Peter Watts to znany w Polsce autor kultowego „Ślepowidzenia”. Jak sam pisze we wstępie do swojej debiutanckiej powieści, „Rozgwiazdy” – to właśnie w naszym kraju po raz pierwszy doceniono jego twórczość i dzięki Polakom osiągnął sukces również w innych zakątkach świata. Muszę przyznać, że „Ślepowidzenia” jeszcze nie miałam przyjemności przeczytać. Może jednak lepiej odkrywać pisarza chronologicznie? Jeśli poziom jego pisania jeszcze się poprawi, „Ślepowidzenie” zapowiada się znakomicie. „Rozgwiazda” to klimatyczna uczta dla fanów science fiction.
3000 metrów pod powierzchnią wody, na ryfcie Juan de Fuca znajduje się statek Beebe. Na takiej głębokości panuje nieprzenikniona ciemność i ogromne ciśnienie. Czerń rozjaśniają jedynie światła statku i migające ślepia przepływających w pobliżu, zmutowanych przez niekorzystne warunki, ryb. Uczucie odosobnienia i oddalenia sprawia, że człowiek po pewnym czasie staje się obojętny, a pobyt na dnie oceanu zaczyna go zmieniać. W tak specyficznych warunkach przetrwają jedynie najlepiej przystosowani, odrzutki rasy ludzkiej, którzy w tak pokręconym miejscu odnajdą swój dom.
Załoga Beebe zmienia się jak w kalejdoskopie. Jej członkowie zostali poddani skomplikowanej operacji, skutkiem której mogą pobierać tlen z wody bezpośrednio do płuc. Poruszają się w specjalnym kostiumie, tzw. „skórze”, która chroni przed skrajnymi temperaturami i ciśnieniem, a na oczach mają tzw. nakładki, wspomagające widzenie w ciemności. Przyzwyczajenie sprawia, że rzadko kiedy zdejmują owy sprzęt, nawet we wnętrzu łodzi. Wolą spędzać czas poza nią, unikając innych członków załogi, zajmując się rutynowymi pracami. Natłok tak trudnych osobowości na małym obszarze gwarantuje spięcia oraz interesujące potyczki słowne i nie tylko.
Pewnie zastanawiacie się, jak wygląda świat na powierzchni? Watts nie rozpieszcza nas szczegółami, a nawet wręcz przeciwnie. Władzę nad światem mają wielkie korporacje, których działania są nieprzeniknione dla zwykłego człowieka. Wiemy, że ludzkość boryka się z wieloma problemami – uchodźcami, groźbą kryzysu gospodarczego, zainfekowaniem sieci komputerowej zaawansowanymi technicznie robakami. Sztuczna inteligencja wyewoluowała do postaci tzw. żeli, które „myślą” za pomocą neuronów. Brzmi niepokojąco, ale bardzo odlegle. Zgodnie jednak z oficjalną stroną autora akcja książki toczy się już w 2050 roku.
Utwór Wattsa nie jest typowym sci-fi. Postęp technologiczny jest jedynie zarysowany, a akcja książki nie dzieje się w kosmosie ani w bardziej odległej przyszłości. Autor serwuje nam portrety psychologiczne nie tylko mieszkańców Beebe, ale również ludzi odpowiedzialnych za ich tam umieszczenie. Tak naprawdę do końca nie wiemy, jak brzmi zadanie, które mają wykonać. Otchłań oceanu jest nieznana, zaskakująca, niczym obca planeta.
Powieść będzie trudną lekturą dla ludzi nieoczytanych z science fiction. Jeśli jednak się nie poddacie, głębia was wciągnie i nie wypuści do ostatniej strony. „Rozgwiazda” jest niesamowicie klimatyczna. Postępowania bohaterów są fascynujące, a cała otoczka, cel i miejsce ich pracy spowite tajemnicą. Tworząc nastrój, autor jednocześnie prowadzi akcję. Z początku powoli, potem jednak fabuła mknie do przodu, ani na chwilę nie pozwalając się oderwać. Duża ilość psychologii postaci i mało opisów świata mogą być jednakże przeszkodą w zrozumieniu idei utworu. Dobrym wyjściem może być nie zwracanie na to uwagi – odprężcie się i wczujcie w ten wspaniały klimat.
„Rozgwiazda” stanowi pierwszy tom cyklu „Rifters” (Ryfterzy). Kolejne części są udostępnione legalnie w Internecie w wersji anglojęzycznej, więc jeśli nie możecie doczekać się kontynuacji i nie boicie trudnego słownictwa, zachęcam. Innym zostaje czekać na polskie wydania „Maelstroma” i „Behemotha”. Miejmy nadzieję, że nastąpi to już niedługo. Tymczasem, nie bójcie się wyruszyć w podróż na dno oceanu, nigdy nie wiadomo, co na was tam czeka…