O Ryszardzie Kapuścińskim (1932-2007) mówiło się, że jest legendą polskiego i światowego reportażu. Miał niespotykaną zdolność obserwacji i postrzegania tego, co dla innych było niewidoczne. Szybko stawał się częścią obserwowanego środowiska, a dzięki swej neutralności potrafił w pełni obiektywnie ocenić to, co widział. Był człowiekiem „obdarzonym absolutnym wyczuciem informacji, klimatu i wydarzeń” dzięki czemu mogły powstać tak wnikliwe i pełne dramatyzmu relacje o przeobrażeniach społeczno-politycznych głównie w krajach Trzeciego Świata i na obszarze byłego ZSRR. Owocem jego reporterskiej pracy są książki: „Busz po polsku” (1962 r.), „Czarne gwiazdy” (1963), „Gdyby cała Afryka” (1969), „Kirgiz schodzi z konia” (1968), „Wojna futbolowa” (1978), „Jeszcze jeden dzień życia” (1976), „Cesarz” (1978), „Szachinszach” (1982), "Imperium" (1993)./
źródło informacji/.
Czytałam "Wojnę futbolową", a w swoim zbiorze posiadam jego dwie książki :"Imperium", które kiedyś zaczęłam czytać, ale gdzieś ugrzęzłam i muszę do niego wrócić oraz "Szachinszacha", którego przeczytałam tym razem już po raz drugi. Pierwszy raz czytałam go mnóstwo lat temu z dużym zainteresowaniem i teraz czytałam z nie mniejszym.
Jak sam Ryszard Kapuściński przyznał, " Szachinszach" to książka, która powstała trochę z przypadku", gdyż tylko przypadkowo wyjechał do Teheranu zastępując kolegę, który bał się jechać tam, gdzie zaczęła się rewolucja wywołana przez Homeiniego.
Mimo iż mamy tu do czynienia z reportażem, jako formą literacką, "Szachinszacha" czyta się jak świetną literaturę sensacyjną, gdyż Ryszard Kapuściński miał wielki dar pisarski, lekkie pióro , którym przelewał na papier myśli i spostrzeżenia na tematy trudne w sposób obrazowy, łatwy do przyswojenia i niezwykle wciągający czytającego. Piszę tak, gdyż sama tego doświadczyłam, przy dwukrotnym czytaniu tej znakomitej książki ukazującej powstanie i panowanie dynastii Pahlawich w Iranie, jej pazerność, która doprowadziła do tego, że prawie wszystko w tym państwie stało się z czasem własnością drugiego z dynastii, Mohammada Rezy, jego megalomanię, która przejawiała się w udowadnianiu przy pomocy petrodolarów, które płynęły ogromnym strumieniem do jego kieszeni , że jest w stanie stworzyć w ciągu dziesięciu lat z zacofanego pod każdym względem Iranu piątego co do wielkości państwa na świecie.
Kapuściński ukazał również drugą stronę szacha, człowieka który mimo swej potęgi bał się swojego narodu do tego stopnia, że posługując się potężnie rozbudowaną tajną policją polityczną, Savak, będącą głównym narzędziem represji wobec jego przeciwników politycznych, odpowiedzialną za torturowanie i więzienie tysięcy jego przeciwników, doprowadził do panowania w Iranie wszechogarniającego strachu. Irańczycy bali się siebie nawzajem.
Aż przyszedł moment, gdy przestano się bać i naród wyszedł na ulice.
Pamiętam 1979 rok, obalenie Pahlawiego, jego wyjazd z Iranu, powrót Chomeiniego, ewakuację ambasady amerykańskiej.
Wszystko to oglądaliśmy w telewizji.
A co było później o tym sam Ryszard Kapuściński tak się wypowiedział : "Rewolucja irańska była ostatnią wielką rewolucją XX wieku. Po Iranie nie było żadnego ruchu rewolucyjnego na dużą skalę. Równoległy był nasz ruch "Solidarności". Ostatnie trzy rozdziały "Szachinszacha" pisałem już w Warszawie, czując jak "Solidarność" zaczyna przeżywać trudności, i zaczyna się łamać. Dlatego ostatnie trzy rozdzialiki "Szachinszacha" są o tym, jak wyczerpuje się emocja, jak wyczerpuje się nadzieja, jak ludzkie oczekiwania łamią się w obliczu rzeczywistości, z którą się stykają. To są rozdzialiki o smutku, jaki po wielkim przeżyciu zostaje w człowieku i w społeczeństwie. I to jest właściwie historia "Szachinszacha"."
źródło/