. Gdzieś na początku Rachel przeszukuje mieszkanie zaginionego Dana. Kiedy w magicznych okularach patrzy na jego kota okazuje się, że jest pewna, że to Dan uwięziony w ciele kota. A już chwilę później zastanawia się co też się mogło z nim stać. I temat kota się kończy i już nie powraca, nawet kiedy się okazuje, ze ten kot Danem nie mógł być. Gdzie tu logika ja się pytam?
Kuba Ćwiek w ‘Ciemność płonie’ napisał: "[...]są granice bohaterstwa. Za nimi jest już tylko głupota...". I cytat ten śmiało można odnieść do głównej bohaterki. O ile w pierwszej części można było jej to wybaczyć, bo dopiero uczyła się jak to jest mieć przyjaciół i ciągle niepewna polegała tylko na sobie to tutaj już inaczej niż głupotą tego nazwać nie można. Gdyby nie była tak narwana, to pewnie oszczędziłaby sobie wielu obrażeń. Bo jeśli była agentką i to podobno dobrą to jak nagle może mieć podejście ‘hej, nie mam żadnych dowodów, ale to na pewno on zabija więc chodźmy tam i go aresztujmy’. Jako była agentka, która podobno zna prawo [o czym często wspomina] powinna sobie zdawać też sprawę z tego jak ważne są dowody. Ale oczywiście po znalezieniu ciała zamiast słuchać mądrzejszych od siebie włazi na miejsce zbrodni jakby ją nie obchodziło to, że przez nią morderca może wyjść na wolność. No i końcówka. Wie, że najpotężniejszy wampir w mieście czeka na nią żeby ją zabić ale idzie do jego kryjówki jak to cielę na rzeź. Poezja po prostu. Może taki jej urok, ale przydałoby się jej czasem trochę myślenia.
Inni bohaterowie na plus. Chociaż przez pierwszoosobową narrację nie możemy ich poznać za dobrze. Ja nadal najbardziej lubię Jenksa, który ciągle jest tak złośliwy jak był. Polubiłam też demona, który poluje na Rachel ;] Z niewiadomych powodów sympatię wzbudza też Trent.
Wyróżnia się Ivy, która nadal toczy walkę ze sobą, ale jej w tej części też nie ma za wiele.
Reszta bohaterów bez emocji. Nick jak ten idiota, pozwala odbierać demonowi kawałki swojej duszy i nie przestaje nawet wtedy, kiedy dowiaduje się, że demon robi wszystko, żeby wciągnąć go w zaświaty.
Glenn, chociaż na początku był takim typowym sztywniakiem w garniturze potem się trochę wyluzował, więc może coś jeszcze z niego będzie.
Co zmieniło się na lepsze od pierwszej części. W końcu autorka przybliżyła nam trochę świat, przez który wędrujemy razem z Rachel i relacje między rasami.
W końcu wyjaśniło się cokolwiek, bo w pierwszym tomie wszystko zostało w zawieszeniu. Poznajemy tajemnicę pochodzenia Trenta i dowiadujemy się jak to tak naprawdę było z Ivy i jej odejściem z ISB, zamieszkaniem w kościele i przyjaźnią z Rachel. Kilka kwestii ciągle pozostaje niewyjaśnionych a nowe zagadki mnożą się z dnia na dzień ;]
Jest też więcej czarowania na szczęście. Tworzenie amuletów, czerpanie z zaświatów, wywoływanie demonów. W końcu czuć, że ma się do czynienia z książką o czarownicy.
Ogólnie muszę przyznać, że mi się podobało, a gdzieś w połowie naprawdę mnie wciągnęło. Ciągle coś się dzieje, zagadka goni zagadkę, zwroty akcji zaskakują i ogólnie trzyma w napięciu. Tym razem mogę z czystym sumieniem polecić każdemu, kto lubi urban fantasy. Mam nadzieję, że autorka nadal będzie czynić takie postępy i kolejne części będą jeszcze lepsze.