Max Czornyj, to nazwisko zna chyba każdy, kto czyta książki. To prawnik i pisarz, który na swoim koncie, mimo młodego wieku, ma naprawdę sporo powieści i choć kilka razy już już miałam sięgnąć po którąś z nich, to nasze drogi ciągle się rozmijały, do teraz. Czornyj w swoim dorobku ma składającą się z dziesięciu tomów serię kryminałów z Erykiem Deryłą; serię thrillerów z Lizą Langer i Orestem Rembertem; serię o śmierci z Honoriuszem Mondem i Allegrą Szmit; thrillery stand alony; serię na faktach, która doczekała się już siedmiu tytułów; 5 powieści obyczajowych a nawet dwie książki dla młodego czytelnika z serii „Zagadkowi agenci”.
Może zaczęłam przygodę z jego twórczością dziwnie, nie po kolei, ale to tylko rozpaliło moją ciekawość na wcześniejsze części cyklu i na inne tytuły pisarza.
Z tego co się zorientowałam to powieści Czornyja są dość krwawe, nie mówiąc dosadne. Nie pozostawiają zbyt wiele miejsca wyobraźni. I chyba dobrze się stało, że zaczynam swoją przygodę z nim od tego właśnie cyklu, bo nie jest ani za bardzo przerażający, ani przesadnie brutalny. Nie ma w nim również ociekających krwią opisów. Jest, szczerze mówiąc, spokojnie i to do mnie przemawia bardziej niż sceny rozczłonkowanych zwłok.
„Inkarnator” to trzecia odsłona cyklu po „Mortaliście”, w którym bohater tropił seryjnego mordercę odpowiedzialnego za śmierć dzieci i „Spirytystce”, gdzie porwana zostaje kobieta z trójką dzieci, a film z ich tortur udostępniono w sieci. Tym razem mamy naśladowcę jednego z najokrutniejszych morderców wszech czasów. Kraków, w którym rozgrywają się wydarzenia najnowszej serii staje się jednym z najbardziej niebezpiecznych miejsc na mapie Polski.
Ponieważ nie znam twórczości Maxa Czornyja, więc nie mogę się odnieść do innych jego dzieł. Mogę natomiast stwierdzić na podstawie przeczytanej książki, że bardzo sprawnie radzi sobie zarówno z kreacją bohaterów, zaczynając od ich imion (bardzo oryginalnych), na opisach charakterów skończywszy (choć uważam, że jeszcze autor wszystkich kart nam nie rozdał) jak i z uciekającą wraz z przewracającymi się kartkami akcją. Przyznaję, że rewelacyjnie czytało mi się „Inkarnatora”. Wszystkiego, jak dla mnie, jest w tej powieści w sam raz. Odpowiednia ilość grozy, okrucieństwa, nawet ohydy. W niczym Czornyj nie przesadził i ja to „kupuję”. Nie wiem czy zostanę wierną fanką autora „Obcego”, ale są na to duże szanse. Wiem natomiast jedno, mam naprawdę sporo do nadrobienia, aby się o tym przekonać. A jest z czego wybierać: kryminały, thrillery, obyczaj, historia...
Nie mogę nie wspomnieć o tym, że bohater Honoriusz Mond jest mortalistą, specjalistą od śmierci, obecnie pracującym w dwuosobowej firmie porządkującej miejsca zbrodni. „Inkarnator”, jak i cały cykl nie traktuje więc o zabijaniu jako takim, a raczej o śmierci właśnie i procesach z nią związanych. To niezmiernie interesujące i zupełnie odmienne od innych książek; przyznam, że również oryginalne i warte poznania.
Sądzę, że nikt nie powinien się zdziwić, iż swoje pierwsze literackie spotkanie z Maxem Czornyjem oraz parą Honoriuszem Mondem i Allegrą Szmit uważam za bardzo udane i zdecydowanie zamierzam powieści autora „Rzeźnika” polecać innym czytelnikom.